Chyba nawet Rock `n` Roll Hall of Fame w Clevland nie ma takich zbiorów pamiątek gwiazd jak Hard Rock Cafe. Część z nich można oglądać w trzech lokalach firmy w Polsce. – Najprawdopodobniej będzie ogłoszony projekt polegający na zapraszaniu wielkich, wielkich gwiazd – mówi w rozmowie z naTemat Robert Sztuka, szef Hard Rock Cafe w Polsce.
Hard Rock Cafe to biznes, instytucja kultury, miejsce rozrywki? Jak to miejsce określić?
Wszystko. To też muzeum muzyki, miejsce spotkań, rozrywki i muzyki granej na żywo, a także sklep. No i wreszcie styl życia, bo to niezwykle ważne – zarówno dla naszych gości, jak i dla pracowników.
Kim są ci goście?
Tutaj przychodzą wszyscy.
A kogo jest najwięcej?
Każdy z czterech lokali, który prowadzi nasza firma Barista, jest inny. W Krakowie gościmy głównie turystów, grupy z zagranicy. W Warszawie sporo jest też mieszkańców, to proporcje pół na pół. Do tego to bardzo rozwinięta muzycznie scena, a od niedawna wracamy do trzech koncertów w tygodniu. Trudno mi jeszcze cokolwiek powiedzieć o Gdańsku, bo jesteśmy tam dopiero od trzech miesięcy. Jest sporo turystów, ale i dużo mieszkańców, pojawiaja się sporo znanych osób.To fajne miejsce, gdzie ludzie chcą przebywać.
Specyficznie jest w Budapeszcie, gdzie jest dużo turystów, ale wyjątkowych. Bo część z nich odwiedza nasze kolejne lokale. Mieliśmy niedawno Pin Event w Krakowie, gdzie przyjechały osoby zbierające piny z poszczególnych miast. Jeden z uczestników odwiedził ich już 150, więc zgotowaliśmy mu specjalne powitanie. To grupa osób zwiedzających poszczególne miejsca.
I nie ma się co dziwić, bo w tej części z memorabiliami mamy naprawdę kultowe rzeczy. Nie tylko z zagranicy, ale i z kraju. W Gdańsku mamy maskę Behemotha, skórę Krzysztofa Jarczewskiego i opakowanie na gitarę Roberta Brylewskiego. Tutaj, w Warszawie, praktycznie cała ściana jest wypełniona rzeczami od polskich wykonawców. W Krakowie całe piętro jest poświęcone polskiej muzyce.
Staracie się, żeby wasze lokale były w centrum miasta w rozumieniu mieszkańców, czy centrum miasta w rozumieniu turystów?
Staramy się, żeby to było najfajniejsze miejsce zarówno dla lokalnych klientów, jak i dla obcokrajowców. Warszawa jest specyficzna, ale Dworzec Centralny, Pałac Kultury i Złote Tarasy to miejsca, gdzie wszyscy chcą być. To miejsce, gdzie łatwo mogą trafić i mieszkańcy, i turyści. Z kolei w Krakowie jesteśmy przy Rynku Głównym, a w Gdańsku przy Długim Targu.
O, niech pan spojrzy, to już kolejna wycieczka dzisiaj. Robią zdjęcia, oglądają memorabilia, zwiedzają. Bo to wszystko oryginalne: gitary i inne instrumenty, winyle, stroje sceniczne, plakaty. To nie są repliki.
Macie stałych klientów? To raczej domena małych knajpek.
Mamy ich bardzo dużo. To jeden z niewielu lokali, gdzie można nie tylko posłuchać muzyki na żywo, ale i wybrać co będzie grane. Niektórzy klienci, którzy podróżują po Polsce pojawiają się regularnie w Hard Rock Cafe w Warszawie, Krakowie i Gdańsku. Oni dzielą się doświadczeniami na temat tych miejsc. W Warszawie jest klubowo, można grać duże koncerty, jest olbrzymi bar. W Krakowie jest mniejszy lokal, ale ciekawszy sklep. Na Gdańsk jeszcze za wcześnie, bo musi minąć pełen sezon, żeby ocenić, w którym kierunku to pójdzie.
A tutaj w Warszawie nie chcieliście być przy Nowym Świecie albo placu Zamkowym? To tam jest najwięcej turystów.
