
Wyjątkowo gorzki obraz Krakowa przedstawiła ostatnio "Krytyka Polityczna" publikując wywiad ze znanym artystą i animatorem kultury Sławomirem Shutym. W rozmowie z "Krytyką" przekonuje on, że Kraków "zmienia się w makietę dla turystów otoczoną slumsami", a najzdolniejsi mieszkańcy tego miasta uciekają do Warszawy. - Te slumsy to przesada, ale najlepiej w mieście nie jest - przyznają w rozmowie z naTemat znani krakowianie.
Dziś to się wszystko wypaliło. Kraków stał się pijalnią piwa dla studentów i przysłowiowych Angoli. Nie ma komu robić bohemy. Ludzie twórczy wyjeżdżają do Warszawy. Artyście trudno tu się przebić. Z kimkolwiek rozmawiasz, kierunek Warszawa. (...) Kraków nie jest dziś centrum artystycznego życia. Został całkowicie zdrenowany przez Warszawę. Dziś to prowincjonalne, konserwatywne miasto. Czytaj więcej
Tę gorzką diagnozę w znacznym stopniu potwierdzają jednak w rozmowie z naTemat znacznie bardziej znani i wpływowi mieszkańcy Krakowa. - Rzeczywiście nie jest w mieście najlepiej - mówi nam Zbigniew Wodecki. Jeden z najsilniej kojarzonych z Krakowem artystów przyznaje, że dziś w jego rodzinnymi mieście niewiele zostało po klimacie, w którym tworzyły się legendy "Piwnicy pod baranami", czy "Jaszczurów".
Zostały tylko legendarne opowieści. Prawdziwa bohema rzeczywiście wyjechała, bo tutaj niestety zdechłaby z głodu. Mogliby grać w "Piwnicy", która przecież już tym samym miejscem nie jest, albo jakichś niszowych klubach ledwo zarabiać na rachunki. Sam wychowywałem się właśnie w takich miejscach. Tylko, że to była komuna, która po prostu dawała pieniądze na sztukę.
Z kolei poseł Jerzy Fedorowicz, wcześniej znany aktor i reżyser, mówi: - Kiedy miałem wpływ na na pewne kwestie dotyczące krakowskiej kultury, uważałem, że nasze miasto powinno być drugim obok Warszawy ośrodkiem, gdzie będzie ten "wrzący tygiel". Przecież przeszłość Krakowa to Grotowski i Kantor, czy Stary Teatr, Penderecki, czy polski jazz. To wszystko działo się właśnie tutaj. Niestety sytuacja jesz taka, że media i pieniądze są dziś w Warszawie. Ci, którzy myślą o sukcesie także finansowym, naturalnie zmierzają więc właśnie tam - podkreśla poseł.
Dziś Kraków przyciąga inwestorów także dlatego, że ci ludzie często po prostu chcą właśnie tu mieszkać. Dlatego miasto musi wychodzić im naprzeciw. Nowoczesny Kraków powinien mieć trzy podstawy: wysoka kultura, nauka i najnowocześniejsze technologie. To trzy gwarancje na odświeżenie miasta.
Jerzego Fedorowicza oburza też mówienie o obrzeżach Krakowa jako "slumsach". - To określenie za bardzo pejoratywne. Obrzeża miasta są przecież cały czas ożywiane. Tak jest też z wielkim obszarem opuszczonym przez Hutę Arcelor Mittal, gdzie powstanie nowoczesne miasto według koncepcji Smart City. To prawda, że Huta przez jakiś czas była zapomniana, ale to się zmienia - zapewnia.
Nowa Huta próbuje za wszelką cenę pokazać swoją odrębność. Przekonują tam, że są jakby gorszym Krakowem. Dziwi mnie, że za każdym razem próbują tam robić z siebie slumsy. To dzielnica, którą traktuje się tak samo jak Krowodrzę, Zagórze, Zwierzyniec i inne miejsca. A oni szukają jakiejś dziwnej autonomii...
Dziennikarz zapewnia też, że rozmówca "Krytyki" dość mocno rozmija się z prawdą przedstawiając miasto jako podporządkowane pijanym przyjezdnym. - W mieście wciąż dominują jego mieszkańcy. To oni nadal tworzą jego niezwykły klimat. I miasto jest zwrócone w ich kierunku. Skoro jednak, aż 30 proc. krakowian żyje z turystki, trzeba też odpowiednio zadbać o gości. Według mnie, to wciąż się jednak idealnie się równoważy. Miasto jest do życia dla mieszkańców, jak i dla turystów - zaznacza.
Nie w wielkości, a mentalności problemy miasta dostrzega ubiegający się o fotel prezydenta Krakowa Łukasz Gibała. Który zgadza się z tezą, że jednym z największych problemów współczesnego Krakowa jest konserwatyzm. - To on w dużej mierze utrudnia nam rozwój cywilizacyjny. Kraków powinien być miastem jak najbardziej otwartym. Problem w tym, że urzędujący od 12 lat prezydent zupełnie nie zauważa tego aspektu. I choć teoretycznie reprezentuje lewicę, sam jest konserwatystą - ocenia. Bo o całym Krakowie trudno mówić w oderwaniu od wszechobecnego tam Kościoła.
Nie wiemy w jaki sposób zapadają w magistracie pewne decyzje i jak często Jacek Majchrowski spotyka się z kard. Stanisławem Dziwiszem. Nikt oficjalnie nie potwierdzi, że taka relacja w ogóle istnieje. Jednak patrząc na Kraków łatwo zauważyć, że Kościół ma duże wpływy na krakowską politykę i cześć decyzji podejmowanych przez rządzących tym miastem jest dla tej instytucji niezwykle korzystna. Hierarchowie mają tu bardzo silną pozycję.
Łukasza Gibały nie dziwi też, że krakowianie bywają sfrustrowani i szukają swojego miejsca poza tym miastem. Jego zdaniem, wynika to z chybionego pomysłu obecnych władz na ożywienie krakowskiej gospodarki. Gdy inne miasta sięgają po środki unijne, by ściągnąć inwestycje typu venture capital, klastry i inkubatory przedsiębiorczości, pod Wawelem postawiono na prosty outsourcing. Czyli generator wielu miejsc pracy, ale zarazem posad mało ambitnych i dość kiepsko płatnych.

