
Reklama.
Z opublikowanego w weekend sondażu renomowanej pracowni badawczej YouGov wynika, że grono zwolenników niepodległości Szkocji zwiększyło się w ostatnich tygodniach do 51 proc. Referendum w sprawie odłączenia się od Wielkiej Brytanii zaplanowano tymczasem już na 18 września. Jeżeli rządowi Davida Camerona szybko nie uda się więc przekonać Szkotów, że warto trwać w Zjednoczonym Królestwie, na Wyspach wkrótce powstanie kolejne państwo.
Dla Londynu będzie to nie tylko porażka wizerunkowa, ale także spore kłopoty geopolityczne. W chwili odłączenia się Szkocji od Wielkiej Brytanii zmniejszy się także terytorium Unii Europejskiej, a z północy Wysp Brytyjskich zniknie NATO. Szkotów z automatu nie można bowiem przyjąć do wszystkich tych organizacji. Po rozpadzie Wielkiej Brytanii jaką znamy dziś pozycja międzynarodowa brytyjskich władz z pewnością nie będzie więc korzystna.
Na dwa tygodnie przed rozstrzygnięciem w tej sprawie rząd Davida Camerona nagle postanowił więc obiecać Szkocji jeszcze większą autonomię w obszarach, o które władze w Edynburgu zabiegały od lat. Jak zapowiada Londyn, w ciągu najbliższych dni Szkoci otrzymają propozycje poszerzenia swobody w kwestiach finansów publicznych i systemu podatkowego.
Coraz pewniejszy zbliżającej się niepodległości Edynburg ostrzega jednak Szkotów, że obietnice złożone przez brytyjskiego kanclerza skarbu George'a Osborne'a. - Nie ma żadnej gwarancji, że jeśli Szkocja zagłosuje "na nie", otrzymamy jakąkolwiek dodatkową władzę dla szkockiego parlamentu" - skomentowała Nicola Sturgeon, zastępczyni premiera Szkocji Alexa Salmonda.
Źródło: HuffingtonPost.com