
Sindariański, klingoński, dothraki - to języki znane z książek i seriali. Absolutnie wymyślone przez pisarzy czy filmowców. Na świecie jest jednak całkiem spora grupa ludzi, którzy chcą się ich uczyć. Nie usłyszymy ich zapewne na ulicy, ale grupa pasjonatów mimo to poświęca swój czas, energię i pieniądze na szlifowanie niezwykłych języków.
W ostatnich latach szał na naukę fikcyjnych języków wybuchł w Polsce dzięki ekranizacji „Władcy Pierścieni” J.R.R. Tolkiena. Wśród moich znajomych znalazło się grono ludzi, którzy postanowili się nauczyć mowy elfów lub krasnoludów. Większości z nich nie starczyło zapału do kontynuowania nauki po pierwszych kilku lekcjach. Jednakże istnieje w Polsce grono osób, które biegle posługują się wymyślonymi językami.
Języki elfickie fascynują mnie ze względu na powiązanie z tematyką twórczości J.R.R. Tolkiena, która jest mi bliska ponieważ obecne w niej wartości moralne i obraz świata, który jest im wierny, wyraźne odgranicza dobra od zła, co w dzisiejszym świecie stara się niestety coraz częściej zamazać lub wręcz odwrócić.Tolkien przedstawia świat piękny, szlachetny, w którym honor kieruje poczynaniami bohaterów, choć muszą mierzyć się z wyzwaniami i pokusami, którym nieraz ulegają.
To świat, do którego człowiek tęskni, chociaż zło próbuje go opanować i nie można pozostać wobec niego obojętnym. Świat, w którym heroiczne czyny wynikają nie z pragnienia chwały, ale z poczucia obowiązku. Nie da się w kilku zdaniach streścić ducha Tolkiena, ale to ze względu na niego interesują mnie wszelkie aspekty związane z obyczajami elfów czy innych dobrych ludów, również te dotyczące języka czy pisma.
W Stanach Zjednoczonych najpopularniejszym wymyślonym językiem jest klingoński. To mowa Klingonów z serii filmów i książek „Star Trek”. Ich język stał się już osobną częścią popkultury i żyje własnym życie. Mógł się o tym przekonać każdy, kto widział chociaż kilka odcinków serialu „Teoria wielkiego podrywu”, który jest w tej chwili jednym z najchętniej oglądanych sitcomów na świecie.
Dla niektórych nauka klingońskiego, sindariańskiego, czy dothraki to wciąż wstydliwa tajemnica. I nic w tym dziwnego. W świecie, w którym internetowi trolle potrafią zatruć życie niemal każdemu, nie każdy ma odwagę mówić otwarcie o czymś co jest w końcu niecodzienne. Jednakże, grono osób uczących się języków wymyślonych przez pisarzy i filmowców cały czas rośnie oraz mówi się o tym coraz bardziej otwarcie. Rośnie w siłę również społeczność, która sama tworzy zupełnie nowe mowy.
