Napędzana przez brytyjskich polityków fala nienawiści wobec imigrantów jest już tak poważna, że o los przybyszów z innych regionów świata postanowił upomnieć się Kościół na Wyspach. W poniedziałek o zmianę nie tylko języka, ale i nastawienia do przybyszów z innych regionów świata stanowczo zaapelował arcybiskup Canterbury i prymas Anglii, Justin Welby. Gdy na Downing Street straszą Polakami, Rumunami i Bułgarami, on przekonuje, że imigracja to jedna z podstaw Zjednoczonego Królestwa.
W ocenie biskupa Welby'ego, mówiąc non-stop o zalewającej Wielką Brytanię fali imigracji z najbiedniejszych regionów Europy, rządzący doprowadzili do sytuacji, w której kraj zalewa przede wszystkim fala rasizmu. Podczas poniedziałkowego lunchu z przedstawicielami mediów zwierzchnik Kościoła Anglii ubolewał nad tym, iż Brytyjczycy zaczęli mówić o imigrantach używając języka pomijającego ich człowieczeństwo.
Justin Welby przekonywał, że to duchowni mają najlepsze informacje o skali problemu, gdyż właśnie do lokalnych wspólnot często zgłaszają się ci, dla których antyimigrancka nienawiść okazała się najbardziej dotkliwa. Coraz częściej duchowni słyszą też rasistowskie, czy ksenofobiczne komentarze z ust swoich wiernych. - Jest to naprawdę bardzo przerażające - ubolewał.
Wpływowy brytyjski duchowny nie piętnował nikogo z imienia i nazwiska, ale zgromadzeni nie mieli wątpliwości, że ten apel jest odpowiedzią głównie na ostatnie słowa ministra obrony Michaela Fallona, który w minioną niedzielę ocenił, iż cześć brytyjskich miast "tonie" w imigracji z biedniejszej części Unii Europejskiej.
Arcybiskup Canterbury i jednak krytykuje nie tylko ten język, ale i samo założenie, że imigracja jest dla Wielkiej Brytanii złem. W jego ocenie, Zjednoczone Królestwo nie powinno porzucać swojej długiej tradycji otwarcia na przybyszów z innych miejsc świata.
- Brytyjczycy to bardzo mieszane grono - przypominał Justin Welby. Według którego, jego naród ma pewnego rodzaju obowiązek dbania o innych, w tym przede wszystkim o najbiedniejszych.