- Obraża pani miliony polskich kobiet - wrzeszczała posłanka Marzena Wróbel do publicystki feministycznej Kazimiery Szczuki w poniedziałkowym programie "Tomasz Lis na żywo". Oburzenie to wynikało z tłumaczenia Szczuki, iż Polkom potrzebna jest lepsza ochrona przed przemocą domową i molestowaniem. - Kiedyś, jeśli ktoś kobiet nie szanował, to one same go stawiały do pionu - odpowiadała Wróbel.
Same zagrożenia?
Tak zwana europejska konwencja antyprzemocowa kolejny raz utknęła w polskim parlamencie. O tym, dlaczego nad Wisłą tak trudno potwierdzić standardy chroniące kobiety przed przemocą domową, czy molestowaniem seksualnym rozmawiali w poniedziałek goście programu "Tomasz Lis na żywo", wśród których znaleźli się posłanka Marzena Wróbel, publicystka Kazimiera Szczuka, a także duchowni - o. Paweł Bużyński i ks. Dariusz Oko.
Program należał jednak przede wszystkim do konserwatywnej posłanki, która po raz kolejny przekonywała, że kontrowersyjna konwencja jest dla Polek głównie zagrożeniem. Największe niebezpieczeństwo Marzena Wróbel dostrzega bowiem w tym, iż akt Rady Europy "pozwala być tym, kim chce się być".
- Realia są takie, że to kobiety są bite w domach - próbowała przypominać Kazimiera Szczuka. Popularna feministka podkreślała też, że taki stan rzeczy jest po prostu dla naszego gatunku charakterystyczny i wynika z fizycznej przewagi mężczyzn nad kobietami. Szczuka starała się też ocenić, skąd bierze się tak wielka niechęć Kościoła do zwiększenia ochrony kobiet w naszym kraju. - To bardzo fałszywe wyobrażenie o tradycji, która miałby polegać na biciu - sugerowała.
O. Gużyński: Siostry bywają służkami księży...
- W żadnej kulturze świata pozycja kobiet nie ma się tak dobrze, jak w kulturze chrześcijańskiej - odpowiadał jej ks. Dariusz Oko. Zapewniał też, że Kościół nie obawia się, iż runie tradycyjne, hierarchiczne społeczeństwo, a sprzeciwiając się konwencji antyprzemocowej chroni jedynie Polaków. Między innymi przed upowszechnieniem kazirodztwa.
Nieco mniej przerażony europejskimi standardami zdawał się być o. Paweł Gużyński. Dominikanin przyznał, iż chętnie postulowałby dyskusję nad innym zdefiniowaniem źródeł przemocy w rodzinie niż przyjęte przez Radę Europy założenie, że tę przemoc generują tylko i wyłącznie mężczyźni. Ostrzegał jednak, iż przez "utopienie problemu w idiologiczny sporach najbardziej będą cierpiały kobiety".
W jego ocenie chrześcijanie powinni pamiętać, że Jezus Chrystus również nie bał się zmieniać społecznych ról płciowych. Na przykład wówczas, gdy bronił grzesznic, które chciano kamieniować. Ojciecj Gużyński otwarcie przyznał też, że problem z dyskryminacją ze względu na płeć ma duchowieństwo. - Siostry zakonne często są służkami księży. To też jest nasz problem - podkreślał.