Dzisiaj Szkoci zagłosują w referendum - czy chcą niepodległości, czy mają pozostać w strukturach Wielkiej Brytanii. Czy Polacy mają się obawiać deportacji ze Szkocji? Kto zyska, a kto straci, jeśli Edynburg oderwie się od Wielkiej Brytanii? Dlaczego wielkie firmy już teraz chcą uciekać z niepokornej części Zjednoczonego Królestwa? Odpowiadamy na najważniejsze pytania związane z referendum.
W czwartek 18 września Szkoci idą do urn, by zdecydować, czy chcą opuścić Zjednoczone Królestwo. Będą musieli odpowiedzieć na pytanie: "Czy Szkocja powinna być niepodległym państwem?". Do udziału w referendum zarejestrowało się 97 proc. z prawie 4,4 miliona uprawnionych do głosowania w wieku od 16 lat. Nie ma wymogu frekwencji, co oznacza, że rozstrzyga wynik 50 proc. plus jeden głos.
Głosować mogą także Polacy (szkocki rząd przyznał prawa wyborcze imigrantom żyjącym w kraju na stałe).Prawo głosu ma ponad 33 tys. naszych rodaków – najwięcej spośród wszystkich emigrantów uprawnionych do głosowania na terenie Unii Europejskiej.
Zorganizowanie referendum w sprawie niepodległości Szkocji stało się możliwe po wyborczym zwycięstwie Szkockiej Partii Narodowej w 2011 roku. SPN zdobyła większość w szkockim parlamencie, co pozwoliło jej dążyć do realizacji głównego postulatu – odrębności od Wielkiej Brytanii. Premierem Szkocji jest jej Alex Salmond, główny zwolennik niepodległości.
2. JAKIE SĄ SZANSE, ŻE SZKOCJA OPUŚCI UK?
Coraz większe, choć jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się, że sprawa secesjonistów jest przegrana, bo zdecydowana większość Szkotów opowiadała się za pozostaniem w Zjednoczonym Królestwie. Z najnowszego sondażu na zlecenie "Daily Telegraph" wynika, że już 48 proc. mieszkańców chce odłączenia Szkocji od Wielkiej Brytanii. W sumie trzy ostatnie badania dają przewagę unionistom, jedno - separatystom. Najnowsze sondaże można sprawdzać na stronie BBC.
Na kilkanaście godzin przed rozpoczęciem głosowania bardzo trudno przewidzieć wynik. Rozstrzygną głosy pół miliona niezdecydowanych.
3. "TAK" - jakie będą pierwsze konsekwencje?
Nie jest tak, że jeśli Szkoci wybiją się na niepodległość, następnego dnia po głosowaniu obudzą się w nowym kraju. Na niepodległość będą musieli poczekać jeszcze 18 miesięcy – to czas, jaki szkockie i brytyjskie władze chcą dać sobie na negocjacje w najważniejszych kwestiach. W tym celu powołane zostaną zespoły negocjacyjne.
Alex Salmond chce, by "Dzień Niepodległości" przypadł na 24 marca 2016 roku. Następnie w maju miałyby się odbyć pierwsze wybory do nowego szkockiego parlamentu.
Co z kwestiami hymnu, flagi czy nazwy? Hymn "Boże, chroń królową" nie przetrwa wielkiej zmiany. Szkocka Partia Narodowa chce, wybrać nowy, ale mają uczestniczyć w tym też obywatele (to może oznaczać kolejne referendum). Kandydatem na hymn jest pieśń "Flower of Scotland" wykonywana m.in. przy okazji imprez sportowych.
Raczej mało prawdopodobne, by zmianie uległy nazwy "Zjednoczone Królestwo" i "Wielka Brytania". Secesjoniści chcą też, by Szkocja pozostała monarchią konstytucyjną, a więc królować wciąż będzie Elżbieta II.
