– Spier**** – to była odpowiedź na moją kolejną już prośbę o zwrot długu – napisała na Facebooku publicystka "Krytyki Politycznej" Kinga Dunin. Jak twierdzi, pisarz Ignacy Karpowicz pożyczył od niej ponad 13 tys. złotych i nie kwapi się, by oddać pieniądze. Dlatego upubliczniła spór. Teraz dostaje wsparcie kolegów i koleżanek ze środowiska. – Okazało się, że Karpowicz nie jest przyzwoitym człowiekiem. Nie podam mu ręki, dopóki nie zwróci pieniędzy – mówi naTemat Agnieszka Graff.
Dunin zdecydowała się napisać o całej sprawie, bo prywatne rozmowy i prośby o uregulowanie należności mają nie przynosić efektu. "Spier****"", "może ci oddam, a może nie oddam" – tak opisuje ostatnie reakcje Karpowicza. – Przypominanie o zobowiązaniach już za pierwszym razem jest dla mnie irytujące i niezręczne, jeśli jednak trzeba to powtarzać kilkakrotnie, także upokarzające. Nie chcę tego więcej robić – skarży się.
Szczegółów i okoliczności pożyczki nie ujawniła. Dziś nie odebrała telefonu. Z kolei Karpowicz jeszcze nie odniósł się do postawionych zarzutów - na razie ignoruje próby kontaktu z naszej strony.
W obronie Dunin
To, co wiadomo na pewno, to że spór publicystki ze znanym pisarzem, którego książka "Ości" została nominowana do tegorocznej Nagrody Nike, wzbudził duże emocje w środowisku "Krytyki Politycznej". Póki pozostawał prywatny, wiedziało o nim niewiele osób. Teraz lewicowi aktywiści, którzy informację o długu Karpowicza udostępniają na Facebooku, stają po stronie Dunin. Chęć pomocy dla publicystki zadeklarował m.in. Tomasz Piątek, publicysta "Gazety Wyborczej", a wcześniej "KP".
– Zarzuty Kingi są udokumentowane w korespondencji. Próbowała rozwiązać to polubownie, ale się nie udało. Spór trwa od pewnego czasu. Z jednej strony pisarze korzystają z pewnych szczególnych przywilejów, ale z drugiej strony stawia się im pewne standardy etyczne. Osoba, która udziela się publicznie, wypowiada na różne tematy, winna jest przestrzegać pewnych zasad – komentuje dla naTemat feministka Kazimiera Szczuka.
Sprawa długu jest dodatkowo zaskakująca, bo Dunin i Karpowicz byli przyjaciółmi, o czym sami mówili publicznie. Dunin stała się nawet pierwowzorem postaci z "Ości". Razem opowiadali o książce w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej".
– Na gali Najka powinien się pojawić komornik, gdyby co – napisał na Facebooku Michał Cichy, były członek jury Nagrody Nike, odnosząc się do nominacji dla "Ości".
Sprawa publiczna
Agnieszka Graff, pisarka i publicystka związana z "Krytyką Polityczną", w rozmowie z naTemat przekonuje, że konflikt o pieniądze to nie jest "plotka", którą należałoby zamieść pod dywan. Sama Dunin zdecydowała się o nim napisać, a Karpowicz to przecież osoba publiczna, na której ocenę takie informacje mogą mieć wpływ.
– O ile prywatne relacje nie powinny publiczności obchodzić, o tyle długi są częścią życia społecznego, tak jak np. niepłacenie alimentów. To nie jest plotka, to jest po prostu nieuczciwość, która powinna zostać nagłośniona – stwierdza.
– Karpowicz musi uświadomić sobie, że niezależnie od tego, jakie się ma stosunki prywatne, niezwrócone pieniądze stanowią plamę na honorze. To są naprawdę duże pieniądze, za które w naszym środowisku żyje się pół roku. Kinga, po naprawdę długiej historii upominania się o zwrot długu, zdecydowała się sprawę upublicznić. Rozpoczęła się środowiskowa akcja przypominania. Uważam, że właśnie od tego jesteśmy środowiskiem – dodaje.
Graff ceni pisarstwo Karpowicza, ale uważa, że "zachowuje się z niesłychaną arogancją i pogardą". – Niektórzy artyści uważają, że im wolno więcej, ale to nieprawda. Przyzwoitość obowiązuje wszystkich. Nie wiem jak inni, ale ja nie podam mu ręki, dopóki nie zwróci pieniędzy. Spłata długu i publiczne przeprosiny pozwoliłyby mu odzyskać twarz – kwituje.
Tego samego zdfania jest Szczuka. – To jest taka sytuacja, w której nie mogę podtrzymywać dobrej opinii o pisarzu, który tak postępuje. Mam nadzieję, że nacisk publiczny osiągnie pewien efekt. Nie chodzi nawet o sam fakt niepłacenia długów, a o hipokryzję - istnienie przekonania, że coś zostanie w sferze prywatnej. W tym przypadku nie zostanie – podkreśla.
Trzeba dostosować prawo imigracyjne, aby osoba, która tworzy tutaj startup, wchodzi do zarządu i pozyska inwestora, mogła uzyskać szybko pozwolenie na pobyt na czas prowadzenia działalności. Dzisiaj może to być tylko kilka miesięcy.