Rodzice się wstydzą, dzieci się drapią. A pielęgniarka nie może ich badać przez... przepisy
Joanna Świdecka
08 września 2014, 14:32·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 września 2014, 14:32
Pielęgniarki szkolne szukają sposobów, w jaki sposób, bez szczególnej zgody rodziców, sprawdzić czystość głów dzieci. Z ich obserwacji wynika, że tam, gdzie rodzice nie chcą się na to zgodzić, problem z pasożytami jest z reguły większy.
Reklama.
Szkolne higienistki odkryły, że znacznie łatwiej przeprowadza się taką kontrolę, kiedy nie pyta się rodziców bezpośrednio o sprawdzanie pod kątem wszawicy. Mimo to proszą na początku roku o zgody na „wykonywanie świadczeń pielęgniarki szkolnej.” Podpisanie tego druczku wystarczy, aby sprawdzić głowę dziecka.
– W takiej sytuacji o kontroli dzieci pod kątem wszawicy decyduje dyrektor szkoły. Z reguły zarządza je wtedy, gdy w szkole zauważamy problem – mówi Małgorzata Piejak, wiceprzewodnicząca Krajowego Stowarzyszenia Pielęgniarek Medycyny Szkolnej. – Niestety, wielu rodziców już o tym wie, dlatego na tych druczkach dopisują, że nie wyrażają zgody na kontrolę higieny osobistej – dodaje pielęgniarka.
Wszy demokratyczne Problem z wszawicą pojawia się zazwyczaj już w pierwszych dniach września. – Już teraz zauważamy nasilanie telefonów w tej sprawie od dyrektorów szkół. Pytają nas, czy nie przyszlibyśmy na spotkanie z rodzicami po to, by opowiedzieć w jaki sposób walczyć z pasożytami – mówi Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektora Sanitarnego.
– Ale to problem powszechny. Nie ma chyba żadnego województwa w Polsce, w których nie byłoby szkoły bez wszawicy – mówi Pieja. A Jan Bondar dodaje: – Inspektor sanitarny z Warszawy mówił mi, że wszawica występuje w co drugiej warszawskiej podstawówce. Są w stolicy szkoły permanentnie są zawszone. I nie zawsze są to placówki w gorszych dzielnicach. Wszy są demokratyczne – tłumaczy.
Plagi pojawiają się przede wszystkim tam, gdzie chodzą młodsze dzieci. Rzadziej zdarzają się w szkołach średnich. – Maluchy częściej pożyczają sobie grzebienie, lubią też wymieniać się czapkami. Młodzież jest ostrożniejsza – tłumaczy Piejak. Zdarzają się także przypadki złapania pasożyta w salach zabaw i w sklepach podczas przymierzania odzieży.
Strach przed stygmatyzacją Pielęgniarki mówią wprost, że największy problem jest tam, gdzie rodzice nie chcą w tym zakresie współpracować ze szkołą – nie zgadzają się na kontrole i lekceważą informacje o tym, że dziecko ma wszy.
Dlaczego rodzice nie chcą, by szkoła sprawdziła głowy dzieci? - Jedni są przekonani, że problem nie dotyczy ich dzieci, bo są czyste. Inni, obawiają się, że znalezienie wesz u ich dziecka będzie je stygmatyzowało i narazi na kpiny ze strony rówieśników – tłumaczy Piejas.
Czym jest wszawica?
Choroba pasożytnicza spowodowana zarażeniem się wszą ludzką. Wszy bytują na skórze owłosionej głowy. Do zakażenia dochodzi w wyniku używania wspólnych nakryć głowy, szczotek oraz grzebieni i w wyniku kontaktów fizycznych. W okresie wszawicy występuje silny świąd skóry owłosionej części głowy, a wszy w czasie ruchu są widoczne gołym okiem Czytaj więcej
Pielęgniarka zwraca jednak uwagę na to, że ich obawy w zasadzie są bezpodstawne, bo sprawdzanie głowy dziecka musi odbywać się na osobności. Jeśli u dziecka zauważy pasożyty, pielęgniarka powiadamia rodziców. Nazwiska dziecka nie zdradza nawet dyrektorowi szkoły, mówi mu tylko o tym, że w szkole został wykryty taki przypadek – opowiada Piejak. Niestety, zachowanie tajemnicy nie zawsze się udaje, bo z reguły o tym, kto ma wszy, opowiadają same dzieci.
Niech TO robią rodzice Problem wszawicy w szkołach nie byłby tak poważny, gdyby rodzice sami sprawdzali stan skóry swoich dzieci. Zdaniem pielęgniarek wystarczyłoby, gdyby głowy uczniów zostały sprawdzone przed 1 września, a potem jeszcze kilka razy w ciągu roku. – Pasożyty łatwo się tępi – wystarczy odpowiedni szampon i gęsty grzebień. Pod warunkiem, że rodzic odkryje że dziecko ma problem, zanim ono trafi do szkoły i rozniesie się na inne – podsumowuje Bondar.