– Jeśli reklamowany jest żel pod prysznic, to stosowne jest pokazanie osoby pod prysznicem, ale jeśli mówimy o usługach bankowych, to jaki jest związek nagości do produktu? – pyta retorycznie Lesław Sierocki ze stowarzyszenia "Twoja Sprawa", które jako jedyne w Polsce zajmuje się kwestiami etycznymi w przestrzeni publicznej i reklamach.
Swoja działalność zaczęli od dwóch osób, które powiedziały "nie" wszechobecnej nagości w przestrzeni publicznej, reklamach telewizyjnych, prasowych i w internecie. Obecnie działają w pełni profesjonalnie: mają swoje biuro, wspiera ich 20 tys. osób, a z ich zdaniem liczy się branża marketingowa. A to za sprawą ich wielu sukcesów.
Stróż prawości
– Przykładem sukcesu może być nasza akcja z 2011 roku. W "Tele Tygodniu", który jest największy magazynem z programem telewizyjnym w Polsce, były publikowane reklamy zachęcające do ściągania filmów pornograficznych po wysłaniu smsa. Z czego niestety korzystały też dzieci. Po interwencji konsumentów firma Bauer wycofała się z tego typu publikacji – wyjaśnia w rozmowie z naTemat Leszek Sierocki ze stowarzyszenia "Twoja Sprawa".
"STS" doprowadziło też do zakończenia wielu kampanii w trakcie ich trwania. Jak chociażby na początku zeszłego roku, firma Heyah wykorzystywała w swoich reklamach wizerunek Lenina. Tam była trochę inna kwestia niż seksualizacja reklamy, bo chodziło o nieetyczne wykorzystanie wizerunku zbrodniarza, który miał zachęcać do kupna ich usługi.
Sierocki podkreśla, że większość akcji stowarzyszenia kończy się sukcesem, jeśli za takowy uznamy orzeczenia Rady Reklamy, która stwierdza, że dana reklama była prowadzona niezgodna z odpowiedzialnością społeczną. – Mamy już dużo takich orzeczeń na koncie, a branża reklamowa bierze pod uwagę te decyzje – chwali się nasz rozmówca.
Stowarzyszenie stawia sobie za cel czyste media, marketing i przestrzeń publiczną. Przedstawiciel "Twojej Sprawy" nie chce, aby normą było eksponowanie przedmiotowego traktowania kobiet, wulgarnych i seksualizujący reklam. – Chcielibyśmy, aby przestrzeń publiczna była przyjazna i żeby na spacerze dzieci nie stykały się z treściami, które są dla nich niewłaściwie – dodaje.
Sierocki zwraca uwagę, że ich misja to nie tylko kwestia estetyki. – W naszych działaniach jesteśmy bardzo mocno osadzeni w rzetelnych badaniach, staramy się je nagłaśniać, a szczególnie ciekawe publikacje zagraniczne również tłumaczyć. Mówią one, że obcowanie np. przez dziewczynki z rozerotyzowaną reklamą powoduje bardzo konkretne skutki w ich psychice. Dużo bardziej skupiają się one na swojej cielesności, seksualności, spada poziom ambicji do rozwoju osobowości, zaangażowania w naukę, występują zaburzenia odżywiania (bo dążą one do wyidealizowanych obrazów, które tworzą graficy w agencjach reklamowych) depresje czy spadek nastroju – przekonuje.
Stowarzyszenie uważa, że o seksualności trzeba z młodzieżą i dziećmi rozmawiać, ale to rodzic powinien mieć prawo dokonania tej decyzji samodzielnie. – A nie być zmuszanym przez koncern do oglądania reklamy marki odzieżowej House, która spowoduje, że zacznie się on tym interesować wcześniej niż powinien – zaznacza Sierocki.
Pornokrucjata
Zwalczanie "nieczystej reklamy" to jeden aspekt działalności warszawskiej organizacji. Drugi to walka z pornobiznesem. Jak twierdzą jej przedstawiciele "to też bardzo duży problem, który trapi polską młodzież". – Badania pokazują, że połowa chłopców w gimnazjach ogląda filmy pornograficzne regularnie (kilka-kilkanaście razy w miesiącu), a z tego 15 proc., czyli co siódmy chłopiec, robi to codziennie. Pornografia to brutalne i uprzedmiotawiające obrazy które nie mają nic wspólnego ze zdrowym stosunkiem seksualnym. Ona wypacza wrażliwość młodego człowieka. Dlatego chcemy odsunięcia jej jak najdalej od dzieci i młodzieży – mówi Sierocki.
Dzięki działalności "STS" udało się zatrzymać wzrost brutalizacji reklamy – nieśmiało mówią jej przedstawiciele. To właśnie na jej fali powstało stowarzyszenie "Twoja Sprawa". – Przez ostanie 10-15 lat dało się zaobserwować tendencje wzrostową w tym zakresie. Organizując akcje i angażując coraz więcej osób, nieśmiało można powiedzieć, że ta fala się zatrzymała i obecnie toczy się dyskusja o to, gdzie ten punkt równowagi powinien być utrzymany – zaznacza rozmówca naTemat.
Dzięki ich akcjom Rada Reklamy jest dużo bardziej wrażliwa na naruszenie etyki i stanowcza w swoich decyzjach. Branża też wydaje się rozumieć, że pewne rzeczy nie przejdą w reklamie. – Z drugiej strony, goście z USA i Wielkiej Brytanii, których zaprosiliśmy na naszą ubiegłoroczną konferencję w Sejmie, przechadzając się po Warszawie byli zaszokowani i uznali, że to co u nas zobaczyli, to USA i Wielkiej Brytanii by nie przeszło – wyjaśnia Sierocki. Zatem jeszcze sporo pracy przed nimi i nami samymi.
Zdarzyło się kilku recydywistów. Do takich można zaliczyć producenta napoju marki Black. Obecnie to czym się zajmujemy to firma LPP, która od wielu już lat i w przypadku kilku swoich marek, wykorzystuje reklamy celowo skandalizujące