Milionowe zarobki prezesów największych giełdowych spółek rozpalają wyobraźnię tych, którzy zarabiają średnio lub mało. Zwłaszcza, gdy okazuje się, że ktoś zarabia w jeden dzień tyle, co inni przez cały rok. Od trzech lat rankingom najlepiej zarabiających prezesów przewodzi Janusz Filipiak, założyciel i prezes informatycznej spółki Comarch.
Jego roczne wynagrodzenie przekroczyło 8 mln złotych - wynika z raportu firmy doradczej PWC. Przy 252 dniach roboczych w 2013 roku przekłada się to na 32 tys. zł za każdy dzień pracy. Dlaczego aż tyle? To roczna pensja kasjera z marketu, albo początkującego urzędnika.
Profesor Janusz Filipiak nie zasługiwałby na miano prawdziwego naukowca, gdyby precyzyjnie nie zdiagnozował i nie opisał problemu. Odpowiada tak: - Im jestem starszy (w sierpniu skończył 62 lata), tym bardziej staram się wykorzystać każdą chwilę. Obok zdrowia czas jest naszym najcenniejszym zasobem. Większość innych zasobów, pieniądze i dobra materialne, można pomnożyć. Czas płynie nieodwracalnie, liniowo, nie można go odzyskać. Dlatego wolę dać ludziom pieniądze niż własny czas.
60 maili na dobę
Nowo-przyjęci pracownicy Comarchu często są zaskoczeni widząc, że szef osobiście „aprobuje” lub „nie zgadza się” pisząc maila przed 6 rano lub w okolicach godziny 22. Mniej niż 60 maili dziennie Filipiak wysyła tylko, gdy jest w podróży. Przykładowo: w zeszłym tygodniu był w Zurychu i Belgradzie. W tym tygodniu leci na dwie doby do Montrealu (z podróżą to cztery dni). Kilka dni temu z Krakowa wybrał się samochodem do Monachium na spotkanie z szefem firmy zainteresowanym oprogramowaniem Comarchu.
Część 8-godzinnej podróży to relaks i luźne przemyślenia, na które prezes pozwala sobie osobiście kierując wygodnym Rolls Royce’m. Osobiste spotkania i shakehand z innym prezesem-klientem wprost przekłada się na sprzedaż - 939 mln przychodów w ubiegłym roku.
Prezes Comarchu wylicza, że mniej więcej 30 proc. czasu w ciągu roku spędza w Polsce, 30 proc. w Szwajcarii, gdzie mieszka, a 40 proc. w międzynarodowych podróżach służbowych.
– Na lotniskach, w samolotach i pociągach widzimy ludzi, którzy pracują na dokumentach lub laptopach. Po latach podróżowania doszedłem do wniosku, że taka praca jest nieefektywna – stwierdza biznesmen. – Teraz w trakcie lotu najczęściej czytam prasę międzynarodową, odpoczywam. Robię tak dlatego, że podróż samolotem jest bardzo obciążająca dla organizmu. W krótkim czasie podlegamy dużym wahaniom ciśnienia. Ciśnienie atmosferyczne w mieście wylotu jest inne niż sztuczne ciśnienie powietrza w samolocie i potem inne niż ciśnienie atmosferyczne w mieście docelowym.
Przerwy są równie ważne jak sama praca
– Moja młodsza córka uczy się w szkole w Szwajcarii. W pierwszym roku nauki, aby nadgonić różnice programowe, zaczęła uczyć się w czasie przerw obiadowych. Nauczyciele zdecydowanie jej tego zabronili. Nie wyrazili również zgody na dołożenie dodatkowych lekcji ponad te które zaprogramowali. Sam też nie wierzę w efektywną pracę przez całe 8 godzin. Nie zgodziłem się, aby w firmie pracownicy mogli pominąć przerwę obiadową i dzięki temu wyjść wcześniej do domu – mówi biznesmen.
Filipiak nie bywa na salonach i nie lansuje się na scenie odbierając nagrody biznesowe. To strata czasu. Dziwi się menedżerom państwowych spółek, którzy na Forum Ekonomicznym w Krynicy potrafią przebimbać trzy dni.
