Pracowała w Biedronce na Podlasiu przez prawie 5 lat. Trzy z nich spędziła na stanowisku zastępcy kierownika, a wcześniej była kasjerką. Zrezygnowała z tego ponieważ było coraz więcej pracy, etaty pozostały na tym samym poziomie, a nie szły za tym pieniądze. Wprowadzane były nowe obowiązki, a liczba pracowników nie zwiększała się. Teraz opowiada o kulisach pracy w najpopularniejszym sklepie w Polsce.
Kilka dni temu na forum nasza-biedronka.pl pojawiła się informacja jednego o z użytkowników, który opisał przygotowania w Biedronce w Łęczycy przed przyjazdem przedstawiciela Jeronimo Martins Dystrybucja Polska (JMD) – właściciela sklepów Biedronka, spowodował nadzwyczajną mobilizację kierownictwa.
– Zostały cofnięte urlopy, dni wolne, a nadgodziny stały się codziennością, choć wcześniej było to zabronione – pisze mężczyzna na forum. Podkreśla, że za dodatkową pracę otrzymują 50 gr "bonusu" za godzinę. Nasza rozmówczyni zdradza nam, że ta śmieszna kwota za nadgodziny nie jest możliwa, ale dodaje, że takie przypadki jak w Łęczycy to nie nowość i zdarzają się też w innych sklepach.
na Temat: Czy w pani sklepie też pojawiały się wizytacje zwierzchników?
Była kierowniczka Biedronki: Tak, ale głównie szefów okręgów. Jak pada hasło, że jedzie dyrektor, to wszystko musi być na błysk. Sklep musi być wypełniony towarami, a ludzie są dorzucani na zmianę lub zostają po godzinach, żeby to wszystko ogarnąć. Na koniec kwartału robi się duży problem z godzinami, ponieważ ich brakuje, a obowiązków na sklepie wcale nie ma mniej. Wtedy pracownicy muszą zostawać na dodatkowe godziny. Np mają zaplanowane w grafiku 4 godz., ale z góry są informowani, że zostaną na 8 lub więcej.
Na forum pojawiła się informacja, że za nadgodziny płacono dodatkowe 50 groszy.
To niemożliwe. System pracy w Biedronce jest ewidencjonowany elektronicznie. Na odwrocie identyfikatora mamy kod kreskowy i na każdym wejściu i wyjściu z pracy jest to odznaczane w komputerze. Po aferach sprzed kilku lat, czas pracy jest chyba jedyną, naprawdę przestrzeganą regulacją. Chociaż pojawiły się ostatnio sygnały o miejscach, gdzie bywa złamana i wiem, że związki zawodowe już podjęły ten temat.
Np. mam grafik do 14, a pracuję godzinę dłużej, to w systemie jest informacja, ile przepracowałam. Nie mogę odbić się o 14 i zostać dalej w pracy, to grozi natychmiastowym zwolnieniem. Najczęściej nadgodziny odbierane są jako dzień wolny. Dopiero jeśli jest koniec kwartału i jest jakiś problem z oddaniem dnia wolnego, to wówczas jest to wypłacane.
To skąd te 50 gr?
Myślę, że on musiał mieć na pasku płacowym napisane, że dostał 50 gr. Mógł pracować kilka minut dłużej i stąd taka suma, ale na pewno nie jest tak, że dostał 50 gr za godzinę. To nie jest możliwe.
Jak wygląda typowy dzień pracownika w Biedronce?
Zmiany są różne. Są dwie główne od 6 do 14 i od 14 do 22. Funkcjonują także zmiany tzw. w międzyczasie, czyli np. od 9 do 17. Nie wszyscy pracują też na pełen etat i przychodzą do pracy na 6 godzin.
Kasjer nie spędza całych 8 godzin na kasie, chyba, że jest kasjerem przy stanowisku alkoholowym, tam się siedzi całą zmianę. Inni pracownicy podchodzą do kas jest jest taka potrzeba. Oprócz tego sprzątają i dokładają towar. Teraz w Biedronkach są też piece do wypieku pieczywa oraz stoiska z rożnem, więc trzeba się tym zajmować. Pracownicy robią tam dosłownie wszystko.
Ile za to zarabiają?
Mogę powiedzieć na podstawie swojego regionu, bo w każdym sumy mogą być trochę inne. Kwota jest średnio o 20 proc. wyższa od najniższej krajowej. Nowo przyjęty pracownik otrzymuje 2 tys. zł brutto.
