Po śmierci dziecka nie wszyscy rodzice zdecydowali się posłać dziecko do przedszkola
Po śmierci dziecka nie wszyscy rodzice zdecydowali się posłać dziecko do przedszkola Fot.Kamila Kubat / Agencja Gazeta

Po śmierci w wyniku sepsy czteroletniego przedszkolaka w Warszawie wśród rodziców wybuchła panika. Tak jak wcześniej wielu z nich ignorowało gorączkę i podawało swoim dzieciom ogólnodostępne środki, teraz, gdy tylko ma ono podwyższoną temperaturę, od razu pędzą do lekarza.

REKLAMA
- Zauważyliśmy, że rodzice po tej wiadomości stali się ostrożniejsi – mówi Beata Szymczyk – Hałas, lekarz pediatra-zakaźnik z Centrum Medycznego Medicover. Lekarka opowiada, że po poradę zgłaszają się nie tylko rodzice, których dzieci miały kontakt ze zmarłym, ale także inni.
Rodzice są także ostrożni w przyprowadzaniu dzieci do przedszkola, do którego uczęszczało dziecko. Na blisko 150 zapisanych do Przedszkola nr 200 przy ul. Balbinki w Warszawie, na zajęcia przyszło co piąte.
Dziecko zmarło w ciągu kilku godzin
Chłopiec zmarł w piątek wieczorem. Dzień wcześniej było już w przedszkolu i, jak pracownicy placówki mówią dziennikarzom, nic nie wskazywało na to, że jest chore. - Z tego co wiemy, dziecko trafiło do szpitala o godz. 14, a o 20 już go nie było – mówi Joanna Narożniak z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej.
Lekarze na podstawie objawów podejrzewają, że do sepsy doszło w wyniku zakażenia meningokokami.

Czym są meningokoki?

To bakterie występująca w jamie nosowo-gardłowej u zdrowych osób (tzw. nosicieli) nie powodując żadnych dolegliwości ani objawów. Do zakażenia dochodzi podczas kontaktu podatnej na nie osoby z bezobjawowym nosicielem lub osobą chorą. Bakterie przenoszone są drogą kropelkową, chorują na nie najczęściej dzieci w wieku od 3 miesięcy do 1 roku życia. Meningokoki, poza sepsą, mogą być przyczyną zapalenia opon mózgowo – rdzeniowych, zapalenia płuc, ucha środkowego. Nieleczone prowadzą do śmierci. Czytaj więcej

Nie zostało jeszcze potwierdzone, czy przedszkolaka zabiły meningokoki. Wyników badań jeszcze nie ma. Jak się dowiaduje Mamadu, miały być one w poniedziałek, ale wieczorem okazało się, że nie wyszły. I jest podejrzenie, że sepsę mogły wywołać inne bakterie.
Sanepid: przedszkole jest bezpieczne
Sanepid stara się uspokoić rodziców, że przedszkole w którym doszło do tragedii jest bezpieczne.
Joanna Narożniak
rzecznik Sanepidu w Warszawie

Przedszkole zostało gruntownie zdezynfekowane. A poza tym jeśli były to meningokoki, to nie potrafią one długo przeżyć poza organizmem człowieka.

Zagrożenia nie powinno być także ze strony dzieci, bo rodzice wszystkich, które są zapisane do tego przedszkola zostali powiadomieni o zagrożeniu i mają zgłosić się do lekarza. Tym, u których lekarze uznają to za niezbędne, zostaną podane antybiotyki.
– Nie wiemy ilu dzieciom podano antybiotyki, ale podejrzewamy, że prawdopodobnie u wszystkich. Procedury, które są w takich przypadkach stosowane nakazują podawać je tym, którzy mogli mieć ze zmarłym dzieckiem bezpośredni kontakt. A ponieważ w tym przedszkolu podczas zajęć dzieci przemieszczają się z sali do sali, prawdopodobnie podano je wszystkim – mówi Joanna Narożniak. – Na pewno dostali je członkowie najbliższej rodziny dziecka – dodaje.
Z raportów publikowanych przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny wynika, że od początku roku na chorobę inwazyjną meningokokową zachorowało 129 osób. Sepsa wystąpiła u 71.