
Eskalacja konfliktu na Ukrainie sprawiła, że politycy i media znowu zaczęli interesować się energetyką. Z ust rządzących w tym kontekście najczęściej pada słowo "bezpieczeństwo". Polska ma być stabilna i niezależna energetycznie, a więc bezpieczna. Niestety, za słowami nie zawsze idą czyny – rządowy dokument "Polityka Energetyczna Polski do 2050 r." został dość jednoznacznie skrytykowany przez ekspertów.
Pobieżność, brak konkretów, niezbyt rozwojowa wizja, liczne nieścisłości – tak, w skrócie, można opisać "Politykę energetyczną Polski do 2050 roku". Do powstania tego dokumentu – co jest osobną historią – Rada Ministrów powołała specjalny zespół, złożony z przedstawicieli izb, firm i świata nauki.
Nasz bloger i ekspert ds. Energetyki Adam Rajewski nawet w swoim wpisie, że cały dokument przygotowany jest... "niechlujnie".
Zaprezentowane dokumenty przygotowane są po prostu źle. Nawet bardzo. I nie chodzi tu wcale o ogólną myśl przewodnią polityki, bo ta jest całkiem poprawna (choć z jedną poważną wadą). Chodzi natomiast o wielką niechlujność w przygotowaniu opublikowanych dokumentów. Jest ona widoczna na bardzo wielu poziomach.
Niestety, również w sferze merytorycznej rządowy dokument zawiera np. nieścisłości. W poszczególnych rozdziałach analizy i prognozy opierają się na danych z różnych lat, brakuje statystyk z 2013 roku, a więc bardzo istotnych z punktu widzenia energetyki, chociażby w branży węglowej. W niektórych zaś zestawieniach nie podano w ogóle źródła danych czy informacji na czym statystycznie opierają się prognozy.

