W trakcie szczytu G20 premier Wielkiej Brytanii ostrzegał, że "na tablicy rozdzielczej światowej gospodarki znowu świecą się czerwone lampki". Podkreślił, że pojawiają się takie same alarmujące znaki, jakie miały miejsce przed globalnym kryzysem ekonomicznym sześć lat temu.
Mark Carney, prezes Banku Anglii, powiedział, że fundusze hedgingowe, fundusze private equity i inne elementy systemu finansowego pozostające poza nadzorem regulatora ("shadow banking") powinny zostać poddane szczególnej kontroli ze względu na ryzyko, jakie stanowią dla stabilności finansowej.
Kiedy kryzys wybuchł, całe ryzyko skumulowane w shadow bankingu wróciło do systemu bankowego, dodał Carney, który jest również prezesem Rady Stabilności Finansowej.
Cameron zaznaczył z kolei, że spowolnienie w europejskiej strefie gospodarczej wpływa negatywnie na brytyjski eksport i produkcję. Brytyjski premier napisał też artykuł do "Guardiana". Podkreśla w nim, że eurozona być może będzie musiała się zmierzyć z kolejną falą kryzysu, problemem jest wysokie bezrobocie, spowolnienie wzrostu gospodarczego i prawdopodobny spadek cen.
Przestrzegł też, że wprowadzenie nowego podatku i dalsze zapożyczanie się to tylko powtarzanie wcześniejszych błędów. Stwierdził, że komunikat G20 wynegocjowany podczas szczytu wzmocnił determinację Brytanii do używania narzędzi polityki pieniężnej, w celu wspierania wzrostu gospodarczego i że rząd nie zrezygnuje z polityki redukcji długu publicznego.
Szef brytyjskiego rządu obawia się przede wszystkim o swój kraj, który do tej pory radził sobie bardzo dobrze. Gospodarka Wielkiej Brytanii rosła najszybciej w całej grupie G7. Znacząco zwiększyła się liczba nowych przedsiębiorstw oraz spadło bezrobocie. Cameron obawia się jednak, że pogorszenie stanu globalnej gospodarki może mieć także negatywny wpływ na Wielką Brytanię.
Źródło: telegraph.co.uk