Grzegorz Napieralski w rozmowie z naTemat sceptycznie ocenia możliwość połączenia Ruchu Palikota z SLD. Były szef Sojuszu uważa, że współpraca jest możliwa, jeśli Janusz Palikot wycofa się z poparcia reformy emerytalnej, poprze wniosek SLD i związków zawodowych o referendum. Polityk pytany o ewentualny start w wyborach prezydenckich w 2015 roku stwierdza, że "polityk nigdy nie mówi nigdy".
Czy Leszek Miller, jako nowy-stary szef SLD, ma szanse uratować Sojusz przed zatonięciem?
Leszek Miller już to zrobił. Uważam zresztą, że Sojuszowi nigdy nie groziło pójście na dno. W Europie, np. w Wielkiej Brytanii czy Niemczech, wszystkie partie borykają się od czasu do czasu z problemami. Lewica jest w kryzysie, ale SLD w przeciwieństwie do PSL nie balansuje na granicy progu wyborczego. W wyborach parlamentarnych dostaliśmy 8 proc. To był zły wynik, ale teraz mamy ponad 10 procent.
Sojusz nie potrafi jednak przebić się w sondażach. 9-13 proc. to nie jest szczyt marzeń.
To prawda. To wynik znacznie poniżej naszych oczekiwań. W wyborach prezydenckich w 2010 roku dostałem niecałe 14 procent głosów. W wyborach samorządowych ponad 15 proc. Przebiliśmy wtedy szklany sufit. Obecnie, po kongresie, mamy ustabilizowane władze, wybranego przewodniczącego. Teraz tylko do przodu.
Nie żal Panu, że na kongresie nie pojawił się Aleksander Kwaśniewski?
Kierownictwo przygotowało listę gości. To było partyjne przedsięwzięcie, na którym mieli być nasi polityczni partnerzy i współpracownicy. Nie zaprasza się wszystkich. Nie ja zresztą tworzyłem listę gości.
Mam jednak wrażenie, że prezydent Kwaśniewski dystansuje się od sporu na lewicy. Nie chce opowiedzieć się za Millerem albo Palikotem.
Aleksander Kwaśniewski opowiedział się za pewnym ruchem politycznym. On uważa, że SLD i Ruch Palikota trzeba połączyć w jedną formację. Wiemy jednak, że ten projekt nie wypalił. Projekty budowane od góry nie przynoszą oczekiwanego efektu, bo elektoraty nie ulegają zsumowaniu. Elektorat Palikota jest inny, tak samo jak SLD.
Janusz Palikot jest prawdziwą lewicą?
To pytanie za 100 punktów: czy on jest wiarygodny w tym, co mówi? Janusz Palikot w ciągu jednego roku zmienił swój pogląd o 180 stopni. Z radykalnego prawicowca i głównego udziałowca ultra-konserwatywnego pisma "Ozon", stał się liberałem. Nie jestem przeciwnikiem współpracy. Chcę mieć jednak partnera, któremu mogę zaufać. Pytanie, czy jemu można.
Z Pana wypowiedzi wnioskuję jednak, że jest Pan przeciwny współpracy Ruchu Palikota z SLD. Część polityków Sojuszu uważa, że taka współpraca jest niezbędna.
Jesteśmy z Januszem Palikotem w parlamencie. To słowo pochodzi od określenia "rozmawiać". Fakty pokazują jednak, że cała lewicowa Europa opowiada się przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego. Należy reformować rynek pracy i likwidować umowy śmieciowe. Janusz Palikot nie chce referendum i popiera wydłużenie wieku emerytalnego. To buduje mur między nim, a SLD. Ponadto Palikot podbiera nam posłów, co usztywnia Sojusz w stosunku do niego. Odchodzą ci najmniej wierni i ideowi. Palikot przegrał, bo nie rośnie mu poparcie. Ciężko mu będzie te błędy naprawić.
Przyzna Pan, że przejście Witolda Klepacza na 2 dni przed kongresem osłabiło SLD.
Nie zgadzam się z tym. Polacy zaczynają dostrzegać, że na transferach nie buduje się partii. Martwiłbym się, gdyby odszedł ktoś pokroju Jerzego Wenderlicha, Wojciecha Olejniczaka czy Ryszarda Kalisza. Przeszedł natomiast poseł, który przegrał wybory w swoim okręgu. Szczypał "swojego" prezydenta, który się zirytował i wystartował na szefa partii w Sosnowcu. Teraz Klepacz ucieka do Palikota. Boi się o miejsce na liście w kolejnych wyborach. Skalkulował sobie, że trzeba zwiewać. Czysty biznes polityczny.
25 posłów Sojuszu plus 206 posłów PO daje jednak bezwzględną większość, ale bez zapasu. Taka większość to już prawie mniejszość.