4. JAKA WALUTA?
To dwie chyba najbardziej priorytetowe kwestie w ewentualnych negocjacjach Szkocja-Wielka Brytania. Szkoci nie chcą utraty funta. Ich rząd postuluje unię walutową ze Zjednoczonym Królestwem, co zapewniłoby monetarną stabilność niepodległej Szkocji. W innym wypadku miejscowe banki utraciłyby wsparcie Bank of England, centralnego banku w UK.
Jest tylko jeden problem: trzy największe brytyjskie partie odmawiają. Mówią: dostajecie suwerenność, tracicie funta. A nawet jeśli doszłoby do walutowej unii, Szkocja musiałaby oddać władzę nad polityką pieniężna i fiskalną. A co to za niepodległość?
Są jeszcze inne scenariusze, w tym nowa waluta (eksperci ostrzegają przed ucieczką kapitału) oraz przyjęcie euro (które potrwa lata).
Jedno jest pewne – rozważania na ten temat już przyniosły pierwszą negatywną konsekwencję referendum. Z powodu tej niepewności funt osłabił się względem dolara najmocniej od 10 miesięcy.
Ta niepewność uderza też w instytucje finansowe. Przedstawiciele Royal Bank of Scotland już zapowiedzieli, że po oderwaniu się Szkocji od Korony przeniosą swoje siedziby z Edynburga do Londynu. To samo zrobiła duża firma inwestycyjna Standard Life. – Przeniesienie siedzib wielu banków i instytucji może nieść za sobą bardzo duże koszty, bowiem sektor bankowy w Szkocji jest blisko dwunastokrotnie większy niż szkocka gospodarka – twierdzi w "Gazecie Wyborczejekspert Brytyjsko-Polskiej Izby Handlowej Michael Dembiński.
Inni eksperci przewidują, że po głosowaniu na "tak" w Wielkiej Brytanii rozpocznie się kryzys: funt może stracić na wartości nawet 10-20 proc. w stosunku do dolara.
5. CO Z BRYTYJSKIM DŁUGIEM?
Jeśli Szkocja opuści Zjednoczone Królestwo, będzie mu dłużna około 130 miliardów funtów – 10 proc. całego długu publicznego. Zwolennicy secesji mówią, że jest w stanie zapłacić i będzie lepiej zarządzać zadłużeniem. Ale to zagadka: trudno prognozować ze stuprocentową pewnością, czy nowe państwo będzie wypłacalne. To zależy od wielu czynników.
Agencja Standard & Poor’s ostrzega, że szkocka gospodarka będzie podatna na wstrząsy, bardzo zależna od "wrażliwych" dochodów z sektora ropy i gazu.
6. KTO WEŹMIE ROPĘ?
To bardzo ważne pytanie, bo Wielka Brytania to największy producent ropy w Unii Europejskiej. Jej pokłady w 90 proc. znajdują się na terenie Szkocji (Morze Północne). Brytyjczycy będą chcieli udziałów w produkcji i rezerwach. Jak to podzielić? I od razu kolejny problem: jak wycenić ropę?
Szkocja twierdzi, że jest warta 1,5 biliona funtów i że starczy jej na długo, spokojnie do 2050 roku. Brytyjczycy mówią, że Edynburg przeszacował o 40, może 60 procent. Na tym polu zapowiada się więc poważny konflikt. Tym bardziej, że BP, firma, która w rejonie wydobycia zatrudnia 4 tys. osób, wydała oświadczenie popierające tezę brytyjskiego rządu. Wezwała też Szkotów do zagłosowania w referendum na "nie".
7. CZY SZKOCJA BĘDZIE CZŁONKIEM UNII EUROPEJSKIEJ?
Kontrole graniczne, paszporty – te sprawy w kontekście referendum interesują nie tylko Szotów. Secesjoniści przekonują, że granica Szkocji z Wielką Brytanią będzie otwarta. Władze w Londynie odpowiadają, że niekoniecznie – dopóki Szkocja nie stanie się członkiem Unii bądź nie przystąpi do Common Travel Area, wspólnego obszaru podróży, w którym paszporty nie są wymagane. Nie ma tutaj 100 proc. pewności, dlatego też na przygranicznych terenach poparcie dla secesji jest mniejsze niż gdzie indziej.
