Marek Migalski w rozmowie z naTemat mówi, że ostatni weekend nie należał do Zbigniewa Ziobro, ale nie oznacza to końca Solidarnej Polski. Europoseł PJN twierdzi, że Ziobryści nie mogą wrócić do PiS, bo czekałaby na nich nie połowa królestwa i tuzin dziewic, tylko cela, dyby i wymyślne tortury. Według niego sobotni apel Jarosława Kaczyńskiego wzywający Ziobrę do powrotu był dobrym i skutecznym ruchem stawiającym lidera SP w trudnej sytuacji nie tylko dzisiaj, ale również w przyszłości.
Jarosław Kaczyński jest delfinem polskiej prawicy?
Delfinem miał być Zbigniew Ziobro, ale okazał się nie tyle rybą, którą delfin przecież nie jest, co mniej żywotnym zwierzęciem. Delfiny w Polsce giną młodo i dosyć szybko. Ostatni weekend nie należał do jego najlepszych, zarówno pod względem wizerunkowym, jak i politycznym. Dostał nauczkę od Jarosława Kaczyńskiego. Okazało się, że podgryzanie prezesa PiS będzie o wiele trudniejsze, niż to się Zbyszkowi wydawało. Ten weekend, niestety, należał do Kaczyńskiego.
Niestety?
Jego przywództwo na prawicy gwarantuje długoletnie rządy Donalda Tuska, chociaż on jest tak samo nieskuteczny i nieudolny w swojej opozycyjności jak Donald Tusk w rządzeniu.
Pojawiają się komentarze, że to koniec Solidarnej Polski.
Takie pogrzeby są zawsze przedwczesne. Wielokrotnie kładziono do grobu PJN. Podobnie w latach 90. kładziono do grobu politycznego Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska. Polska polityka jest tak niezwykła i tak niespodziewana, że radziłbym wszystkim tym, którzy spisują kogoś na straty, by powstrzymali się od komentarzy w tym stylu. Ten weekend nie należał oczywiście do Zbigniewa Ziobro.
Ale po weekendzie obszedł wszystkie możliwe programy telewizyjne.
Łamiącym głosem tłumaczył się z tego, dlaczego miał łamiący się głos. Został ograny, ze szkodą dla sprawy, dla której się tam spotkali. Chodziło o wolność mediów i Telewizję Trwam. Jarosław Kaczyński wykorzystał to do rozliczenia się ze swoją polityczną konkurencją. Wart Pac pałaca.
Ziobryści mieli w sondażach od 2 do 6 proc. Czy to już przeszłość?
Bardzo ciężko odpowiedzieć na to pytanie. Banalne byłoby wyciąganie prostego wniosku, że jeśli Ziobro miał zły weekend, to spadnie mu poparcie. W Polsce dzieje się jednak tak, że wystarczy występować w mediach, żeby odnotować wzrost poparcia. Największy wzrost notowań przed ostatnimi wyborami PJN miał po odejściu Joanny Kluzik-Rostkowskiej.
W czerwcu ubiegłego roku.
Żartobliwie powiem, że byliśmy wtedy obecni w mediach. Zostaliśmy pokazani jako ekipa, która walczy o swoje ideały i która nie poszła na wyprzedaż do Platformy Obywatelskiej. To dało nam trochę sympatii społecznej.
Solidarna Polska ma kilkakrotnie mniejszą rozpoznawalność, niż sam Ziobro.
Ludzie zaczynają kojarzyć Solidarną Polskę ze Zbigniewem Ziobro, który ma rozpoznawalność znacznie większą. To paradoksalnie może jej pomóc. Może być to jednak pomoc krótkotrwała. Ludzie usłyszeli o Solidarnej Polsce, ale w kontekście kuriozalnym, czyli tłumaczenia się z tego, że Beata Kempa zgubiła buciki, a Ziobro miał chrypkę. To nie są informacje, które zachęcałyby do głosowania na tę partię.
Czy w ciągu kilku, kilkunastu najbliższych miesięcy może dojść do połączenia się Solidarnej Polski z PiS? Gdyby Ziobryści wrócili do Prawa i Sprawiedliwości, byliby politykami marginalnymi. Ziobro był przecież wiceprezesem PiS.
