
Pamiętacie naukowe dokumenty puszczane w latach 90. na Discovery Channel? Większość programów emitowanych tam obecnie nie ma już nic wspólnego z przekazywaniem wiedzy. Coraz częściej stacji zdarzają się naprawdę słabe pomysły marketingowe i świadome promowanie pseudonaukowych bredni.
Dwójka zupełnie nagich, choć częściowo zapikselowanych w kluczowych miejscach ludzi trafia w najdziksze tereny Afryki, Azji lub Ameryki Południowej. Zupełnie się nie znają, nie mają ze sobą żadnych sprzętów ułatwiających przetrwanie. Muszę sobie sami radzić przez 21 dni.
Zastanawiam się, jak przebiega współpraca między słaniającymi się z wycieńczenia bohaterami reportaży a ekipą telewizyjną, która dyskretnie towarzyszy ich poczynaniom i zwątpieniom. Oni zapewne zaopatrzeni są w prowiant, odpowiednie ubranie i stosowne leki. Czy spożywają posiłki na oczach bliźnich, tych nagich, przerażonych i mocno wygłodzonych? Czytaj więcej
To nie koniec kontrowersji wokół kanału. Obecnie pojawiają się w Stanach etyczne wątpliwości dotyczące serii "Eaten alive" ["Zjedzony żywcem" - red.]. Cykl promuje zapowiedź, że autorzy sfilmowali, jak dorosły mężczyzna w ochronnym kombinezonie daje się pożreć żywcem anakondzie. Emisja na początku grudnia.
Protestujący argumentują, że jeżeli uda im się zastopować emisję, to Discovery Channel na tym nie zarobi. No, ale wtedy wąż przeszedłby przez to wszystko na nic. To naprawdę straszny sposób podwyższania oglądalności. Jeżeli uda się jednak nie dopuścić do emisji, jest nadzieja, że w 2015 nie będą próbować z czymś w rodzaju "Współczesny Jonasz: Połknięty w jednym kawałku przez wieloryba".
Poprzednia wątpliwa etycznie kampania reklamowa Discovery Channel była powiązana z "Shark Week", jedną z flagowych corocznych akcji. Pierwszy raz serię programów opowiadających o życiu oceanicznym wyświetlono w 1988 roku. Miała przynieść większą oglądalność młodej telewizji naukowej. Od tego czasu wiele się zmieniło, emitowane programy nie mają już nic wspólnego promowaniem nauki.