Moje pierwsze skojarzenie z Biedronkami to kolejki do kas i problem z drobnymi. Przełożeni są świadomi tego problemu?
Myślę, że regionalni mają świadomość tych problemów, bo sprawy te są omawiane przy każdych ich wizytach. Kiedyś mieliśmy miesięczne zasilenie w bilonie w kwocie 1600 zł. Później tę sumę podwojono, ale problem nadal pozostał nierozwiązany. Pomimo kłopotów z wydawaniem reszty, pracownicy nie mogą prosić klientów o drobne, jest to oficjalnie zabronione.
Terminale płatnicze nie usprawniły ruchu przy kasie?
Odeszłam z Biedronki zanim je wprowadzono, ale z tego co wiem, to niczego one nie zmieniło i problem z drobnymi pozostał. Nadal są klienci, którzy przychodzą po drobne zakupy i płacą dużym nominałem.
Kasjer w kasetce ma tylko 400 zł i to naprawdę jest niewiele. Czasem jest tak, że w bilionie jest jedynie 100 zł, a reszta w banknotach. Różnie to bywa. Nierzadko trzeba wychodzić ze sklepu i szukać miejsca, w którym można rozmienić pieniądze. A proszę pamiętać, że wiele Biedronek jest położonych w miejscach, w pobliżu których nie ma innych sklepów.
Komu poleciłaby pani pracę w Biedronce?
Dzisiaj chyba nikomu nie poleciłabym tej pracy, bo wiem z czym ona się wiąże.
Nawet te 2 tys. zł na etacie nie jest zachętą? Np. dla młodych i niedoświadczonych osób?
To jest kwota brutto, na rękę to niecałe 1500 zł. Nie sądzę, aby to był adekwatny zarobek do tej pracy, bo pracodawca wiele wymaga od pracowników.
Na przykład?
Najczęściej na sklepie są dwa wózki elektryczne, których niby powinno się używać. Często jednak one się psują i są wysyłane do naprawy, a w międzyczasie nie dostajemy zastępczego, a towar trzeba rozładować.
Niektóre Biedronki mają dziennie dostawę 2-3 tirów z towarem. Ten wózek też się w końcu musi się wyładować. W niektórych sklepach są za wąskie alejki dla tych wózków i np. palety z napojami trzeba rozładować wózkiem ręcznym, na który wg przepisów BHP można załadować 80 kg, nikt nie jest w stanie pracować wg tej zasady i jest to łamane nagminnie, a zwierzchnicy doskonale zdają sobie z tego sprawę.
Pracownicy dostają premie albo kary finansowe?
Premie otrzymuje się głównie za niski poziom strat, brany pod uwagę jest również tajemniczy klient. Niskie straty jest bardzo trudno utrzymać, ponieważ jest wymagana dostępność towarów. Są towary, które zamawia się dosłownie “od daty do daty". Towary zdejmujemy dzień lub dwa przed upływem terminu przydatności i wyrzucamy do specjalnego kontenera, po który przyjeżdża firma utylizacyjna. Też jest to dziwna polityka firmy, ponieważ takich towarów jest bardzo dużo, często nie mieszczą się w pojemnikach, a są wyrzucane “na śmietnik”, chociaż mogłyby być oddane dla organizacji charytatywnych.
Z kolei o dobry wynik tajemniczego klienta jest ciężko ze względu na zbyt małą ilość etatów na sklepach i bardzo ciężko jest spełnić standardy obsługi. Te dwie rzeczy razem często przekreślają szanse na premie. Kiedyś nie było premii, jak wprowadzono to przez długi okres bardzo łatwo było je wypracować, z czasem kryteria były regularnie zaostrzane, a kwota premii spadała w dół. Gdzieś od 1,5 roku jest to sporadyczny dodatek do pensji. Na swoim przykładzie podam, że wcześniej jako zastępca kierownika zarabiałam ok 2500 zł netto, a jak odchodziłam z pracy normą było 1900 zł, to był jeden z głównych powodów, dla których odeszłam.
Kar pieniężnych nie ma, pracownicy nie mają odpowiedzialności materialnej, wszystko jest rozliczane w stratach sklepu, również różnice inwentaryzacyjne. Kasjer, który ma manko przy rozliczeniu, powyżej 10 zł, pisze wyjaśnienie. Częste braki mogą być powodem zwolnienia.
