W tym tygodniu ma się odbyć głosowanie nad przyjęciem Konwencji o zwalczaniu i zapobieganiu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Przedstawiciele Kościoła znowu zaatakowali dokument. - To szerzenie ideologii gender! - grzmiał bp Ryczan w swoim przemówieniu na ten temat. Dlaczego dokument, który służy słusznej sprawie ma tyle samo przeciwników, co zwolenników?
O co chodzi Kościołowi
Temat Konwencji ciągnie się już od ponad dwóch lat. Dokument został podpisany przez Polskę w grudniu 2012 roku, jednak był to dopiero pierwszy etap, niezbędny przy podpisywaniu umów międzynarodowych. Żeby Konwencja zaczęła obowiązywać, parlament musi przyjąć ustawę upoważniającą prezydenta do ratyfikowania dokumentu. Właśnie tego będzie dotyczyło głosowanie, mające się odbyć w tym tygodniu w Sejmie. Ten akt prawny ma na celu przeciwdziałanie wszelkim formom przemocy wobec kobiet. Stwarza także ramy prawne do ścigania i likwidowania przemocy.
Wydawać by się więc mogło, że zwalczanie przemocy jest postulatem, z którym trudno komukolwiek się nie zgodzić, a przyjęcie powyższego dokumentu powinno być tylko formalnością. Tak się jednak nie stało. Zastrzeżenia zgłosił m.in. episkopat Polski. Biskupi zaznaczyli, że walczenie z przemocą jest jak najbardziej słusznym działaniem, jednak alarmujące są pewne zapisy tego dokumentu. Według kleru, Konwencja sugeruje, że przemoc wobec kobiet jest systemowa i zależy od religii, tradycji i kultury. Jednym słowem dokument uderza w polską rodzinę, a więc jest zły. Ponadto księża sugerują, że jest to prawo niejako narzucone nam przez Unię Europejską.
– Konwencja nie uderza w rodzinę, a jedynie w stereotypy, jakie wokół tradycyjnej rodziny narosły - ripostuje argumenty Kościoła prawniczka prof. Monika Płatek.
Jak dodaje, dzięki Konwencji już teraz zobaczymy jak wiele mamy do zrobienia. – Wciąż bowiem nie wszyscy jasno rozumieją, że niepłacenie alimentów to przemoc ekonomiczna. Dopiero niedawno, i ze względu na Konwencję, do kodeksu karnego wpisano stalking, zniesiono wnioskowe ściganie zgwałcenia, od niedawna ze zrozumieniem mówi się też o przemocy psychicznej. To są stereotypy, z którymi już dzięki Konwencji się mierzymy, a sporo jeszcze tego pozostało. Np. w zakresie przemocy wobec mężczyzn – zaznacza profesorka.
Twarde dane
Zastrzeżenia przeciwników budzi też fakt, że Konwencja mówi przede wszystkim o przemocy wobec kobiet, a nie ogólniej – ludzi. Twarde dane nie pozostawiają jednak złudzeń, że ofiarami przemocy są w Polsce przede wszystkim panie. Co roku w naszym kraju, w wyniku „nieporozumień rodzinnych”, ginie 150 kobiet i 30 dzieci. Ponad 800 tys. kobiet jest ofiarami agresji, a 80 proc. wszystkich gwałtów na kobietach jest dokonywanych przez osobę znaną poszkodowanej – partnera lub kogoś z rodziny. Wreszcie najsilniejszy argument: ponad 95 proc. sprawców przemocy domowej to mężczyźni, 91 proc. ofiar to kobiety i dzieci.
Złowrogi gender
W treści dokumentu pojawia się też słowo, które ostatnimi czasy robi zawrotną furorę, a mianowicie płeć kulturowa, czyli legendarny gender.
Zarówno duchowni, jak i prawicowe środowiska sugerują, że przemycenie tego pojęcia ma na celu rozmydlenie sztywnych granic płci biologicznej i pozwolenie na promowanie zachowań i orientacji nienormatywnych, takich jak homoseksualizm czy transwestytyzm.
– To wiąże się z przekonaniem, że płeć można sobie wybrać. Jest to wdrażanie ideologii gender. Można mieć obawy, że wyłonią się strażnicy takiej ideologii. W ten sposób możemy mieć do czynienia z orwellowskim światem – mówił na debacie zorganizowanej przez Uniwersytet Jagielloński profesor Kazimierz Baran.
