Ostatnie dni to głoszenie ery lumberseksualnych facetów. Mówią o tym wszyscy i wszędzie, pojawiają się więc setki pytań i wątpliwości. Czy drwale to tylko przejściowy trend? Czy może jednak rzeczywiście zupełnie nowy typ mężczyzny, który na stałe wkroczył do popkultury? I czy aby na pewno niemetroseksualny musi być niezadbany? Rozmawiamy z projektantami, dziennikarzami, stylistami, blogerami i fryzjerami.
-Myślę, że to całe zamieszanie wokół pojęcia lumberseksualizmu, to tak naprawdę burza w szklance wody. Według mnie to nie jest żaden nowy trend. Ten styl był, jest i będzie. Warto jednak zaznaczyć, że wraz z tym, co jest na zewnątrz, musi iść to, co jest wewnątrz. Outfit ma odpowiadać temu, jaki jesteś w środku. Nie może więc być tak, że nagle zaczniemy przebierać się za drwali, chociaż zupełnie się w tym nie czujemy, tylko dlatego, że staje się to modne. Dzięki popularyzowaniu takiego, lekko skandynawskiego stylu, faceci mogą jednak sami zwrócić uwagę, że można być męskim, jednocześnie wyglądając dobrze.
W związku z tym, że Polska jest wolna i możemy dokonywać świadomych wyborów, coraz więcej mówi się u nas o modzie męskiej. Wkracza ona na nasz rynek z pewnym opóźnieniem, ale mimo to faceci sami są nią zainteresowani. Owszem, przez długi czas w mediach był kreowany wizerunek wymuskanego pana i on dalej zostanie, ale na świeczniku pojawiają się ci brodaci. Może być tak, że wkrótce ulice zaleją właśnie tacy „lumberseksualni” panowie, ale z perspektywy czasu myślę, że po jakimś czasie i tak te tendencje się wyrównają. Jakiś czas temu prognozowaliśmy koniec mody na brody, a tu proszę - wracają i to ze zdwojoną siłą. Dzięki temu wszystkiemu mamy coraz bardziej świadomych panów, którzy wiedzą, że bez wstydu mogą wyglądać dobrze.
Natalia Zawada, zamieszkała w Londynie projektantka marki Navada:
W Londynie mężczyznami, którzy nie przywiązują uwagi do wyglądu i stylu, są najczęściej imigranci. Większość Anglików dba o siebie i chodzą na zakupy prawie równie często jak kobiety. Nie jest to temat dla nich obcy i w jakiś sposób wstydliwy. Pamiętam, że gdy byłam w Londynie jakoś dziesięć lat temu, bardzo mnie zszokowało, gdy spotkałam się z pewnym artystą, w celu naradzenia się odnośnie do studiów, a on zaczął mnie zagadywać o zakupach, trendach i najmodniejszych butach.
Nie był ani gejem, ani osobą związaną z branżą modową. Różnice w podejściu do mody męskiej w Londynie i Warszawie były bardzo widoczne. W Anglii faceci noszą chętnie dobrze skrojone, modne garnitury - w stylu takiego gentlemana, skaci, rockmeni i bad boye chodzą w rurkach, a najświeższym trendem są czarne, szerokie spodnie ścięte powyżej kostki i do tego buty na platformach. Lubię też biżuterię, która wygląda trochę inaczej niż nasza damska. I nikt nie uważa tego za niemęskie. Wydaje mi się, że nie tutaj nie ma w ogóle czegoś takiego, jak taka polska charakterystyka metroseksualizmu.
Facet, który o siebie dba, wcale nie musi być niemęski. W Polsce są strasznie wyraźne ramki, co jest takie, a co nie. Na przykład kolor różowy bardzo kojarzy się z kobietami, a w Londynie to właśnie bardzo męscy i świadomi siebie faceci noszą ten kolor na koszulach czy nawet T-shirtach z dekoltem w serek. Mężczyzna poprzez styl wyraża swoją męskość.
Wojciech Rostowski, właściciel salonu fryzjerskiego dla brodaczy Rostowski Barber Shop:
- Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na to, że jako mężczyźni jesteśmy teraz bardzo zaawansowani kosmetycznie i trudno nam byłoby się cofnąć. Możemy chodzić na zabiegi, których sami nie jesteśmy w stanie wykonać, robić manikiur, wycinać włosy z uszu i tak dalej. W pielęgnacji nie ma nic złego i chciałbym, żeby każdy mężczyzna posiadał te nawyki oraz umiejętnie połączył je z tym, o czym się teraz mówi. Najlepszy rezultat byłby właśnie po środku.
