Jeden z najbardziej charakterystycznych, ekscentrycznych i – cóż – kolorowych polityków zambijskiej sceny politycznej... jest biały. Pełniący do tej pory funkcję wiceprezydenta kraju Guy Scott objął właśnie, po śmierci prezydenta Michaela Saty, obowiązki głowy państwa. Media już oświadczyły, że dla 13-milionowej Zambii, gdzie mieszka zaledwie 40 tys. białych, Scott jest tym samym, kim Obama dla Stanów Zjednoczonych.
To historyczna chwila, bo jest pierwszym białym politykiem, który będzie głową demokratycznego państwa w Afryce – choć trzeba pamiętać o prezydencie RPA Frederiku de Klerku oraz premierze Mauritiusa Paulu Beréngerze.
Historyczny moment
– To wyjątkowy moment, który dużo mówi o ogromnym sukcesie tego konkretnego kraju w nawigowaniu skomplikowanej postkolonialnej polityki w aspekcie etnicznym. Mimo jej tymczasowego charakteru, nominacja Scotta to moment przełomowy dla postkolonialnej Afryki. To oznaka tego, jak Zambii udało się wyjść poza dzielącą politykę rasową, która dominowała na kontynencie przez pięć ostatnich dekad – w kontraście do sąsiedniego Zimbabwe, gdzie kolonialna przeszłość wciąż ma ogromny wpływ na dzisiejszą politykę – czytamy w „Foreign Policy”.
Nominacja Scotta, syna brytyjskich emigrantów, który przez trzy miesiące - do wyborów - będzie pełnił obowiązki głowy państwa, wpisuje się w dziedzictwo prezydenta Kennetha Kaundy, który w uprawianej przez siebie polityce dążył do integracji społeczeństwa na każdym poziomie – zarówno rasowym, jak etnicznym czy religijnym. To za jego czasów ukuto określenie „Jedna Zambia, Jeden Naród”. W Zambii koegzystuje ponad 70 plemion, a mimo to kraj ten cieszy się opinią stabilnego. Nie grano tu, jak czynił to chociażby prezydent Robert Mugabe w Zimbabwe, na rasowych resentymentach.
Kilka faktów o Zambii
– Państwo w południowej Afryce bez dostępu do morza
– Jest eksporterem miedzi. Wpływy z tego tytułu stanowią 80% wartości dochodów z handlu zagranicznego
– 86% mieszkańców zdolnych do pracy pracuje w rolnictwie Czytaj więcej
Scott, który jest wykształconym w Oxfordzie ekonomistą, do ekipy Saty dołączył w 2011 roku. Jak tłumaczył wówczas poprzedni zambijski prezydent, ściągnął on Scotta, by „pomógł mu rozwijać Zambię”. Pytany o rasowe resentymenty, powiedział wówczas, że nigdy się z nimi nie spotkał, co jego zdaniem jest znakiem, iż Zambia przeszła drogę od państwa postkolonialnego do kosmopolitycznego.
Biała maskotka afrykańskiej polityki Nie wszystkim jednak się podoba, że słynący z ekscentryzmu Scott będzie przez trzy miesiące pełnić obowiązki głowy państwa. Krytycy wskazują, że prezydent kraju musi być Zambijczykiem w trzeciej generacji, co jest zapisane w konstytucji kraju. Znajduje się tam także zapis o tym, że w razie śmierci urzędującego prezydenta jego obowiązki tymczasowo obejmuje wiceprezydent. Scott już zapowiedział, że nie będzie brał udziału w prezydenckim wyścigu.
W Zambii Scott jest jednym z najbardziej wyrazistych polityków, co wynika zarówno z jego skuteczności, jak i mającego niewiele wspólnego z dyplomatyczną powściągliwością języka. W wywiadzie dla brytyjskiego „Guardiana” w 2013 roku powiedział, że jego zdaniem popularność, którą się cieszy, wynika z faktu, iż ludzie traktują go „jak maskotkę, rodzaj talizmanu w afrykańskiej polityce”. O prezydencie Sacie powiedział, że ludzie postrzegają go jako rasistę, bo „szorstko się wypowiada”. – Kiedyś spróbował tego ze mną. „Co byś robił, gdybyś nie był biały?” – zapytał mnie kiedyś. Odpowiedziałem, że pewnie byłbym prezydentem – mówił w tej samej rozmowie.
Mila Kunis i Imperium Klingonów
Zdarzyło mu się też powiedzieć, że RPA jest „zacofanym krajem”, a Robert Mugabe, prezydent Zimbabwe, chciał „rzucić swoją pracę” i dziwił się, dlaczego nie przedstawiono mu aktorki Mili Kunis, kiedy odwiedziła jedną z lokalnych kopalni.
– Nie lubię RPA z tego samego powodu, z którego Ameryka Łacińska nie lubi USA. Jest za duże – powiedział w tej samej wypowiedzi, w której porównał południowoafrykańsiego prezydenta Jacoba Zumę do ostatniego prezydenta czasów apartheidu Frederika de Klerka.
Kiedy duet Sata-Scott opozycja oskarżyła o zmierzanie w kierunku autorytaryzmu, ówczesny wiceprezydent oświadczył, że prawdopodobnie jego polityczni oponenci będą się skarżyć do Commonwealthu, ONZ i Imperium Klingońskiego. Mówił wówczas, że ludziom na świecie łatwo uwierzyć w takie doniesienia, bo świat nic nie wie o Zambii. Pytany o prawa homoseksualistów, powiedział, że w Zambii są większe problemy. – Myślę, że nawet przeciętny gej, jeśli dać mu listę problemów Zambii, nie uzna, że prawa gejów są najważniejsza kwestią – powiedział.
Najważniejszą przesłanką do prognozowania, że Afryka, a przynajmniej niektóre afrykańskie kraje, weszła na drogę prowadzącą raczej do minimalizowania różnić niż ich podkreślania, jest fakt, że źródłem kontrowersji są właśnie wypowiedzi Scotta.