25 grudnia zaczynają obowiązywać nowe przepisy w polskim prawie handlowym. Zmiany dotyczą przede wszystkim zasad zwrotu towarów kupionych w sklepach stacjonarnych i internetowych oraz reklamacji bubli.
Brak możliwości zwrotu towaru w sklepie stacjonarnym od dawna spędza nam sen z powiek. Żeby nie powiedzieć, że sama myśl o nim wywołuje dreszcze. Znajoma kupiła niedawno nowy telefon. W salonie bardzo jej się podobał, w domu okazało się, że nie do końca odpowiada jej system operacyjny. Następnego dnia wróciła do sklepu i zapytała o zwrot lub możliwość wymiany.
– Zwrot jest wykluczony, regulamin nie przewiduje takich możliwości przy sprzedaży stacjonarnej – usłyszała od sprzedawcy. W porządku, jej błąd, nie przemyślała decyzji. Zapytała więc o wymianę. – Może pani wymienić ten model, ale nie może być tańszy – wyjaśniał cierpliwie sprzedawca.
– Wymieniamy tylko na towar w tej samej cenie lub – za dopłatą – droższy.
Takich historii jest więcej. „Gazeta Wyborcza” opisywała niedawno relację klienta, który w ramach prezentu gwiazdkowego chciał kupić córce naszyjnik. Nie mogąc się zdecydować, który bardziej jej się spodoba, wziął dwa. Obsługa sklepu zapewniła go, że w tej sytuacji – po tym jak dziewczyna wybierze sobie, który podoba jej się bardziej – jeden z naszyjników będzie mógł bez problemu zwrócić. Kiedy jednak kilka dni później zjawił się w tym samym sklepie, usłyszał, że zwrot naszyjnika nie jest możliwy. Jeśli chce, może wymienić gadżet na inny lub – w zamian za zwrot – dostać bony zakupowe o tej samej wartości. Bony można byłoby zrealizować oczywiście tylko w tym jednym salonie.
Pół biedy, kiedy zakupiony towar jest bez zarzutu. Zawsze – po tym jak sklep odmówi nam zwrotu – możemy próbować odsprzedać go chociażby na Allegro. Ale co, jeśli trafiliśmy na klasycznego bubla? Tu ratunkiem mają szansę okazać się właśnie nowe przepisy.
1. Co się zmieni po 25 grudnia?
W polskim prawie nie ma zapisów dotyczących zwrotów towarów w sklepie stacjonarnym. Owszem, były, ale w PRL-u. Dziś o tym, czy sklep przyjmie pełnowartościowy produkt z powrotem, decyduje tylko dobra wola właściciela. A tej najczęściej brak. Bez problemu zwrócimy tylko towary kupione przez internet lub telefon. Zgodnie z prawem, klient ma 10 dni na to, by listem poleconym wysłać do sprzedawcy oświadczenie o odstąpieniu od umowy oraz odesłać mu (na swój koszt) zakupioną rzecz. Nie musi natomiast podawać przyczyn zwrotu. Sprzedawca z kolei ma obowiązek zwrócić klientowi pieniądze w ciągu 14 dni.
Po 25 grudnia czas na zwrot towaru kupionego przez internet lub telefon wydłuży się do 14 dni. Zgodnie z zapisami jednak „konsument ponosi odpowiedzialność za zmniejszenie wartości rzeczy będących wynikiem korzystania z niej w sposób wykraczający poza konieczny do stwierdzenia charakteru, cech i funkcjonowania rzeczy”. Brzmi groźnie, ale w praktyce to tylko inaczej sformułowana zasada od dawna obowiązująca w handlu – zwrot lub wymiana realna jest tylko wtedy, gdy towar nie był używany. – Klient z daną rzeczą może zrobić tylko to, co mógłby zrobić w sklepie – informuje Polskie Stowarzyszenie Sprzedaży Bezpośredniej.
2. Jak będzie wyglądał proces reklamacji?
Na zmianach w prawie zyskają też klienci sklepów stacjonarnych. Ale tylko ci, którzy kupią wadliwy towar. Do tej pory o naprawę uszkodzonego towaru, zwrot lub jego wymianę można było w sklepie jedynie uprzejmie prosić. Zdarzało się jednak, że klient z feralnym towarem zostawał sam, bo sklep uznał, że do reklamacji nie ma wystarczających powodów a do naprawy w ramach gwarancji towar się nie kwalifikuje. Po 25 grudnia sprzedawca będzie miał obowiązek na zgłoszenie o zakupie bubla zareagować i to w taki sposób, jaki wybierze klient.
Sam proces reklamacji niewiele się zmieni. W sklepie, w którym kupiliśmy towar dostaniemy druk zgłoszenia niezgodności towaru z umową. Trzeba go wypełnić i zaznaczyć, czy domagamy się naprawy, czy wymiany towaru na nowy. Przy czym obowiązek naprawy jest dla sklepu jednorazowy.
Jednocześnie zmiany w ustawie precyzują, że klient nie może odstąpić od umowy ani żądać zwrotu czy reklamacji, jeśli wada zauważona na danym przedmiocie jest nieistotna, czyli np. wtedy, gdy mowa o niewielkiej rysie na tylnej obudowie telefonu.
3. Kto zyska na zmianach?
Odpowiedź jest prosta - zyskają przede wszystkim klienci. Dlatego, że bardziej uwzględniane będą ich konsumenckie prawa przy jednoczesnym ułatwieniu procesu reklamacji. Ale też dlatego, że mając szerszy wachlarz możliwości związanych ze zwrotem czy wymianą, pewniej poczują się na zakupach. To z kolei dobrze wróży sprzedawcom.
Wielkie sieci handlowe deklarują, że są już na zmiany gotowe. Właściciele mniejszych działalności jednak obawiają się sporego chaosu, zwłaszcza przy sprzedaży internetowej. A ten – zdaniem prawników – jest nieunikniony przede wszystkim ze względu na termin wejścia zmian w życie. O ile bowiem sklepy stacjonarne zdążą się do zmian przygotować, o tyle sklepy internetowe raczej nie. To dlatego, ze ustawa nakłada na nie więcej obowiązków. Mowa między innymi o tym, że muszą przerobić strony internetowe, tak by klient na bieżąco kontrolował łączny koszt swoich zakupów, znał termin ich dostawy, wiedział jak i gdzie może produkty zwrócić jeśli nie jest z nich zadowolony. Nowe przepisy wprowadzają również jednolity druk odstąpienia od umowy o sprzedaży przez internet oraz obciążają sprzedającego kosztami zwrotu produktu.
Zmiany w prawie nie wprowadzają oczekiwanej przez wielu klientów możliwości zwrotu nieuszkodzonego towaru w sklepie stacjonarnym w ciągu kilku lub kilkunastu dni po zakupie, gdy nie ma po temu żadnych innych argumentów jak tylko „pomyliłam się, taki telefon jednak mi się nie podoba”. Tutaj zostają nam tylko stare, dobre i sprawdzone zasady dobrze przemyślanych zakupów.