Organizatorzy Marszu Niepodległości zarzucają policji złamanie ustaleń. – Policja z zupełnie niezrozumiałych przyczyn sformułowała kordony w samym sąsiedztwie naszego Marszu, pomimo tego że byliśmy z nimi umówieni, że trzymają się na dystans – mówi w "Bez autoryzacji" Krzysztof Bosak z Ruchu Narodowego.
Rozumiem, że tak jak w poprzednich latach powiecie, że Marsz Niepodległości przebiegał spokojnie i bez zakłóceń?
Nie, nigdy tak nie mówiliśmy. Jak co roku cieszymy się, że Marsz Niepodległości się odbył i był większy niż w poprzednich latach. Cieszymy się, że w opinii obserwatorów był spokojniejszy niż ostatnio. Oczywiście nie cieszy nas to, że jak co roku policja starła się z chuliganami, a chuligani z policją.
Nie macie sobie nic do zarzucenia? Niektóre wypowiedzi podgrzewały atmosferę.
Nie wydaje mi się. Sądzę, że zrobiliśmy wszystko, by to zgromadzenie przebiegło w porządku. I ono przebiegło w porządku. Około 100 tys. ludzi przeszło zaplanowaną trasą i każdy, kto był spokojny miał szansę dojść na wiec i na koncert zorganizowany na błoniach Stadionu Narodowego. Ubolewam, że mniej niż jeden procent obecnych miało inny pomysł na spędzenie tego czasu, ale nie możemy tracić proporcji.
Ze 100 tys. ok. 100 osób miało temperament chuligański, zareagowało na policję i zaczęło ją atakować. Nie wiem, co jeszcze moglibyśmy zrobić, poza zorganizowaniem kilkusetosobowej Straży Marszu, poza komunikowaniem się z ludźmi z nagłośnionych ciężarówek i poza wyjaśnieniem, jakie są nasze intencje.
Zarzuty o podgrzewanie atmosfery należy skierować do policji, która eskalowała napięcie poprzez wielokrotne zatrzymywanie autobusów. Niektóre były przeszukiwane nawet pięć i więcej razy. To była strategia obliczona na to, żeby część ludzi na Marsz po prostu nie zdążyła. Zabierano im też flagi i transparenty z naszymi symbolami, takimi jak Szczerbiec czy Falanga, co oczywiście wywołało ogromne rozżalenie.
Poza tym policja z zupełnie niezrozumiałych przyczyn sformułowała kordony w samym sąsiedztwie naszego Marszu, pomimo tego że byliśmy z nimi umówieni, że trzymają się na dystans. Tak, jak w zeszłym roku. Do momentu, w którym policja nie zbliżyła się do Marszu, a więc przez 90 proc. trasy, było spokojnie.
No nie, bójki były już na Moście Poniatowskiego.
Były przepychanki, ale Straż Marszu nad nimi panowała, Marsz szedł do przodu i nie było potrzeby interwencji jakichkolwiek służb państwowych. Ona pojawiła się dopiero po pojawieniu się policji i polewaczek na Rondzie Waszyngtona, które przyciągnęły osoby zainteresowane konfrontacją. Szkoda tylko, że policja wystawiła swoją przynętę tak blisko naszego Marszu, bo bardzo nam utrudniła pracę.
Zarzuty, że to policja prowokuje i w mundurach, i bez nich, pojawiają się od trzech lat. Macie jakieś dowody, nagrania, zeznania skruszonego funkcjonariusza – dowody, które obroniłyby się w sądzie? Dzisiaj to rzucanie niepopartych niczym zarzutów.
Te zarzuty o tym, że nieumundurowani policjanci mogą destabilizować Marsz pojawiły się w ustach organizatorów tylko raz, dokładnie dwa lata temu. Wtedy rzeczywiście zorganizowane grupy policji, prawdopodobnie jednostek antyterrorystycznych, w jednakowych oliwkowych kominiarkach weszły w środek Marszu, by dokonywać zatrzymań, co zostało potwierdzone przez rzeczników policji. Mówili, że tę samą strategię stosowali podczas rozprawy z chuliganami w czasie Euro 2012.