Warto zauważyć, że jeśli kobieta ma wybór, to przecież woli zazwyczaj faceta zadbanego, który wygląda schludnie, ładnie pachnie i ma zadbaną brodę. Nie wybierze myśliwego czy drwala zabijającego zwierzaki, a raczej tego, który je adoptuje z jakichś własnych przekonań. Nie możemy ulegać więc wyobrażeniom, że wszystko co męskie, ma kojarzyć się z dzikością, przemocą i „życiem w lesie”. Oczekiwania są zupełnie inne, a wynikają one często z racji zawodowych. A dresscode zawodowy zobowiązuje do tego, aby zarost był zadbany - takie są wymagania naszych przełożonych i to one kształtują ogólną estetykę brody.
Moim zdaniem lepszy jest taki facet metroseksualny, który ma idealnie przyciętą, pachnącą brodę i jest dobrze ubrany, niż niechlujny drwal. Mówi się o tym trendzie, ale trzeba uświadomić facetów, że jeśli chcą tak wyglądać, muszą o siebie dbać. To, co się dzieje na twarzy, odzwierciedla nasz wizerunek i to jak nas widzą inne osoby, tak nas odbierają. Podobnie jest z make up no make up. Broda może sprawiać wrażenie niedopracowanej, ale taka jest jej koncepcja. Nie zmienia to faktu, że aby uzyskać zamierzony efekt, trzeba o nią dbać i nad nią pracować.
Z moich obserwacji wiem, że chcemy być wierni temu, co męskie - mamy włosy na klacie, brody i tak dalej. Nie możemy jednak robić z siebie dosłownych drwali. Męskość można też pokazać w inny sposób - kulturą czy zachowaniem. Tak jak więc powiedziałem, najlepszym rozwiązaniem byłoby połączenie obu trendów, metroseksualnego i lumberseksualnego.
Cathy Nhung, redaktor mody (Fashion Director at Guardianes del Tiempo)/ współpracuje też z Viva!Moda:
- Dla mnie wysportowany facet z brodą (ale nie za długą) i we flanelowej koszuli jest o wiele bardziej pociągający, niż ogolony na gładko w obcisłym T-shircie i rurkach. Prawda też jest taka, że przez te prawie dziesięć lat zdążyliśmy się znudzić – a nawet zmęczyć – typem ‘metro’. Było do przewidzenia, że pojawi się jakiś inny, alternatywny model. To już nawet nie jest bunt, tylko potrzeba zmiany. Widać to nawet na wybiegach – Bottega Veneta, Dior czy Hermes zaczęło właśnie w tym sezonie promować nowy trend – ‘na robotnika’. Już dawno nie było tak świeżego trendu, który by nie nawiązywał do tego całego szumu na retro, metro czy sado-maso. Obawiam się tylko, że faceci zaczną ten trend rozumieć jako przyzwolenie nie tylko na brodę czy zarost (to jest super), ale przede wszystkim na to, żeby przestać zupełnie o siebie dbać. Brr!
Często mylimy pojęcia ‘zadbany’ i ‘wymuskany’, a przecież chodzi tylko o to, aby facet miał świadomość tego, że to, jak wygląda (i jak pachnie), ma bezpośredni wpływ nie tylko na jego (samo)ocenę, ale też na to, jak inni będą się czuli (i zachowywali) w jego otoczeniu. To też kwestia kultury osobistej! Co innego jak facet wraca spocony z siłowni, a co innego jak w ogóle nie zwraca na to uwagi... (chociaż i tak uważam, że prysznic po siłowni to kwestia, która nie powinna podlegać żadnej dyskusji).
Co ja o tym wszystkim sądzę? Chciałabym, żeby faceci nie ulegali jednemu trendowi i pojawiło się więcej różnorodności na polskich ulicach. Aby dbali o siebie i się tego nie wstydzili, bo przecież to nie jest ujma na honorze. I przede wszystkim, aby każdy znalazł taki styl, jaki mu najbardziej odpowiada i kształtował go bez względu na wszystko. A wy co myślicie?