Koktajle Mołotowa, ataki na policję z użyciem petard i kamieni. Tak po godzinie od rozpoczęcia wyglądał już "Marsz Niepodległości" w Warszawie. Chuliganom ze środowisk nacjonalistycznych nerwy puściły już po kilkunastu minutach od wyruszenia na ulice stolicy, ale do prawdziwej eskalacji przemocy doszło dopiero pod Stadionem Narodowym. Zatrzymano już ponad 200 osób, a policja wciąż wyłapuje kolejnych chuliganów, których odzież została oznaczona podczas akcji z udziałem armatek wodnych.
To wszystko przez "gestapo"?
Choć organizatorom udało się stworzyć wrażenie, iż to nie oni inspirowali chuliganów, zakończenie tego wydarzenia nie obyło się bez podgrzewania atmosfery przez organizatorów i uczestników, którzy zachowywali się dotąd pokojowo. - Czołem Wielkiej Polsce! Witaj armio patriotów! Przeszliśmy! Nie dali rady prowokatorzy, nie dali rady policyjni prowokatorzy, nie dały rady służby specjalne! - mówił do zgromadzonych Robert Winnicki z Ruchu Narodowego. Po tych słowach także spokojni dotąd uczestnicy "Marszu Niepodległości" zaczęli skandować pod adresem policji: "Gestapo! Gestapo!".
Później na scenie pojawił się jednak Marian Kowalski, kandydat Ruchu Narodowego na prezydenta Lublina, który w trakcie swojego przemówienia podkreślał, iż o chuligaństwo nie można oskarżać całego środowiska narodowego, ale jednocześnie przyznał, że to część uczestników "Marszu Niepodległości" odpowiada za zamieszki. - Niektórzy spośród nas niestety nie słuchali poleceń straży i organizatorów i z tego też musimy wyciągnąć wnioski - mówił
Stamtąd Robert Winnicki dla Telewizji Trwam relacjonował, że za przemocą stoją nie sympatycy jego środowiska, a "lewicowe bojówki". - Policja wpuściła tych bojówkarzy w to miejsce. Oni nie byli przez nikogo niepokojeni, a mimo to zaatakowali czoło marszu. Stało się to celowo, żeby zatrzymać marsz - przekonywał.
Nieco inną wersję wydarzeń przedstawia tymczasem Komenda Główna Policji, według której aż kilkuset zamaskowanych chuliganów wyszło w pewnym momencie z czoła "Marszu Niepodległości".
Ewa Gawor ze stołecznego biura bezpieczeństw i zarządzania kryzysowego informowała natomiast, iż władze Warszawy nie mają większych zastrzeżeń do organizatorów "Marszu Niepodległości", którzy dość szybko uznali chuliganów za grupę z niezwiązaną z tym wydarzeniem.
Miało być spokojnie, nie obyło się bez ofiar...
Organizatorzy tegorocznego "Marszu Niepodległości" zapewniali, iż będzie to impreza o wiele spokojniejsza i bardziej bezpieczna niż w poprzednich latach. Rzeczywistość okazała się jednak o wiele bardziej brutalna. I to w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo nie udało uniknąć się ofiar. Już ok. godz. 16:00 na Moście Poniatowskiego interweniować musieli ratownicy pogotowia i wtedy wydawało się, że ranna być może tylko jedna młoda kobieta.
Nadzieję tę szybko zweryfikowały doniesienia fotoreportera "Gościa Niedzielnego" Jakuba Szymczuka, według którego, chuliganie z "Marszu Niepodległości" postanowili w tym roku polować szczególnie na przedstawicieli mediów.
Z jego relacji wynika, że media znalazły się w pułapce szczególnie na środku Mostu Poniatowskiego, gdzie zabrakło policji. Tam zamaskowani narodowcy zaatakowali także służby porządkowe marszu, a nawet dziennikarzy prawicowej TV Republika, którzy zostali wzięci za ekipę TVN. Podczas starć przy Stadionie Narodowym ranny został także policjant.
Do pierwszych poważniejszych ataków doszło zaledwie pół godziny po rozpoczęciu "Marszu Niepodległości" . Towarzyszący przemarszowi chuliganie w maskach postanowili zwartą grupą uderzyć w kroczące na czole marszu służby porządkowe. W efekcie tego działania doszło do szarpaniny między chcącymi zachować spokój uczestnikami "Marszu Niepodległości", chuliganami i funkcjonariuszami policji.
