Neoliberalizm gospodarczy wyciąga z nas najgorsze cechy - stwierdza prof. Paul Verhaeghe, psycholog, w artykule dla "Guardiana". Trudno uwierzyć, że uważany za najlepszy z dotychczasowych systemów może budzić w nas aż tak negatywne instynkty. Niestety, jest w tym sporo prawdy.
Ludzie jak przedmioty
Profesor Verhaeghe odnosi się do swojej praktyki lekarskiej i już na wstępie materiału zaznacza, że nie ma najmniejszych wątpliwości, że dzisiejszy system ekonomiczny bardzo ściśle oddziałuje na kondycję jednostki. I niestety, nie czyni nas lepszymi, tylko wręcz przeciwnie.
– Niestety, prawdą jest, że obecny system gospodarczy promuje nasze najgorsze cechy. Zaczynamy traktować siebie przedmiotowo i oceniać ludzi tylko pod kątem korzyści, jakie dana znajomość może nam przynieść. To prawdziwy raj dla psychopatów, którzy do perfekcji są w stanie opanować umiejętność wykorzystywania innych – potwierdza to w rozmowie z naTemat Izabela Kielczyk, psycholożka biznesu.
Zdolni manipulanci
Verhaeghe zauważa, że lata neoliberalizmu pokazały, iż system ten faworyzuje pewne cechy, a inne według jego prawideł są zbędne i szkodliwe. Jaki powinien być człowiek wolnego rynku? Skoncentrowany na sukces, nauczony rywalizowania i bezpardonowego eliminowania konkurentów.
Ważna jest też umiejętność sprzedania się – jesteś doświadczony, masz masę kontaktów i umiejętności. Nawet jeśli po czasie okazuje się, że są to tylko przechwałki, to nieważne. Zmanipulowałeś już kogo trzeba. To prowadzi do kolejnej patologii – człowiek wolnego rynku potrafi gładko kłamać, a równocześnie prawie wcale nie czuje się winny. Czy zatem osiągnął sukces? Niekoniecznie.
– Normalny człowiek czuje się zagubiony. Z jednej strony słyszy, że musi być najlepszy, powinien się szkolić, zdobywać świat, nabywać kolejnych umiejętności. I rzeczywiście to robi. Jednak z drugiej strony w swojej pracy cały czas słyszy komunikat – niezależnie od tego, jak bardzo jesteś dobry i tak na twoje miejsce znajdą sie setki innych, nie jesteś niezastąpiony – podkreśla Izabela Kielczyk.
Nasze kompetencje nigdy nie będą wystarczające, a nasza pozycja pewna – zarówno zawodowa, jak i prywatna. Bo co z tego, że dziś mam mieszkanie na kredyt, samochód, stać mnie na sushi raz w tygodniu i kawę za 15 zł, jeśli mój pracodawca uzna, że jestem już nieprzydatna, cały dobrobyt zniknie, a wysiłek w szkolenie umiejętności może pójść na marne?
Strach i agresja
Czym, zdaniem Verhaeghe, charakteryzuje się dzisiejszy pracownik korporacji? Potrzebuje nieustannej stymulacji. Jest impulsywny i łatwo dostosowuje się do zmian. Decyduje się na ryzykowne rozwiązania. Nie boi się konsekwencji, bo to nie on będzie potem sprzątał bałagan. Dlatego solidarność między ludźmi jest produktem luksusowym.
Kontakty międzyludzkie są powierzchowne i mają charakter czasowy. Jednym słowem – będziemy w kontakcie, tak długo, jak długo będzie to dla mnie korzystne. A jeszcze bardziej przerażający jest fakt, że większy związek emocjonalny mamy z przedsiębiorstwem, dla którego pracujemy niż z jego pracownikami.
Zastraszanie jest taktyką stosowaną nie tylko w szkołach, lecz także w korporacjach. Ma to związek z tzw. przesuniętą agresją. Sami boimy się wciąż o swoje stanowisko i poziom życia, a ten strach wyładowujemy na ludziach, którzy są od nas zależni.
