Janusz Płocica, były prezes rzeszowskiego Zelmera ma dziś opinię genialnego menedżera. Skutecznie zrestrukturyzował dawne państwowe zakłady, potem z sukcesem znalazł dla nich nowego inwestora i jeszcze potrafił zadbać o własny interes. W światku polskich menedżerów, aż huczy od plotek, ile Płocica zainkasował za doprowadzenie do końca transakcji sprzedaży Zelmera niemieckiej grupie marek AGD grupę BSH (Bosch und Siemens Hausgeräte).
Z dokumentów spółki wynika, że Płocicy przypadła większość z pakietu "akcji dla menedżerów", który rok temu w momencie sprzedaży firmy warty był 16 mln złotych. Menedżer miał jednak otrzymać ekstra premię za wycenianą na przeszło 500 mln transakcję uznawaną na rynku za majstersztyk. Główny inwestor Zelmera fundusz Enterprice Investors w 2005 roku kupił akcje firmy od Skarbu Państwa, płacąc około 100 mln zł. Po 8 latach sprzedał swoją część biznesu za kwotę trzykrotnie większą.
Nasi rozmówcy twierdzą że Janusz Płocica, główny autor sukcesu został szczodrze obdarowany i w różnych nagrodach, innych dodatkach mógł w sumie zebrać więcej niż 20 mln zł. Byłaby to więc największa premia (nie liczę odpraw w państwowych spółkach) jaką kiedykolwiek zainkasował polski menedżer. Sam zainteresowany nie przyznaje się jednak do sukcesu. - Nie było to więcej niż milion złotych - odpisuje naTemat i odsyła do sprawozdań finansowych spółki.
Prywatyzacja po amerykańsku
Wszystko zaczęło się w 2005 roku, kiedy skarb państwa zdecydował o prywatyzacji Zelmera. Część akcji trafiła na giełdę, a pakiet 25 proc. kupił fundusz inwestycyjny Enterprice Investors. Wkrótce później dokupił jeszcze walorów, w sumie kontrolując 49 proc. akcji spółki. "Enterprajsi", jak mówi się o przedstawicielach amerykańskiego kapitału w Polsce, zainwestowali w ponad setkę naszych firm m.in jubilerską markę W.Kruk, odzieżowych potentatów LPP, producenta opon Stomil Sanok czy dostawcę usług IT Asseco. Fotel prezesa powierzyli Januszowi Płocicy, menedżerowi z Warszawy, który od roku zajmował się w Zelmerze restrukturyzacją.
Poprzeczkę oczekiwań zawiesili wyjątkowo wysoko. Płocica miał sprawić, by firma z każdym rokiem zwiększała rentowność o 20 procent, miała też więcej sprzedawać, zdobywając nowe rynki zagraniczne. Wynagrodzenie prezesa Zelmera składało się z dwóch części. Pensji 600-700 tys. zł rocznie oraz wartych miliony złotych "opcji menedżerskich". Na początku program opcji, którym objęto kilkanaście kluczowych osób w firmie wyceniano na 10 mln złotych. Jednak im bardziej Płocica rozkręcał biznes, tym bardziej rosła wartość firmy, a za nią rozmiar nagrody, którą potencjalnie mógł odebrać.
Człowiek ze złotym odkurzaczem
– Zelmer podbije światowy rynek małego AGD – zapowiadał Płocica. Produkty Zelmera przegrywały wówczas konkurencję z zachodnimi markami, których odkurzacze, roboty kuchenne były ładniejsze. Płocica postawił na jakość i na nowy design. Doszedł do wniosku, że wojna cenowa to ostateczność, która może się zakończyć kłopotami. Eksperci cenili Zelmera, że wprawdzie jest mniejszy niż znani światowi konkurenci, ale potrafi zarobić. Na swoich produktach uzyskiwał ponad 50 proc. marży.
Prezes Płocica i inni menedżerowie każdego roku począwszy od 2008 do 2010 otrzymali akcje o wartości kilku milionów złotych. Ale w 2012 roku zadowolony z wyników fundusz EI dodał kolejną marchewkę. Program motywacyjny wyceniany na 11 mln zł był związany ze znalezieniem inwestora gotowego kupić wszystkie akcje Zelmera. Płocica przekonał do inwestycji głównego konkurenta. Bosch z Siemensem mieli na polskim rynku małego AGD (odkurzacze, roboty kuchenne czy golarki) trzecie miejsce, a pierwsze zajmowała właśnie polska firma.
Choć w transakcji z 2013 roku wielu zacierało ręce z radości, to jedna rzecz niemile ukłuła serca i ambicje Polaków. Jedna z najbardziej konkurencyjnych w Europie marek producentów sprzętu AGD w szczycie swojego rozwoju wymknęła się z rąk Polaków. Wcześniej w rosnącą firmę inwestowały nasze składki fundusze emerytalne Aviva czy PZU. Teraz Zelmer nie już nasz, polski, tylko stanowi część niemieckiej grupy Bosch und Siemens Hausgeräte, komentowano transakcję.
– System opcji nie był związany ze sprzedażą spółki, a z wynikami firmy i kursem akcji – pisze Płocica w odpowiedzi naTemat, odcinając się od sprawy "sprzedawania Niemcom". Jednocześnie potwierdza, że późniejsza sprzedaż firmy przez akcjonariuszy umożliwiła menadżerom biorącym udział w programie opcji menedżerskich ich realizację i sprzedaż akcji grupie BSH.
Janusz Płocica rozstał się z Zelmerem pod koniec maja tego roku. Chwilę wypoczął i od razy znalazł nowe zatrudnienie. Kieruje spółką PZ Cormay zajmującą się innowacjami w branży medycznej. A jej inwestorzy, w przeważającej części również prywatne fundusze inwestycyjne, liczą, że ponownie ozłoci ich biznes.