Z kolei inny wykładowca, dr Andrzej Bryk, w ramach referatu wygłaszanego na tej samej debacie tłumaczył: – Mamy obecnie do czynienia z ogólnym załamaniem się relacji między płciami, brutalizacją, a nie tylko jedynie przemocą wobec płci żeńskiej. Patrząc z tej perspektywy pytanie, na jakie próbuje odpowiedzieć Konwencja, jest złe. Pytanie takie powinno brzmieć: skąd ta brutalizacja relacji? Dlaczego zbrutalizowany został seks i inne relacje między mężczyzną a kobietą? Kolejne pytania, jakie należy postawić to dlaczego to, co kiedyś było dewiacją, jest dziś normalne, jak homoseksualizm, i dlaczego to, co kiedyś było normalne dzisiaj jest nienormalne, jak danie klapsa dziecku – zaznaczył naukowiec.
Problemy z prawem
W związku z sejmowym głosowaniem swoje stanowisko na ambonie zaprezentował też biskup Ryczan. O Konwencji wypowiadał się negatywnie. – Ogranicza ona prawa rodziców do wychowania, podstępnie wprowadza ideologię gender. Przecież w Polsce kobieta jest bardziej szanowana niż w innych krajach europejskich. Panie i panowie parlamentarzyści wszystkich ugrupowań politycznych, nie pozwólcie ideologicznym lękom dotykać polskiej rodziny. Rodzina i dom rodzinny są bastionem polskości, patriotyzmu, tradycji, rozwoju i wiary – grzmiał duchowny.
Profesor Monika Płatek w odpowiedzi na te wątpliwości stwierdza, że "zastanawiająca" jest taka aktywność duchownych w tym temacie. - Świadomi przecież rozmiaru przemocy wobec kobiet i przemocy w rodzinie, tak bardzo przeciwni są ratyfikowaniu Konwencji o zapobieganiu przemocy wobec kobiet i dzieci. Z wypowiedzi biskupa pobrzmiewa nieracjonalny lęk raczej o utratę własnych wpływów i własnych interesów - podkreśla prof. Płatek.
- To nie Konwencja przecież odpowiedzialna jest za statystyczny spadek osób uczęszczających do kościoła, a zniechęcenie wiernych postawą samych hierarchów. Księża płodzą dzieci, ale uchylają się od obowiązku łożenia na swoje potomstwo i od ojcowskich obowiązków. Księża molestują nieletnich, ale brak wyraźnej woli wyrównania szkód. Zakonnice winne znęcania się nad powierzonymi im dziećmi ze szczególnie dotkniętych rodzin uchylają się od konkretnych działań naprawczych i zapobiegawczych. Hierarchowie mieszkają w pałacach, żyją dostatnio i od innych, a nie od siebie, wymagają prostoty i ubóstwa. To, a nie Konwencja, sprawia, że ludzie postrzegają postawę i słowa wielu duchownych jako powodowane nie tyle miłością bliźniego, co hipokryzją – zaznaczyła.
Prawniczka dodała też, że w Polsce Konwencja jest potrzebna przede wszystkim ze względów prawnych.
Głosowanie dotyczące Konwencji o zwalczaniu i zapobieganiu przemocy wobec kobiet ma się odbyć na najbliższym posiedzeniu Sejmu.
Reklama.
Prof. Monika Płatek
Nie możemy mówić, że Europa nam coś narzuca, bo Polska jest jej częścią i to istotną. Nasze przystąpienie do Rady Europy w 1991 r. i do Unii Europejskiej w 2004 r. było świadomym i w pełni suwerennym krokiem. Europejska Konwencja Praw Człowieka jest częścią naszego prawa, a wyroki wydawane w Europejskim Trybunale Praw Człowieka nie sądzą naszych matek i ojców, a wpływają na podwyższenie standardów prawa i praw człowieka w naszym kraju. I dzieje się to przy udziale także polskich sędziów i prawników w polskich i europejskich sądach. Dzięki nim, polski ustawodawca sam doszedł do wniosku, że za dużo stosujemy np. kar pozbawienia wolności i potrzeba nam więcej probacji.
Fragmenty Konwencji o przeciwdziałaniu przemocy
„płeć społeczno-kulturowa” oznacza społecznie skonstruowane role, zachowania, działania i atrybuty, które dane społeczeństwo uznaje za odpowiednie dla kobiet lub mężczyzn; (Art. 3c.)Strony podejmują się uwzględnienia perspektywy płci społeczno-kulturowej we wdrażaniu i ocenie wpływu zapisów niniejszej konwencji (Art.6c.)
profesorka Monika Płatek
Potrzebujemy tej konwencji, bo w Polsce wciąż borykamy się z nieskładnością własnego prawa. Np. dziewczyna, która urodzi dziecko w wieku 16 lat, może uzyskać pełnoletniość w świetle prawa tylko poprzez zawarcie małżeństwa. Dopiero taka sytuacja pozwoli jej zostać prawną opiekunką dziecka. I tutaj nie mówimy o biologicznym uwarunkowaniu płci, tylko właśnie kulturowym. Konwencja pozwoli wytyczyć obszary, które projektują zachowania przemocowe, a dzięki temu skuteczniej im zapobiegać