Nie wykluczam, że za parę lat dojdzie do jakiejś formy współpracy. Ci politycy na pewno nie wrócą do Prawa i Sprawiedliwości, bo ich los byłby bardzo smutny. Porównałem to do sytuacji, w której gdyby wrócili do tego zamku, którym jest PiS, to nie czekałaby na nich połowa królestwa i tuzin dziewic, tylko cela, dyby i wymyślne tortury. Jakakolwiek współpraca z PiS jest możliwa tylko na zasadzie porozumienia między partiami. Oni nie mogą wrócić do PiS, bo zostaliby rozszarpani przez aparat partyjny jako zdrajcy.
"Rzeczpospolita" pisała, że politycy obu partii nieoficjalnie mówią, że jest możliwa wspólna lista. To dziwne, bo liderzy SP objeżdżają Polskę. Niedawno mieli kongres założycielski.
Ludwik Dorn na swoim blogu napisał, że redaktorowi Wybranowskiemu często zdarza się mijać z prawdą. Nie tyle "Rzeczpospolita" napisała, co Pan Wybranowski napisał. Między tym, co pisze Wybranowski, a rzeczywistością bardzo często można zaobserwować ogromny dystans.
Wojciech Wybranowski dużo pisze o sytuacji w PiS i Solidarnej Polsce.
To prawda. Jeśli ktoś się czymś zajmuje, nie zawsze oznacza, że jego pracę należy ocenić jako rzetelną. Gdybym zaczął pisać o ślimakach, to pisałbym dużo. Nie oznaczałoby to jednak, że moje pisanie ma jakąkolwiek wartość dla miłośników ślimaków.
Mam wrażenie, że sobotnim wystąpieniem Kaczyński pokazał, jak świetnym jest politykiem.
To był jeden z momentów, w którym Jarosław Kaczyński pokazuje, że jest jednym z dwóch najsilniejszych polityków w Polsce i że ma prawo być określanym jako jeden z najważniejszych ludzi ostatniego 20-lecia. To był dobry i skuteczny ruch stawiający Ziobrę w trudnej sytuacji nie tylko dzisiaj, ale również w przyszłości.
Ludzie zapamiętają tę sytuację.
Ziobro przejmuje tylko część PiS-owskiego elektoratu. Jeśli nawet na chwilę wzrośnie mu poparcie, to będzie on oskarżany o to, że nie podjął wyciągniętej ręki do Jarosława Kaczyńskiego. Wszyscy będą pamiętać, że to Kaczyński wyciągnął rękę jako pierwszy. Podkreślam jednak, że była to ręka wyciągnięta w celu zaduszenia Ziobry, ale gest miał wymiar telewizyjny. Ludzie będą pamiętać przede wszystkim Jarosława Kaczyńskiego. Tego, który dąży do jedności, co w tym obozie jest wartością samą w sobie. W przyszłości może to oznaczać duże dla Zbigniewa Ziobro, jako tego, który odrzucił ideę porozumienia.
Solidarna Polska o katastrofie smoleńskiej mówi inaczej niż PiS. Krytykuje rząd, ale nie głosi tez o zamachu.
Z racjonalnego punktu widzenia to mi się podoba. Z punktu widzenia politycznego jest to jednak samobój. Solidarna Polska postanowiła być jeszcze bardziej radykalna niż PiS. W kwestii katastrofy próbuje zachowywać się rozsądnie. To niespójne z linią partii. Albo się przebija PiS w radykalizmie, albo próbuje się być subtelnym. Ale od subtelności to jesteśmy my w PJN :-)
Jest możliwa współpraca PiS, PJN i SP?
W konkretnych sprawach jesteśmy gotowi współpracować i z PiS, i z Platformą. Nie mamy syndromu oskarżania kogoś, że jest zdrajcą czy faszystą. W sprawach dobrych dla Polski PJN jest otwarty, żeby współpracować z tymi, którzy myślą i mają sensowne pomysły. Natomiast na zjednoczenie czy na powrót do PiS nasi wyborcy nie powinni liczyć. Chyba by nawet tego nie chcieli.
Czyli nie ma szans na wspólną listę PiS-SP-PJN?
Jarosław Kaczyński wykluczył taką możliwość. Powiedział, że jego apel o zjednoczenie prawicy dotyczy wszystkich, oprócz PJN. Akceptujemy i przyjmujemy ten fakt z godnością.