- Mojemu pokoleniu parę rzeczy odebrała cenzura. Parę innych ominęło nas za sprawą żelaznej kurtyny. To jest kompleks, z którego nie sposób się wyzwolić. Można być globtroterem, mówić językami, a w głowie ta żelazna granica ciągle pozostanie. Nieprzekraczalna. To piętno, które nosimy, jak bohater mojego filmu „Obywatel” - mówi w rozmowie z najnowszym "Newsweekiem" Jerzy Stuhr.
Zdaniem twórcy wchodzącego właśnie na ekrany kin "Obywatela", to piętno
Polacy miewają "wymalowane na gębie na biało-czerwono". Tego typu gorzkich ocen narodu Jerzy Stuhr nie szczędzi w całej rozmowie z Aleksandrą Pawlicką z "Newsweeka". Główne cechy Polaków, o których mówi artysta to "antysemityzm, płytki katolicyzm i histeryczny patriotyzm". - Kocham w sobie tę polskość i jej nienawidzę jednocześnie - stwierdza.
Jednocześnie
Jerzy Stuhr podkreśla, że to ocena przede wszystkim ludzi jego pokolenia. Nieco inne zdanie ma o młodszym pokoleniu. - Oni są po prostu inni. Udało im się wyrwać z tej zamurowanej, zakompleksionej prowincji. To jest największe osiągnięcie wolnej Polski: młodzi ludzie czują się równoprawnymi obywatelami całej Europy, to ich wielka ojczyzna. Pracują w niej, mieszkają, zdobywają szacunek. Nowe, pełne energii, ruchliwe pokolenie. To mi imponuje - mówi.
Stuhr wyjaśnia też, dlaczego w jego "Obywatelu" widzowie usłyszą cytat z Jarosława Kaczyńskiego. Ten, w którym do ludzi popierających inne niż Prawo i Sprawiedliwość ugrupowania mówił: "My jesteśmy tu, gdzie wtedy, oni tam, gdzie stało ZOMO”. - Długo zastanawiałem się nad tym, czy go użyć- przyznaje rozmówca "Newsweeka". - Wiem, że to tani chwyt, płytka publicystyka, a nie artystyczne pociągnięcie, ale to było jedno z najbardziej obrażających mnie zdań w ostatnich 25 latach - tłumaczy.