To miejsce, okolice Pałacu Kultury, jest super. To miejsce spotkań, miejsce rozpoznawalne, blisko centrum przesiadkowego jakim jest dworzec i do tego w popularnym centrum handlowym, jakim są Złote Tarasy. To najlepsze miejsce dla wszystkich – łatwo dojść i dojechać. Wydaje mi się, że poza dobrym amerykańskim jedzeniem, świetną lokalizacją, kultową muzyką i wystrojem ważną rzeczą w Hard Rock Cafe są świetna atmosfera i akcje charytatywne. Teraz trwa Pinktober organizowany wspólnie z fundacją Unicorn, lokal w Gdańsku współpracuje z Fundacją Rak’n’Roll.
Ja zawsze się pojawiam na Freddie For A Day. Jak nawiązujecie współpracę z fundacjami?
Teraz mamy akcję sprzedaży koszulek podpisywanych przez Rihannę, z których 15 proc. przekazujemy na konto fundacji. Z Unicornem pracujemy od samego początku lokalu w Krakowie, teraz współpracujemy z Rak’n’Rollem i to będzie długa współpraca. Hard Rock International chce współpracować i to robi, na przykład z Fundacją Yoko Ono. Ale to nie jest wymuszane. Pracownicy wychodzą oddawać krew, pomagają w domu dziecka i angażują się wokół naszej lokalizacji.
Jak wygląda przygotowanie wystroju lokalu? Ile warunków narzuconych przez centralę trzeba spełnić?
Jest bardzo dużo zasad. Ale to wsparcie, pomoc, a nie narzucanie czegoś. To rozmowa, partnerstwo. Staramy się do każdego lokalu dodać elementy charakteryzujące dane miast. Dlatego w Gdańsku mamy bursztynowe mikrofony będące ozdobą sufitu oraz industrialne lampy nawiązujące do stoczni okrętowych. Cały proces przygotowania lokalu, od podpisania umowy do otwarcia, trwa rok. Ale to, że otworzyliśmy trzeci lokal w Polsce to znak, że ta współpraca przebiega dobrze.
A ile przygotowanie takiego klubu kosztuje?
To duża inwestycja. Tyle mogę powiedzieć. Tutaj mamy ponad tysiąc metrów kwadratowych, w Gdańsku ponad 500. Jest sala, bary, sklep, kuchnia. To specyficzne miejsce, bo łączy wiele funkcji.
Kilka milionów?
To duża inwestycja.
W jakim kierunku będziecie się dalej rozwijać w Polsce?
Jest miejsce na 4-5 lokali, więc są perspektywy.
Wrocław? Poznań?
Nie chcę jeszcze mówić. Szukamy lokalizacji. To zależy od właścicieli Barista SA i od Hard Rock International. Na świecie są 144 restauracje, a my już mamy trzy w Polsce. W większości krajów jest jeden, w stolicy, i koniec.
Co jest charakterystycznym punktem, znakiem rozpoznawczym każdego Hard Rock Cafe?
Specyficzne są memorabilia, które są inne w każdym lokalu. A druga rzecz to ludzie. Nasi pracownicy bez problemu dogadają się po angielsku i w kilku innych językach. Jeśli będziesz wracał, to będziesz wracał do nich. Do tego ci ludzie się bawią. To było jakieś szaleństwo. Na otwarciu naszego lokalu w Gdańsku ekipa świetnie się bawiła, tańczyła i zapewniam, że to nie było wyreżyserowane. To jest nasz słynny Kick Ass Service.
Ważne jest u nas jedzenie, zawsze świeżo przygotowane przez naszych wspaniałych kucharzy. Nasze wyśmienite burgery są od zawsze, czyli od pierwszej restauracji otwartej w 1971 roku w Londynie. Ale u nas one nie pojawiły się wraz z modą i nie zostaną zastąpione przez kebaby czy frytki belgijskie. Amerykańskie jedzenie legło u podstaw Hard Rock Cafe. No i muzyka, miejsce koncertowe – mamy je we wszystkich lokalach. Ale ono nie jest, żeby było, tylko go używamy.
Ile osób przychodzi na koncerty? Tłumnie jest tylko, kiedy gra ktoś znany?
Przez ostatni miesiąc w Warszawie najwięcej ludzi było na ostatnim koncercie. Było prawie 500 osób. Było sporo osób z telewizyjnych talent show: Ania Szarmach, Kasia Dereń i inni. Grał Robert Chojnacki, Michał Kędzierski. Do tego w każdą środę jest jam session, które ma duży potencjał.
Znajomość muzyki też jest brana pod uwagę podczas rekrutacji?
