4-latek zmarł na sepsę. Rodzice innych dzieci w panice pędzą do lekarza
Joanna Świdecka
09 września 2014, 15:26·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 09 września 2014, 15:26
Po śmierci w wyniku sepsy czteroletniego przedszkolaka w Warszawie wśród rodziców wybuchła panika. Tak jak wcześniej wielu z nich ignorowało gorączkę i podawało swoim dzieciom ogólnodostępne środki, teraz, gdy tylko ma ono podwyższoną temperaturę, od razu pędzą do lekarza.
Reklama.
- Zauważyliśmy, że rodzice po tej wiadomości stali się ostrożniejsi – mówi Beata Szymczyk – Hałas, lekarz pediatra-zakaźnik z Centrum Medycznego Medicover. Lekarka opowiada, że po poradę zgłaszają się nie tylko rodzice, których dzieci miały kontakt ze zmarłym, ale także inni.
Rodzice są także ostrożni w przyprowadzaniu dzieci do przedszkola, do którego uczęszczało dziecko. Na blisko 150 zapisanych do Przedszkola nr 200 przy ul. Balbinki w Warszawie, na zajęcia przyszło co piąte.
Dziecko zmarło w ciągu kilku godzin
Chłopiec zmarł w piątek wieczorem. Dzień wcześniej było już w przedszkolu i, jak pracownicy placówki mówią dziennikarzom, nic nie wskazywało na to, że jest chore. - Z tego co wiemy, dziecko trafiło do szpitala o godz. 14, a o 20 już go nie było – mówi Joanna Narożniak z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej.
Lekarze na podstawie objawów podejrzewają, że do sepsy doszło w wyniku zakażenia meningokokami.
Czym są meningokoki?
To bakterie występująca w jamie nosowo-gardłowej u zdrowych osób (tzw. nosicieli) nie powodując żadnych dolegliwości ani objawów. Do zakażenia dochodzi podczas kontaktu podatnej na nie osoby z bezobjawowym nosicielem lub osobą chorą.
Bakterie przenoszone są drogą kropelkową, chorują na nie najczęściej dzieci w wieku od 3 miesięcy do 1 roku życia. Meningokoki, poza sepsą, mogą być przyczyną zapalenia opon mózgowo – rdzeniowych, zapalenia płuc, ucha środkowego. Nieleczone prowadzą do śmierci. Czytaj więcej
Nie zostało jeszcze potwierdzone, czy przedszkolaka zabiły meningokoki. Wyników badań jeszcze nie ma. Jak się dowiaduje Mamadu, miały być one w poniedziałek, ale wieczorem okazało się, że nie wyszły. I jest podejrzenie, że sepsę mogły wywołać inne bakterie.
Sanepid: przedszkole jest bezpieczne
Sanepid stara się uspokoić rodziców, że przedszkole w którym doszło do tragedii jest bezpieczne.
Zagrożenia nie powinno być także ze strony dzieci, bo rodzice wszystkich, które są zapisane do tego przedszkola zostali powiadomieni o zagrożeniu i mają zgłosić się do lekarza. Tym, u których lekarze uznają to za niezbędne, zostaną podane antybiotyki.
– Nie wiemy ilu dzieciom podano antybiotyki, ale podejrzewamy, że prawdopodobnie u wszystkich. Procedury, które są w takich przypadkach stosowane nakazują podawać je tym, którzy mogli mieć ze zmarłym dzieckiem bezpośredni kontakt. A ponieważ w tym przedszkolu podczas zajęć dzieci przemieszczają się z sali do sali, prawdopodobnie podano je wszystkim – mówi Joanna Narożniak. – Na pewno dostali je członkowie najbliższej rodziny dziecka – dodaje.
Z raportów publikowanych przez Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny wynika, że od początku roku na chorobę inwazyjną meningokokową zachorowało 129 osób. Sepsa wystąpiła u 71.