Tegoroczny raport Global Salary Expectations pokazał jak olbrzymi jest rozdźwięk między oczekiwaniami studentów dotyczącymi wysokości pierwszej pensji a rzeczywistymi warunkami rynkowymi.
Z raportu wynika, że świeżo upieczony absolwent uczelni wyższej chciałby zarabiać ponad 3 tys. zł na rękę. Przeciętne wynagrodzenie według danych GUS wynosi 2 628 zł netto. Największe oczekiwania płacowe mają studenci po kierunkach ścisłych, chcieliby w pierwszej pracy dostawać ponad 4 tys. zł netto. Humaniści są trochę bardziej skromni, im wystarczy kwota oscylująca między 3-4 tys. zł netto.
Ale czy naprawdę należy się dziwić, że absolwenci studiów chcą zarabiać godne pieniądze i zdezaktualizować maksymę – wezmę studenta, zrobi to taniej?
Student wymagający, choć wymagań niespełniający
– Ponad cztery tysiące złotych na rękę w pierwszej pracy to stanowczo za dużo. Absolwenci mają poczucie, że sam dyplom zapewni im bardzo wysokie zarobki. Tylko że dziś tytuł magistra nie znaczy już tyle co 10-12 lat temu – mówi Andrzej Kuczara, redaktor serwisu wynagrodzenia.pl. I dodaje:
– Powstało mnóstwo prywatnych uczelni, które swoją ofertę dydaktyczną budują na kierunkach łatwych i przyjemnych do studiowania – oczywiście chodzi o to, by zapewnić sobie jak największy zysk. Jednak nie są to kierunki specjalistyczne oraz takie, na które jest zapotrzebowanie na rynku pracy.
Problem nie dotyczy jednak tylko uczelni prywatnych i łatwych kierunków. O poziom studentów na prestiżowej SGH zapytałam doktoranta, który prowadzi zajęcia z trzecim rokiem.
– Mam wrażenie, że studenci są coraz mniej zainteresowani tematem zajęć, nie interesują się gospodarką, ożywiają się dopiero, gdy mowa jest o warunkach zaliczenia. Większość energii poświęcają nie na to, by się czegoś nauczyć, tylko żeby zminimalizować wysiłek włożony w zaliczenie – tłumaczy doktorant.
Dodaje też, że studenci nie dość, że niespecjalnie interesują się wybranym kierunkiem, to jeszcze do tego wszystkiego są bezczelni i mają wykładowców za głupców. – Miałem sytuację, gdy cała grupa oddała mi pracę domową, która była spisana od jednego ucznia. Na nieszczęście studentów było tam kilka charakterystycznych błędów i dało się łatwo określić skalę plagiatu. Ale to jeszcze nic, w innej grupie jeden z żaków przepisał zadanie od studenta wietnamskiego pochodzenia, razem z błędami językowymi charakterystycznymi dla obcokrajowca.
Praca przyjemna i łatwa, a do tego dobrze płatna
Ale oczywiście są i tacy szczęśliwcy, którzy niemalże od razu po ukończeniu studiów wskoczyli na wysoki próg zarobków. Piotrowi, który jest inżynierem po mechatronice na Politechnice Gdańskiej w niecały rok po studiach udało się osiągnąć pensję 5 800 zł netto.
Jego praca jest bardzo odpowiedzialna i wymagająca. Piotr nadzoruje transport specjalistyczny. Projektuje sposób wykonania danej usługi, robi obliczenia, dobiera sprzęt i ludzi. W trakcie swojej pracy często musi stać na nabrzeżu i pilnować całej operacji. O co konkretnie chodzi? M.in o przeniesienie 100-metrowego kadłuba z nabrzeża na statek.
– Dla przykładu moje 25 urodziny spędziłem stojąc w porcie od godz. 7.00 do 23.00 przy 17-stopniowym mrozie – opowiada. Jego pensja uzależniona jest od liczby nadgodzin, za które dostaje dodatkowe pieniądze. Do tej pory rekordowy był kwiecień. Jego podstawowa pensja to wciąż około 3 tysiące.
Oczekiwania vs rzeczywistość
Często mówi się o tym, że informatycy i programiści mogą na starcie oczekiwać bardzo dużych pensji. Pracodawca w ich przypadku zwykle nie patrzy bowiem na dyplom, ale na umiejętność programowania. Ale np. Krzysztof, który skończył Informatykę na renomowanej uczelni z wzorowymi wynikami, w swojej pierwszej pracy w dużej firmie informatycznej otrzymał na starcie 3000 tys. brutto.
Oczywiście, byłoby znakomicie, gdyby pracodawcy oferowali tak duże zarobki, szkolenia w pracy i systemy motywacyjne. Trzeba pamiętać, że przedsiębiorcy też nie są aniołami, którzy gdyby mogli obsypaliby swojego pracownika złotem.
Dzisiejsi absolwenci często pracują za żenujące stawki oraz na umowach, które nie gwarantują ubezpieczenia zdrowotnego i pozwalają na wyrzucenie pracownika z dnia na dzień. Płatne nadgodziny to dla wielu osób wynalazek rodem z filmu science-fiction, a premie, dodatki motywacyjne i inne profity są poza jakimkolwiek zasięgiem. Godzenie się na pracę za niskie stawki skutkuje psuciem rynku i automatycznym obniżaniem płac.
Jednak ważnym wnioskiem z raportu jest to, że najwyższych wynagrodzeń oczekiwali studenci, którzy nie mieli żadnej styczności z rynkiem pracy. Owszem, warto być ambitnym, ale nie tylko w kwestii przyszłego wynagrodzenia. Wspomniana ambicja jest ważna także w trakcie samych studiów. Jeśli żacy nie będę zdawać sobie z tego sprawy, to ich wejście na rynek pracy może przypominać sytuację ilustrowaną w wielu galeriach internetowych pod wiele mówiącą nazwą "Oczekiwania vs rzeczywistość".
1) Zarabianie ok. 1 tys. Euro miesięcznie w kraju europejskim, przez osobę posiadającą wykształcenie wyższe oznacza "oderwanie od rzeczywistości"? Czemu więc ktokolwiek dziwi się emigracji młodych ludzi.
2) Proponuję alternatywny tytuł: Polacy posiadający wyższe wykształcenie w swojej pierwszej pracy chcieliby zarabiać około 1tys. euro miesięcznie. Polska wciąż tanią siłą roboczą Europy.
Oczywiście nie dostałem takich pieniędzy w pierwszym miesiącu. Pracę w firmie zajmującej się transportem ładunków ciężkich i ponadgabarytowych zacząłem na zasadzie trzymiesięcznego płatnego stażu. Na dzień dobry dostałem 2000 zł i 400 zł dodatku na samochód.
specjalista ds. wynagrodzeń Sedlak & Sedlak
Trudno oczekiwać od pracodawcy, by na dzień dobry zaproponował absolwentowi ponad 4 tys. złotych. Przecież tego pracownika trzeba jakoś mobilizować, oferować mu podwyżki. Jeśli początkowa kwota byłaby tak wysoka, to w ciągu pierwszych lat trudno byłoby ją znacząco zwiększyć.