Poza tym jednym przypadkiem nie zarzucaliśmy policji skrytego destabilizowania Marszu. To, co możemy im w tym roku zarzucić, to to, że nękała uporczywymi kontrolami autobusy. Nam to skomplikowało organizację, bo ludzie ze Straży Marszu z Podkarpacia nie zdążyli na zbiórkę. Nie wiem, czy policjanci zdawali sobie sprawę z tego, że sami tworzą sobie problem.
Po drugie zarzucamy, że policja niepotrzebnie zbliżyła się do Marszu, odcinając nam możliwość dojścia na błonia. Całe szczęście później poszli po rozum do głowy i się wycofali, więc wszyscy mogli zejść z Mostu Poniatowskiego. Policja niepotrzebnie sformowała kordon między Parkiem Skaryszewskim a naszą sceną na Zielenieckiej. Używała w bezpośrednim sąsiedztwie środków przymusu bezpośredniego, choć nie wiadomo czego tam chroniła. Chyba nie parku?
Kiedy zaczęliśmy, tam był spokój, bo nie było policji. Oni przyciągnęli osoby zainteresowane konfrontacją. Już po Marszu na parkingu Stadionu Narodowego policja jak co roku reperowała statystyki zatrzymań wyciągając z autobusów, na chybił-trafił przypadkowe osoby. Używali też środków przymusu, autobus z Podkarpacia został zaatakowany pałkami, a oni po prostu chcieli odjechać.
Dzisiaj będziemy publikować filmiki pokazujące te nadużycia. Nie twierdzę, że to była skoordynowana strategia. Za każdym razem, gdy policja prowadzi działania na dużą skalę, takie nadużycia się zdarzają i budują napięcie, które niczemu dobremu nie służy.
Ma pan jakąś teorię tłumaczącą dużą agresję wobec mediów w tym roku?
Sam byłem świadkiem, pomogłem fotoreporterowi mediując pomiędzy osobami, które były na niego wściekłe. Ta wściekłość bierze się z tego, że ci chuligani zdają sobie sprawę z tego, że łamią prawo, a każdy publikujący filmy może pomóc policji w ich identyfikacji. Są niechętni, ale my jako organizatorzy, byliśmy w stanie zapewnić pełne bezpieczeństwo tym, którzy chcieli iść w Marszu, a nie tam, gdzie policja biła się z chuliganami.
Powtarza pan o 99 proc. spokojnych, ale ten 1 proc. zadymiarzy zajął większość naszej rozmowy. I pewnie innych. Macie pomysł, by ich wyeliminować? Oni psują wizerunek tej imprezy.
To prawda, ale nasza niemożliwość poradzenia sobie z tymi chuliganami wynika z tego, że organizatorzy, Straż Marszu nie składa się z bojówkarzy gotowych do konfrontacji fizycznej z chuliganami, tylko z wolontariuszy, którzy są w większości normalnymi studentami, są wśród nich dziewczyny. Do rozwiązania problemów z chuliganami policja stosuje jednostki antyterrorystyczne.
Sądzę, że nie można na nas przerzucać odpowiedzialności za rozwiązanie problemu kryminalnego. Chcę podziękować tym, którzy wpłacili pieniądze na organizację, wyposażenie Straży i nagłośnienie.
Ta grupa ok. 100 osób podejmuje dość świadomie działania o charakterze kryminalnym, dlatego skrywa swoją tożsamość, dlatego jest niechętnie nastawiona do mediów i dlatego jest agresywnie nastawiona do nas. Są zdjęcia i filmy, które pokazują jak atakują Straż Marszu. Jeżeli ktokolwiek próbowałby, jak to sugerował rzecznik policji, tych ludzi zatrzymać, skończyłoby się tym, że zostałby pobity.
My możemy albo jak najlepiej organizować to wydarzenie, zdając sobie sprawę z tego, że będziemy musieli się skonfrontować z anarchistycznymi zachowaniami części osób, albo nie robić nic. My wolimy organizować Marsz dla dziesiątek tysięcy polskich patriotów, licząc się z tym, że poniesiemy koszty związane z niepodporządkowaniem się części chuliganów poleceniom.