W wioskach i miasteczkach Białostocczyzny żyje około 30 kobiet, które uzdrawiają za pomocą modlitwy. Do "szeptuch', bo tak się je tam nazywa, ciągną pacjenci z całej Polski. Pracy z duchami i urokami w tle przyjrzał się dziennikarz "Newsweeka".
"Osada Rutki, około 20 kilometrów od Hajnówki, kilkanaście drewnianych domków. Tu mieszka 83-letnia Anna Bondaruk, szeptucha tak znana, że niektórzy posądzają ją o uprawianie magii. (...) Opaka Duża, osada w świerkowym lesie. Za drewnianą świetlicą w środku wsi kolczaste druty i białoruskie słupy graniczne. Szeptucha Eugenia przyjmuje w blaszanej przyczepie obok parterowego domu, umawiać trzeba się telefonicznie" – pisze w tygodniku Wojciech Cieśla.
Bohaterki jego reportażu to specjalistki, które mają pomagać w niewytłumaczalnych chorobach. Cytowany przez dziennikarza antropolog kultury Tomasz Sulima mówi, że do niedawna pełniły funkcję znachora, który schorzenia przezwyciężał przede wszystkim siłą sugestii. "Dziś szeptucha to ktoś, kto modlitwą pośredniczy między chorym a Bogiem. Jeśli przychodzą do nich regularnie pacjenci, to pewnie widzą jakieś efekty" – stwierdza.
Jak wygląda takie pośrednictwo? Jedna z szeptuch, którą odwiedził Cieśla, to Anastazja z Czeremchy. Ponoć pomaga i na bóle, i na gorączkę, i na wiatry. Ma 90 lat. W domu trzyma ksero z prawosławnymi modlitwami na konkretne choroby.
Ta opowieść może śmieszyć, ale ludzie z Podlasia szanują takie kobiety. "Najmądrzejsze są te, które przestały miesiączkować. Po menopauzie" – komentuje dla "Newsweeka" Katarzyna Majak, artystka, która z nimi pracowała.
Z tamtejszymi szeptuchami wiąże się też tajemnicza historia sprzed kilku lat. W wypadku samochodowym pod Hajnówką zginął 38-letni ksiądz Tomasz. Rozbił się o drzewo, bo ktoś na szosie postawił... sedes. "Zanim w 2011 r. policja umorzyła dochodzenie, mieszkańcy Hajnówki i okolic sami ustalili, że w sprawę zamieszana jest jedna z szeptuch. Podobno jakaś kobieta chciała męża oduczyć pić. Poszła więc do szeptuchy, a ta poradziła, żeby na drodze postawić sedes z wódką" – pisze Cieśla.
M.in. ze względu na takie kontrowersje Kościół prawosławny odżegnuje się od szeptania, choć szeptuchy posługują się przecież prawosławnymi modlitwami. "Wiedźmy to, jak sama nazwa wskazuje, kobiety mądre. Te, które wiedzą. Posiadają także wiedzę opartą na intuicji i czerpaną z kontaktu z naturą. Ich obrzędy, choć związane z prawosławiem, zahaczają o pogaństwo" – stwierdza Katarzyna Majak.
– Co sprowadza? – stawia na stołku świeczkę, paczkę z ciastkami, zapałki i spodeczek. – Jak masz na imię? – pyta i kładzie mi ciepłą rękę na głowie. Modli się cicho, z przejęciem. Chwilami odrywa dłoń, kreśli znak krzyża. Modlitwa jest długa, śpiewna, monotonna. – Ale przeżegnaj się, przeżegnaj – napomina. Siadamy. Szeptucha zapala świecę. Wstaje, odmawia długą i szybką modlitwę, spluwa na trzy strony świata. Bierze nóż i oskrobuje świeczkę. Objaśnia, z jaką modlitwą i co trzeba robić, żeby żyć w zdrowiu.