Wolność i bezsilność
Zygmunt Bauman określił te smutne czasy zdaniem: "nigdy nie byliśmy tak wolni, ale równocześnie nigdy nie byliśmy tak bezsilni". Z tym stwierdzeniem w pełni zgadza się psycholożka Izabela Kielczyk.
– Mimo pozornej wolności wyboru, większość osób pracujących w korporacjach ma świadomość, że są trybikami i nie mają wpływu na swój los. Z drugiej strony ten wpływ w systemie neoliberalnym jest jednym ze słów-kluczy. Powstaje coraz więcej szkoleń z manipulacji, NLP, wywierania nacisku na konkretne jednostki. Uczciwość, rzetelne informacje, szczerość w kontaktach biznesowych okazują się być całkowicie zbędne. Po co nam one, skoro po odpowiednich kursach można klienta zmanipulować w taki sposób, by się nie zorientował – tłumaczy.
Artykuł w "Guardianie" traktuje o jeszcze innym niepokojącym zjawisku – infantylizacji pracowników. To, że jesteśmy w pracy uzależnieni od norm, które często ulegają zmianom oraz nie mamy autonomii w działaniu sprawia, że pracownicy przejawiają dziecinne zachowania. Są zazdrośni o drobnostki, np. to, że inny pracownik ma lepsze krzesło, cieszą się z porażek innych, donoszą na współpracowników, kłamią.
Będzie tylko gorzej?
Oczywiście Verhaeghe pisze o pewnej tendencji, swoich wnioskach, które wysnuwa z obserwacji pacjentów. Problemy społeczne związane z neoliberalizmem gospodarczym nie świadczą o tym, że każdy pracownik korporacji jest psychopatą. Chodzi o to, że normy wolnego rynku promują pewne cechy. U niektórych objawiają się one bardziej wyraziście, u innych mniej. Jednak warto zdawać sobie sprawę z tego, że człowiek, o ile nie ma poważnych problemów psychicznych, jest raczej spójną osobowością. To znaczy, że swoje zachowania z pracy będzie przenosił na grunt prywatny.
– Osoba, która skupia się tylko na rachunku zysków i strat zaczyna w ten sposób patrzeć na swojego partnera/swoją partnerkę. To nie wpływa dobrze na związki. Często pojawia się też wypalenie. Każdego pracownika trzeba wykorzystać do cna, nie może być bezczynny, bo to się nie opłaca, dlatego ludzie często zaprzęgani są do pracy całkowicie pozbawionej celu.
Wówczas pojawia się pytanie - po co ja to robię, skoro nikomu nie przynosi to żadnych korzyści? - pyta Izabela Kielczyk.
Jednak psycholożka dodaje, że zauważa, iż ludzi zaczyna uwierać ten system. Fakt, że muszą często działać wbrew swoim zasadom, lekceważyć rzeczy istotne. Niestety, zwykle wówczas odchodzą z pracy, a nie próbują zmienić czegoś w jej strukturach.
Verhaeghe kończy swój materiał niezgodzeniem się z faktem, że obecna sytuacja wynika z tego, że nie mamy autorytetów i norm, gdyż te są integralną częścią naszej osobowości. One się po prostu zmieniły razem z systemem ekonomicznym. I budzą w nas najgorsze instynkty. Jak to się mówi w korporacjach – wszystko jest kwestią priorytetów.
Reklama.
Udostępnij: 498
Izabela Kielczyk, psycholożka biznesu
Brakuje nam zwykłej ludzkiej życzliwości i zaufania. Ostatnio zostałam poproszona o przeprowadzenie próbki szkoleń, by klient mógł się zorientować, czy w ogóle chce mnie zatrudnić. Oznaczało to, że miałam de facto poprowadzić trzy godziny szkolenia za darmo. Dziś już nie można po prostu zaufać kompetencjom drugiego człowieka. Należy go wykorzystać do cna.