Jest olbrzymim plusem, ale jedynym absolutnie niezbędnym wymaganiem jest znajomość języka angielskiego. Nie mamy ograniczeń wiekowych ani żadnych innych.
W każdym miejscu, gdzie jesteście bierzecie udział w peletonie z innymi lokalami, czy jesteście częścią innego wyścigu?
Pewnie konkurujemy w jakimś wymiarze, ale robimy swoje, idziemy we własnym kierunku. Wiadomo, że mamy taki sam alkohol jak inni, ceny też pewnie podobne. Hamburgery są u nas od lutego 2007 roku, czyli otwarcia lokalu w Warszawie, a nie od kilku miesięcy, kiedy przyszła moda. Chcemy, żeby nasze Hard Rock Cafe były najlepszymi miejscami do wyjścia w miasto, na spotkanie, na urodziny.
Jedzenie nie odbiega cenami, ale alkohole są droższe. Dlaczego?
Mamy sporo happy hours. Ale też nie jesteśmy barem z przekąskami i wódką. Jesteśmy lokalem, gdzie chce się być, a nie napić i pójść dalej. Nie uważam, że ceny u nas są specjalnie wygórowane. A w porównaniu do klubów tego typu, nie odbiegamy od średniej.
Jak wygląda pozyskiwanie memorabiliów?
To wszystko przechodzi przez Hard Rock International. Staramy się też na własną rękę nawiązać kontakty z polskimi wykonawcami i dostać, wypożyczyć albo kupić ich pamiątki. Wtedy potrzebna jest akceptacja naszej Rady Nadzorczej wraz Hard Rock International. Pewnie Disco Polo byśmy nie wywiesili, ale spektrum jest szerokie.
Mamy rzeczy od Maanamu, Grzegorza Ciechowskiego, Budki Suflera, Kazika, w Krakowie jest suknia Anny Marii Jopek. Mnie najbardziej odpowiada gitara Metalliki w Krakowie i pałeczki Larsa Ulricha w VIP-roomie w Gdańsku. To mój ulubiony zespół i kiedy jestem w tych lokalach zaglądam do tych pamiątek. Do tego ważnym dodatkiem są Harleye.
Pewnie nawet w zasobach takiej firmy jak Hard Rock nie ma wielu kurtek sir Micka Jaggera czy gitar Prince’a. Jak wygląda walka o tę jedną jedyną pamiątkę?
To, jakie pamiątki trafią do poszczególnych lokali ustala centrala, mają specjalny dział, który się tym zajmuje. My mamy też jakąś listę życzeń, zespołów, które nie są specjalnie znane za granicą, ale w Polsce już tak.
Wszystko opiera się na zasadzie współpracy, nie jest tak, że daną pamiątkę dostaje ten lokal, który więcej wylicytuje czy ma lepsze dojścia. Zapraszam do naszych restauracji, bo również mamy pamiątki od Prince'a i Micka Jaggera. Teraz będziemy chcieli wymienić cały wystrój lokalu w Warszawie.
Jak polscy artyści podchodzą do waszych próśb o przekazanie czegoś?
Bardzo dobrze. Zgadzają się bez problemu, chcą u nas być, niektórzy nawet sami proponują. I w każdym barze oddajemy im specjalne miejsce.
Kogo chcielibyście gościć tutaj na koncercie? Nawet nierealne marzenia.
Właśnie okazuje się, że tutaj możemy mieć koncerty największych gwiazd muzyki. Hard Rock jest tak rozpoznawalny, że możemy mieć duże nazwiska. Dla mnie najlepszy byłby koncert unplugged Metalliki.
Ale wracając do pytania to można by zrobić świetny koncert Anny Marii Jopek. Jestem fanem Siesty Marcina Kydryńskiego, więc mogłaby zagrać coś z tego w tym stylu. Ale jest duże pole do zabawy, można zrobić głosowanie na Facebooku, pozwolić zabrać głos fanom. A pan co chciałby zobaczyć ?
Jest masa takich zespołów.
To poproszę pierwsze trzy?
The Rolling Stones – zawsze i wszędzie. David Bowie, który już nie koncertuje i The Who. Oni akurat w przyszłym roku będą dużo koncertować.
Może akurat się uda. W styczniu jest światowa konferencja firmy Hard Rock International i najprawdopodobniej będzie ogłoszony projekt polegający na zapraszaniu wielkich, wielkich gwiazd do restauracji.