Uszkodzeniu prawdopodobnie uległo już także kilka aut zaparkowanych przy trasie marszu, które znalazły się w środku starć. Szczególnie gorąco było w okolicach dworca Warszawa Powiśle, gdzie chuliganie obrzucili policjantów kamieniami. W przeciwieństwie do poprzednich lat, na tego typu zachowania służby porządkowe "Marszu Niepodległości" reagują o wiele bardziej stanowczo.
Krytyka policji i Zbigniew Stonoga w roli gwiazdy
Jedną z najgłośniej oklaskiwanych podczas "Marszu Niepodległości" osób był kontrowersyjny przedsiębiorca Zbigniew Stonoga, którzy zasłynął atakami pod adresem organów skarbowych i Komendy Głównej Policji.
Piwko, petarda i flaga
Na pół godziny przed startem "Marszu Niepodległości" rzucało się w oczy, iż zgromadzonych sympatyków środowisk skrajnie prawicowych jest mniej niż w minionych latach. - Jest nas tu kilkadziesiąt tysięcy. A gdyby dotarli ci zatrzymani po drodze przez policję, byłoby nas znowu sto tysięcy - przyznawał przemawiający na otwarcie marszu Artur Zawisza z Ruchu Narodowego. - Witaj biało-czerwona armio! - grzmiał.
I przeszedł do ostrego ataku pod adresem policji. Zdaniem organizatorów "Marszu Niepodległości", już od wtorkowego poranka patrioci byli prowokowani przez funkcjonariuszy. Według informacji przedstawionych przez Artura Zawiszę i Krzysztofa Bosaka, zatrzymano już 40 sympatyków ich środowiska. To przez wielotysięczny tłum zostało skomentowane chuligańskim hasłem "zawsze i wszędzie policja je...a będzie".
Gorące emocje uczestnicy "Marszu Niepodległości" jeszcze przed jego rozpoczęciem podgrzewali tymczasem alkoholem, który od lat jest nieodłącznym elementem tego specyficznego wydarzenia.
"Razem dla Niepodległej" wciąż w cieniu święta narodowców
Zaostrzające się z roku na rok środki bezpieczeństwa konieczne do utrzymania 11 listopada spokoju w Warszawie wcześniej niknęły w tłumie Polaków radośnie świętujących 96. rocznicę odzyskania niepodległości, którzy postanowili towarzyszyć prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu.
Jedną z głównych atrakcji prezydenckiego marszu "Razem dla Niepodległej" była odrestaurowana limuzyna Cadillac 355D, którą przed wojną stworzono specjalnie dla Józefa Piłsudskiego. Rolę marszałka kolejny raz odgrywał tymczasem popularny aktor Daniel Olbrychski.
Do świętujących w Polsce postanowił przyłączyć się także prezydent Ukrainy Petro Poroszenko. Na swoim twitterowym profilu napisał po polsku:
Prezydencka inicjatywa już po pierwszych metrach spotkała się natomiast z ostrą kontrą ze strony części wiernych zgromadzonych przed kościołem Św. Krzyża. W kierunku uczestników "Razem dla Niepodległej" skandowano hasła "Tu jest Polska" i rosyjskie "ura!".
Mam wrażenie, że w tym roku znacznie mniej ludzi bierze udział w tych agresywnych wydarzeniach, ale są jednak znacznie bardziej brutalni.
Mariusz Sokołowski
rzecznik KGP na antenie TVP Info
Udało nam się wyizolować część osób, które są chuliganami i które wyszły z czoła tego marszu.(...) Na początku okrążyliśmy te osoby na rondzie Waszyngtona tak, by można było je wyłapywać. Ta grupa przemieściła się w okolice Stadionu Narodowego. Marsz jest bezpieczny.
W związku z atakami na policjantów zdecydowaliśmy się na użycie środków przymusu bezpośredniego, jak armatki wodne i broń gładkolufowa. Pierwsze osoby zostały zatrzymane. Ta grupa liczy kilkaset osób. Robimy wszystko, żeby jak najliczniejsza grupa została złapana i odpowiadała za niszczenie mienia i ataki na funkcjonariuszy.
Zbigniew Stonoga
przedsiębiorca
Wmawia nam się na co dzień, że Polska i polskość to rzecz niemodna. Robią wszystko, byśmy Polskę opuścili. Wmawia się wszystkim, że Polska młodzież to hołota. To nieprawda. Polska młodzież nie jest hołotą, a kibic, który idzie pooglądać wydarzenie sportowe nie jest bandytą ani przestępcą! Do Niepodległości trzeba dorosnąć. Nie dorośniemy do tego, jeżeli będziemy oglądali TVN i czytali "Gazetę Wyborczą".