Jak jest z ochroną w Biedronce?
Zatrudniani są pracownicy ochrony bez licencji, ochroniarzem może być dosłownie każdy człowiek ściągnięty z ulicy. Ich praca często polega po prostu na “przechodzeniu” swoich godzin. Zdarza się, że nie potrafią obsługiwać monitoringu lub zajmują się nie swoimi obowiązkami, np. porządkują “kąty”. Bywają też naprawdę dobrzy ochroniarze, ale jest to rzadkość, wtedy rzeczywiście kradzieży na sklepach jest zdecydowanie mniej. Biedronka sama ułatwia możliwość kradzieży. Ustawiają drobne towary za kasami na paletach, wychodzący klient bez problemu może wziąć towar i wyjść. Nikt może go nie zauważyć, kasjerzy zajęci są obsługą klientów, a ochrona rzadko obserwuje w tamtym miejscu.
Użytkownik forum, który opisał sprawę wizytacji prezesa w Łęczycy napisał, że poprosił o usunięcie jego konta na forum ponieważ ma problemy w pracy z tego powodu.
Były już takie sytuacje, że użytkownicy forum opisywali jakieś konkretne zdarzenia z anonimowych sklepów. Można jednak było wywnioskować, że miały miejsce w tej, a nie innej Biedronce. Wówczas pojawiały się głosy, że pracownicy mieli później problemy na tym sklepie. Dlatego dobrze, jeśli użytkownika nie można zidentyfikować.
Była również sytuacja, na tyle niewygodna dla pewnej rejonowej, że osobiście zalogowała się na forum i zagroziła sankcjami prawnymi nie tylko dla autora tematu, ale też dla moderatorów i administratora, jeśli nie podamy jej danych personalnych tego użytkownika. Chodziło o awans pewnego pracownika, który dostał go dzięki rzekomemu romansowi z tą kierowniczką rejonu. Ten użytkownik również prosił o usunięcie swojego konta, z obawy przed zwolnieniem, bo na sklepie zrobiło się bardzo nieciekawie przez nagłośnienie tej sprawy.
Sporo chętnych przychodzi do pracy w Biedronce?
Jeszcze jak ja pracowałam, to składano naprawdę dużo CV. Na ogół spotykałam się z pracownikami długoletnimi, którzy szybko się z firmą nie rozstawali. Głównie były to osoby w wieku 40-50 lat, które świadome wieku bały się rezygnować ze stałego zatrudnienia. Młodzi odchodzą równie szybko, jak się zatrudniają. Zdarzały się sytuacje, że po kilku dniach pracy rezygnowali.
Byli świadomi tego na co się piszą?
Nie wiem, czy wiedzieli na co się piszą, ale może bardziej mieszkają w takim regionie gdzie niełatwo o pracę i nie ma dużego wyboru ofert, dlatego jak już złapie się jakiegoś stanowiska to się jej trzyma.
Byłem swego czasu świadkiem takiego totalnego "pucu" pod publiczkę, rzecz działa się kilka lat temu podczas pamiętnego meczu Polska-Portugalia. Wytypowano w Krakowie jeden ze sklepów do wizytacji, ściągnięto kogo się tylko dało do sprzątania i innych cudnych operacji. Dwa dni i sklep został odmalowany z zewnątrz, wymyte wszystkie okna i logo, naprawione regały, płytki i wszelkie ubytki, towar wylewał się z półek, chłodnia pękała w szwach. Tylu rejonowych i dyrektorów nie widziałem na raz nawet przed jakimś hucznym otwarciem. Każdy z nich miał swoje cud-miód pomysły i sugestie. W sklep w ciągu 2 dni wpompowano więcej godzin niż inne sklepy miewały na tydzień... I co? Nic. Sądnego dnia pojawiła się na sklepie mała grupka młodzieży z Portugalii (prawdopodobnie rodziny szefów z kraju firmy matki), przespacerowali się po sklepie, strzelili kilka fotek i poszli. Za to dzień później kołowrotek zakręcił się w drugą stronę. Rejonowi hurtem wywozili na inne sklepy nadwyżki towarów (zwłaszcza świeżych), które groziły stratami w najbliższym czasie. Mnóstwo zmarnowanego czasu i pieniędzy Czytaj więcej