To, że Szkocja wejdzie do Unii Europejskiej, raczej nie ulega wątpliwości. Pozostaje pytanie, kiedy? Salmond utrzymuje, że negocjacje akcesyjne można załatwić w 18 miesięcy. Nie ma jednak na to większych szans.Akcesja może potrwać nawet pięć lat. Zastrzeżenia mogą zgłaszać państwa typu Hiszpania czy Belgia, które mają problemy z separatystami.
8. CZY POLACY MAJĄ SIĘ MARTWIĆ?
Nie. Przeciwnicy niepodległości Szkocji grozili, że w razie niekorzystnego dla nich wyniku głosowania Polacy stracą prawo pobytu w kraju i będą musieli wyjechać. Szef szkockiej dyplomacji uspokoił, że tak się nie stanie. I raczej można mu wierzyć, bo tamtejsze władze są bardziej prounijne niż brytyjskie. Londyn ogranicza pomoc socjalną dla imigrantów, a w Szkocji takich restrykcji nie należy się spodziewać. Czyli Polacy na niepodległości jeszcze mogą zyskać.
Tym bardziej, że Szkocja potrzebuje imigrantów. Ich społeczeństwo się starzeje, a jednocześnie rząd chce odrzucić brytyjski plan podwyższenia wieku emerytalnego do 67. roku życia. System emerytalny mają więc zasilać obcokrajowcy.
9. JAKA ARMIA?
W polityce obronności najważniejszym punktem zapalnym jest broń atomowa. W bazach na terenie Szkocji stacjonują okręty podwodne z rakietami balistycznymi Trident. Secesjoniści chcą się ich pozbyć, mówią, że ich utrzymanie jest za drogie. Ten proces też będzie długi i trudny. Jeden z brytyjskich think tanków ocenia wręcz, że może to zmusić Wielką Brytanię do porzucenia programu nuklearnego.
Szkocja już szykuje ambitne plany utworzenia własnej armii. Bo Londyn ponoć ograbia ją z pieniędzy na obronność i ignoruje potrzeby. Szkotom marzy się budżet wojska na poziomie 2,5 mld funtów (wzrost z 1,6 do 2 proc. PKB). W momencie secesji ich siły mają liczyć 3,5 tys. żołnierzy zawodowych i ponad 1 tys. rezerwistów. Do tego dochodzą siły lotnictwa i flota.
Znaków zapytania i tutaj jest sporo. W Szkocji nie ma kadr z doświadczeniem w zarządzaniu wojskiem czy organizowaniu przetargów na uzbrojenie. Spora część jednostek armii brytyjskiej, m.in. elitarnych Royal Marines, to Szkoci. Co z nimi?
Edynburg ogłosił też, że właściwie jedną nogą jest w NATO. Sekretarz generalny sojuszu odparł jednak, że nie ma mowy o automatycznym członkostwie. Czyli znów lata oczekiwania.
10. JAKIE BĘDĄ KONSEKWENCJA POLITYCZNE?
Spekuluje się, że w przypadku niepomyślnego wyniku referendum David Cameron może podać się do dymisji. Bardziej prawdopodobne jest jednak głosowanie nad wotum zaufania. Presja bez wątpienia będzie: nie tylko ze strony opozycji, ale i konserwatystów - unionistów. Pozycja premiera osłabnie.
Kolejny możliwy efekt to opóźnienie brytyjskich wyborów zaplanowanych na maj 2015 roku. Taki scenariusz uniemożliwiłby Szkotom głosowanie na przedstawicieli kraju, który właśnie opuszczają. Czy namiesza w brytyjskiej polityce? Niekoniecznie. Analitycy wykazali ostatnio, że szkoccy deputowani od lat nie mieli dużego wpływu na skład rządu.