Odchodzący z urzędu szef resortu sprawiedliwości podpisał rozporządzenie, które przerzuca część kompetencji z prokuratur rejonowych do tych wyższego szczebla, co grozi paraliżem pracy elitarnych wydziałów ds. przestępczości zorganizowanej i korupcji w prokuraturach apelacyjnych. W ministerstwie przekonują, że zmiany są słuszne, bo jest "tam mniej pracy i istnieją tzw. rezerwy kadrowe".
Obecnie w prokuraturach niższego szczeblu, czyli rejonowych, odbywa się 99 proc. wszystkich spraw. Od 1 stycznia 2015 roku w ramach nowego rozporządzenia byłego ministra sprawiedliwości Marka Biernackiego – które zmienia regulamin wewnętrznego urzędowania prokuratury, to się zmieni.
Śledczy, którzy teraz zajmują się najpoważniejszymi sprawami: rozbijają gangi, tropią handlarzy narkotyków, rozpracowują afery korupcyjne, od nowego roku zajmą się również m.in. przestępstwami na szkodę instytucji publicznych tzw. przestępstwami urzędniczymi, nieuczciwą konkurencją, sprawami o zniszczenie flagi państwowej czy groźbami na tle rasowym.
Zmiany podobają się prokuratorskim dołom, ale na poziomie okręgowym i apelacyjnym już tak wesoło nie jest. – Czy ktoś policzył koszty? Prokuratorzy będą jeździć po całym województwie na rozprawy do sądów, a policja z aktami z całego województwa - do nas. Ten regulamin zdezorganizuje naszą pracę – mówi w "Wyborczej" Leszek Goławski, rzecznik prokuratury apelacyjnej w Katowicach.
Podobnego zdania jest Edward Zalewski, b. prokurator krajowy przewodniczy Krajowej Rady Prokuratury. – Nie można się kierować tylko liczbą wpływu spraw, by ocenić, jak dużo pracują prokuratorzy. Ciężar spraw w apelacji jest inny niż w rejonach – podkreśla w dzienniku. W jego opinii skonstruowano regulamin bez symulacji skutków, który paraliżuje pracę okręgów i apelacji.