Jarosław Kaczyński pojawił się na wieczorze wyborczym Jacka Sasina dopiero w godzinę po zamknięciu lokali wyborczych i ogłoszeniu wyników sondażowych. Być może to efekt słabego wyniku kandydatów PiS - nie wygrali w żadnym z miast, z których podano wyniki sondażowe. Zapowiadał, że trzeba ciężko pracować, bo to przynosi efekty i PiS może wygrać wybory parlamentarne.
- Dokonał się znaczący postęp - ocenił Jarosław Kaczyński, który w sztabie Jacka Sasina pojawił się dopiero po 22. - Wyniki bardzo dobrze zapowiadają na przyszłość - dodał.
Pocieszał też zwolenników partii. - Wielkie miasta to były miejsca, gdzie było nam trudno. Ale jeśli mamy tam powyżej 40 proc., to to jest postęp - wyjaśniał prezes. Gratulował też Sasinowi i innym kandydatom. - Trzeba wiedzieć, że musimy pracować, musimy ciężko pracować, bo to przynosi efekty - zagrzewał do walki przez 11 miesięcy, które dzielą nas od wyborów parlamentarnych w 2015 roku.
- Jeszcze niedawno wydawało się, że takie wyniki są poza naszym zasięgiem, a dzisiaj jest wyraźne wzmacnianie się PiS - diagnozował Kaczyński. Analizował też szczegółowe dane podane przez Ipsos. - Wygraliśmy wśród młodych, mamy dobre wyniki w dużych miastach, to zapowiedz, że zmiana jest możliwa - oceniał prezes PiS.
Chwilę po 21 w sztabie PiS nastroje nie były najlepsze, ale daleko było od grobowego nastroju. - Byliśmy blisko, by dokonać zmiany, by Warszawa była rządzona lepiej, by była rządzona bardziej dla warszawiaków - usłyszeli zebrani na stołecznym wieczorze wyborczym Prawa i Sprawiedliwości. Ale tych słów nie wypowiedział Jarosław Kaczyński, bo prezes PiS nie pojawił się w siedzibie partii po 21, przyszedł godzinę później. To zapewne dlatego, że według sondażowych wyników jego kandydaci nie wygrali w żadnym z dużych miast.
- Zaczynaliśmy w bardzo trudnych warunkach, sondaże dawały mi 15-17 proc.,Hanna Gronkiewicz-Waltz miała wygrać w I turze, to miał być spacerek, formalność. Tego spacerku nie było, musiała ostro walczyć - mówił Sasin, który na scenie pojawił się m.in. w otoczeniu wiceprezesów PiS: Antoniego Macierewicza i Mariusza Kamińskiego.
Za przegraną obwiniał niską frekwencję. - Okazało się, że w Warszawie jest wiele osób, które chcą zmian, które chcą rządzić lepiej - przekonywał. - Niektórzy w możliwość tych zmian nie wierzyli. Stąd być może tak niska frekwencja. Wierzę, że gdyby więcej ludzi poszło do urn, ta zmiana by się dokonała - oceniał.
- Dzisiaj coś się zaczyna, nic się nie kończy - zagrzewał swoich zwolenników do dalszego działania. - Nie wycofujemy się z walki o Warszawę, powstał szeroki front ludzi, którzy chcą, by ona była lepsza, by była bardziej dla ludzi - mówił.
Dziękował też swoim konkurentom. - Udało się stworzyć szeroką platformę ponadpartyjnego porozumienia - mówił Sasin, dziękując swoim konkurentom, którzy poparli go po pierwszej turze: Przemysławowi Wiplerowi, Mariuszowi Dzierżawskiemu i obecnemu w sztabie Piotrowi Guziałowi. Sasin zapewniał, że jako poseł będzie pracował, by w trzeciej kadencji władza PO była lepsza.
TVP podaje, że według nieoficjalnych informacji Kaczyński ma się pojawić w sztabie przed 22. Warto jednak zaznaczyć, że 43 proc. (sondaż Ipsos dla TVP, TVN i Polsatu) Jacka Sasina to spory kapitał na trudnym terenie, od 8 lat rządzonym przez Platformę Obywatelską. Kandydat Kaczyńskiego przegrał też w Krakowie. Zresztą uzyskał podobny wynik co kandydat PiS w Warszawie - Marek Lasota dostał 44 proc.
We Wrocławiu Mirosława Stachowiak-Różecka dostała 47 proc.,
Najgorszy wynik, spośród dużych miast, w których przeprowadzono badanie exit polls dostał w Katowicach, gdzie Andrzej Sośnierz zebrał niewiele ponad 30 proc. W Gdańsku Andrzej Jaworski, który startował przeciw Pawłowi Adamowiczowi już po raz trzeci, zdobył prawie 41 proc. PiS przegrał też w Radomiu, największym polskim mieście rządzonym przez partię Jarosława Kaczyńskiego. Zdobył za to Konin.