Ustalając harmonogram dnia, dzieli pracę na zarządzanie strategiczne, czyli czytanie raportów i analiz oraz zarządzanie operacyjne: spotkania ze współpracownikami, klientami, a kiedy to potrzebne, nawet dopilnowanie fakturowania. – W przypadku planowania długoterminowego korzystam z dużych papierowych kalendarzy formatu A3, na których jednym rzutem oka widać gdzie i co będę robił w danym tygodniu, miesiącu i kwartale. Do planowania spotkań w ciągu dnia z nazwiskami ludzi, miejscem i godziną spotkania wykorzystuję elektroniczne organizatory – zwierza się prof. Filipiak.
Gadanie na dwie słuchawki
Nawet tak zorganizowany menedżer boryka się czasem z nieprzewidzianymi problemami. W slangu Filipiaka to „przerwania” - zdarzenia nagłe, nieprzewidziane, wymagające bezpośredniego działania. Zapewne widzieliście zabieganych, znerwicowanych menedżerów, z dwoma telefonami komórkowymi, po jednym przy każdym uchu. Budzą nasz podziw, jak ciężko pracują. A co ma im do powiedzenie profesor? To, że takie sytuacje często są przejawem złej organizacji pracy. Problem powstaje, gdy menedżer zbyt wiele spraw bierze na siebie, nie potrafi ich delegować na podwładnych. Wtedy dochodzi do czegoś, co dokładniej opisuje informatyka – „stos przerwań i kolejka do procesora”.
Filipiak: – Czasem, przerwanie goni przerwanie. Zarządzanie przerwaniami to osobna umiejętność. Przede wszystkim trzeba mieć dużą odporność psychiczną, aby wytrzymać stres wywołany nadmierną liczbą przerwań. Metodą zarządzania przerwaniami jest sprawne nadawanie priorytetów sprawom i delegowanie do ich obsłużenia innych osób.
4 rady dla mało zorganizowanych
Uświadom sobie, co i w jakim stopniu jest ważne: rodzina, praca zawodowa, istnienie w społecznościach, odpoczynek. Poświęcając więcej czasu na pracę, mogę zarobić więcej pieniędzy i zapewnić lepszy byt rodzinie. Natomiast planując konkretne popołudnie konkretnego dnia, musimy się zdecydować, czy dłużej popracujemy, czy raczej wrócimy do domu, do żony i dzieci, pójdziemy popływać w basenie czy wyjdziemy z kolegami na piwo.
Zdaj sobie sprawę z marnowania czasu. Wielu ludzi, choć o tym wie, marnuje czas: ani pracując, ani odpoczywając. Zarządza swoim czasem niedbale, nieświadomie i niechlujnie. Ludzie często robią różne rzeczy ot tak sobie, bez zastanowienia. Potem się dziwią dlaczego nie wypoczęli na urlopie, kiedy minęły wakacje, albo że zaczął się już kolejny rok.
Listę zadań na dany dzień należy przejrzeć pod kątem spraw, które bez szkody mogą załatwić za nas inni. Należy przeanalizować, czy daną czynność musimy wykonać osobiście, czy przyniesie nam korzyść finansową lub pozwoli zaoszczędzić pieniądze, ewentualnie czy sprawi przyjemność.
Głównym powodem, dla którego nie zrzucamy spraw na innych, jest żal pieniędzy, które trzeba za to zapłacić. Nie bierzemy opiekunki do dziecka lub gospodyni domowej, bo szkoda nam pieniędzy z budżetu domowego. W firmie nie chcemy tworzyć dodatkowego stanowiska, bo pogorszymy wynik finansowy. Pamiętajmy, pieniądze można pomnożyć, czasu nie. Dlatego w przydzielaniu naszego czasu ludziom i sprawom należy być skąpym.
Reklama.
Janusz Filipiak i jego rozkład dnia
Rozpoczynam pracę koło 6:00 rano i kończę wieczorem, koło 22:00. Odpoczynek mam wmontowany w program dnia. Pracuję nad dokumentami od rana do 10:00. Potem „zbieram się”, aby jechać do biura lub na spotkania, co jest dla mnie formą odpoczynku. Ten okres dnia mam zaplanowany jako czas, w którym zwalniam mózg od intensywnej pracy, „luzuję się”. Od 11:30 do 16:30 mam spotkania, potem wracam do domu. W domu pracuję wieczorem jeszcze około dwóch godzin. Załatwiam wtedy głównie e-maile i sprawy niewymagające dużego wysiłku intelektualnego. Ważne jest wyciszenie się przed snem i odpowiednia jego ilość.