Jecie za dużo czekolady. Powrócą czasy wyrobów czekoladopodobnych?
Jecie za dużo czekolady. Powrócą czasy wyrobów czekoladopodobnych? Fot. Shutterstock
Reklama.
Jeżeli nic się nie zmieni, czekolady nie będzie. Nie da się tego łagodniej powiedzieć. Mars Inc. i Barry Callebaut AG (BARN), najwięksi na świecie producenci czekolady szacują, że różnica między zapotrzebowaniem a produktem w sklepach wyniesie 2 miliony ton. To przewidywania na 2030 rok. W tej chwili i tak zbliża się do 1 miliona ton. Wygląda na to, że będzie to produkt bardzo, ale to bardzo luksusowy. W zeszłym roku ledwo udało się zapełnić rynkową potrzebę. Do 2007 roku za tonę kakao płacono 1,465 dolarów, w ciągu ostatnich 6 lat cena wzrosła o 87 procent i teraz płaci się za tonę kakao 2,736 dolarów.
Jest ogromna dysproporcja między ceną kakaowca a samym kakao. Nie jest to odosobniony przykład – w światowym przemyśle spożywczym panują bardzo nierówne zasady. Na poniższym filmiku widać, jak wygląda dzień pracy N'Da Alphonse z Wybrzeża Kości Słoniowej. Alphonse i jego pracownicy nigdy nie widzieli, ani nie próbowali czekolady, która dzięki nim jest produkowana. Ekipa duńskiej telewizji przywiozła Alphonse pierwszą tabliczkę:
Sytuacji nie poprawia fakt, że uprawy kakaowca cierpią z powodu chorób, suszy i powolnego przerzucania się przez farmerów na przynoszące łatwiejsze dochody kukurydzę i kauczukowiec. Jedyna nadzieja w inżynierii genetycznej. Problem dla naukowców stanowić może wytworzenie nasion, które będą odporne na choroby i nie stracą nic ze swojego smaku i aromatu.
To nie pierwsza w historii sytuacja, w której czekolady brakuje. Ale pierwsza na globalną skalę i wynikająca z problemów hodowców nasion kakao. Wyroby czekoladopodobne to był w latach 80. czołowy produkt cukierniczy ZSRR. Niedostępny, bo drogi w imporcie tłuszcz kakaowy był w nich zastępowany gorszym zamiennikiem, na przykład tłuszczem rzepakowym. Tylko niektóre dzieci mogły spróbować prawdziwej czekolady. – Tata był marynarzem i z jednego z rejsów przywiózł tabliczkę. Nie wyrób czekoladopodobny, tylko prawdziwą czekoladę. Była ogromna, zajmowała pół parapetu w kuchni. Jedliśmy ją chyba z miesiąc, jak nie dłużej – wspomina Maciek, który dziś jest informatykiem.
Wyroby czekoladopodobne nadal znajduje się w sklepach , ale ponieważ źle się kojarzą, takie tańsze opcje nazywa się na przykład "tabliczkami deserowymi". Po drugiej stronie żelaznej kurtyny, w trakcie i po drugiej wojnie światowej, ludzie też musieli wykazać się pomysłowością. Kawa z żołędzi czy mąka kasztanowa, które dziś w horrendalnych cenach sprzedawana jest w sklepach z ekożywnością, w połowie XX w. były znienawidzonym zastępnikiem. Wtedy powstała też Nutella, która miała brak prawdziwej czekolady na półkach choć trochę zrekompensować.
– Miałem szczęście poznać Michele Ferrero, założyciela firmy Ferrero, która produkowała Nutellę. Z wykształcenia jest fizykiem jądrowym - opowiadał designer Janusz Kaniewski w Dwójce. – W latach 60. nie chcieli przepuścić statku Ferrero z kakao przez kanał Sueski. Musieli opłynąć Afrykę dookoła, a to groziło zepsuciem się towaru. Ferrero poprosił marynarzy, by wykupili ze sklepów wszystkie lodówki. Wieczorami rozkręcali lodówki śrubokrętami. Montowali bebechy w kajutach i przenosili tam kakao. Zrobili po prostu pierwszy statek-chłodnię. Opłynęli Afrykę, kakao się nie zmarnowało. Takie myślenie jest dla mnie myśleniem designerskim.
Potrzeba jest matką wynalazków. Skoro brak czekolady w Europie doprowadził do wymyślenia wielkich chłodni, to jakich wynalazków/słodyczy możemy się spodziewać, jeżeli zabraknie czekolady na całym świecie?