Nie zajmuję się tematem koalicji. Wszystko zmienia się dynamicznie. Scena polityczna może się dekomponować. Wyborcy nie nagradzają partii za liczbę posłów. Największe znaczenie ma chęć walki i dobry program. Nam zabrakło tej determinacji, ale kiedy broniliśmy własnych idei, mieliśmy 18-19 proc. To było jeszcze rok temu. Potem zaczęliśmy tracić swój elektorat, bo odwróciliśmy się od swoich wartości.
"Super Express" publikuje zdjęcia ze spotkania Janusza Palikota z Wojciechem Olejniczakiem. Podobno Palikot chce przyciągnąć wszystkich europosłów SLD do swojej partii.
Janusz Palikot walczy, bo nie ma europosłów i samorządowców. Rozgląda się wokół i kusi. To nic złego, że politycy się spotykają. Kiedy spotkałem się z prezydentem Kaczyńskim, wszyscy mówili, że to wielki błąd. Głowie państwa się nie odmawia, mimo, iż był to prezydent z PiS. Nie zakazuję nikomu się spotykać. Żadnej tragedii z tego powodu chyba nie będzie.
Może Olejniczak chce przejść do Palikota. Według byłego ministra rolnictwa należałoby zastanowić się nad wystawieniem wspólnego kandydata SLD i RP w wyborach prezydenckich w 2015 roku.
Do czasu wyborów prezydenckich scena polityczna będzie zmieniała się dynamicznie. Decyzje podejmowane pod wpływem chwili też mogą przynieść sukces. Wiem to z własnego doświadczenia. W 2010 roku nikt nie wróżył mi sukcesu. Na starcie miałem 2 procent. Ostatecznie zagłosowało na mnie niecałe 14 procent wyborców. W polityce cierpliwość jest ważną wartością. Doradzałbym Olejniczakowi i innym kolegom spokojne przyglądanie się rozwojowi sytuacji. Należy poszukać we własnych szeregach potencjalnych kandydatów. Nie widzę u Olejniczaka nerwowych ruchów. Mamy odmienne opinie, ale w polityce to naturalne. W SLD nie ma dyktatury.
Czy nie jest tak, że jedynie współpraca SLD z Ruchem Palikota pozwoli lewicy uzyskać dobry wynik w kolejnych wyborach? 10 proc. SLD i 10 proc. Ruchu Palikota daje 20 proc. Niewiele więcej ma PiS.
Pytanie, czy obydwa elektoraty zsumują się, gdyby doszło do połączenia. Nie wiem, czy 10 proc. SLD i 10 proc. Ruchu Palikota dałoby rzeczywiście 20. Obawiam się, że nie.
Może nie 20, ale na pewno więcej niż 10.
Nie wiem, czy takie elektoraty by się pogodziły: elektorat socjalny, szukający oparcia w stabilnej formacji, jaką jest SLD, oraz elektorat buntu, który nie toleruje systemu i popiera Palikota, walczącego z systemem władzy. Moim zdaniem mogłyby się nie dogadać.
Janusz Palikot napisał list gratulacyjny do Leszka Millera. Przypomina to sytuację na prawicy.
Palikot kopiuje pomysły Kaczyńskiego i Ziobry. Jeżeli Palikot chce naprawić relacje między nim a Millerem, powinien przeprosić Millera za obraźliwe oceny. Posłowie Ruchu mówili, że Miller ma krew na rękach, że jest zbrodniarzem i Bóg wie, co jeszcze. Oczekuję, że przeprosi także mnie i kilka innych osób. Jestem zwolennikiem sporów politycznych, ale są jakieś granice. Jeżeli Palikot się wycofa i dojdzie do przeprosin, to będzie można uznać list za uczciwy. W innym przypadku będzie to tylko fałszywa zagrywka z jego strony.
Czyli współpraca SLD-RP, pod pewnymi warunkami, jest możliwa?
Gdyby Janusz Palikot na trwale się nawrócił, to warto rozmawiać. Musiałoby to oznaczać wycofanie się przez niego z poparcia dla zmiany w emeryturach, poparcia wniosku SLD i związków zawodowych o referendum i podwyższenia płacy minimalnej.
Powalczy Pan o prezydenturę z ramienia SLD w 2015 roku, skoro chwali się Pan świetnym wynikiem w ostatnich wyborach prezydenckich? Leszek Miller kilka dni temu mówił mi, że nie zamierza wystartować.
Żaden polityk nigdy nie mówi nigdy. Gdyby Pan mnie zapytał w styczniu 2010 roku, czy będę startował na prezydenta kraju, powiedziałbym, że absolutnie nie. Kilka miesięcy później zostałem kandydatem SLD. Objechałem cały kraj, prowadząc kampanię i walcząc o swoją pozycję. Nie mówię "nie", ale nie mówię też "tak", bo jest jeszcze dużo czasu. Wszystko przed nami.