Kobieta o niezwykłej sile sprawczej. Przez niektórych nazywana „wróżką trendów w designie”. Nie bez powodu.To ona przepowiada, jakie nastąpią tendencje w światowym projektowaniu przedmiotów użytkowych. Jest współorganizatorką międzynarodowej imprezy miejskiej Dutch Design Week w Eindhoven, wykłada na Uniwersytecie Technicznym TU/e na wydziale wzornictwa przemysłowego, współtworzy poznańską School of Form. Jej kalendarz jest niemal w całości zapisany na 2015 rok. Nic dziwnego - doradza największym, najbardziej znaczącym producentom, choć sercem bliżej jej do małych, lokalnych przedsiębiorców.
Maria Kowalczyk: Czym pani się na co dzień zajmuje? Designem?
Zuzanna Skalska: Zacznijmy zatem od początku, co pani rozumie przez słowo design? Co ono dla pani oznacza?
Design to projektowanie.
Otóż to. Design jest procesem związanym z projektowaniem, powstawaniem, tworzeniem, a nie oznacza, jak niektórym się wydaje tylko modnie wyglądającego przedmiotu. Otóż ja się nie zajmuję designem samym w sobie, tylko prognozowaniem kierunków rozwoju, które go w danym czasie dotyczą. Jestem analitykiem trendów. Żeby zbadać dla firm nowy kierunek, nowe scenariusze przyszłości, to trzeba przeanalizować czym jest ta firma. Poznać jej charakter i kulturę. Jeśli widać, że kultura firmy pozwala na innowacje, że jest chęć i pasja to można wtedy razem omawiać i analizować nowe możliwe kierunki rozwoju. To komunikacja na innym, bardziej abstrakcyjnym poziomie. Bo trend to świadomość, a tu trzeba umieć abstrakcyjnie myśleć i wyjść poza swoja strefę komfortu.
A projektowanie, innowacje, i wszelkie działania w tym kierunku są motorem napędu ekonomii. Niestety Polska w związku z kilkudziesięcioletnim “zacofaniem” wywołanym PRLem, zajmuje niechlubne, jedno z ostatnich miejsc w dziedzinie innowacji.
A nasi projektanci, którzy zdobywają nagrody? A coraz lepsze miejsca i wnętrza?
To niestety jest garstka. Zresztą, my nie tworzymy jako naród nic innowacyjnego. Nie mamy na koncie wielkich odkryć, nowatorskich brandów. To co najczęściej potrafimy zrobić, to naśladować innych lub produkować samochody, meble, telewizory czy ubrania dla kogoś.
Ale uważa pani że to wynika z PRL-u czy może jeszcze bardziej z zachłyśnięcia się zachodem w latach 90. aż do lat obecnych?
Nie bez znaczenia jest i jedno i drugie. Przez lata po PRLu próbowaliśmy nadrobić stracony czas i niestety poszliśmy na ilość. I teraz stoimy przed kolejnym wyzwaniem, bo jeśli chodzi o ilość, to kontenerów z Chin nie przegonimy. Musimy się zatrzymać jako konsumenci i zacząć patrzeć sensownie i zadać sobie pytanie: ile jestem w stanie kupić kanap, poduszek, zasłon? Ile razy w ciągu roku mogę zmieniać wystrój mieszkania?
Jeśli mam powiedzieć o kanapach, to pewnie jestem w stanie maksymalnie kupić jedną rocznie, ale ja kupuję jedną na kilka lat. Podobnie z zasłonami i całym wystrojem domu.
Kanapa, tak jak zasłony ma wystarczyć na lata. Bo w kwestii ilości pojawia się kolejny problem, jakim jest zaśmiecanie naszej planety. I nie zawsze to kupowanie wynika z naszej wrodzonej potrzeby otaczania się przedmiotami. W którymś momencie ileś osób na świecie wyrzuca telewizory. Powodem nie jest to, że im się znudziły, lecz przymus.
Telewizja informuje widzów, że od takiego a takiego dnia nie będzie można oglądać takich czy innych kanałów w formacie, który nie jest High Definition, więc jeśli nie chcesz stracić możliwości ich obejrzenia, musisz kupić kolejny - nowy telewizor, który odbiera częstotliwości kanałów HD. Także to jest przymus. Narzucany przez dyktatorów rynkowych. Kapitalistów. Kapitaliści muszą zaspokajać potrzeby akcjonariuszy. I tutaj dochodzimy do tego, że jesteśmy świadkami początku końca ery kapitalistycznej. O tym pisze Jeremy Rifkin w swojej książce “The Zero marginal cost society”.
Jak to? To co nas w takim razie teraz czeka?
Spokojnie, to nie stanie się jutro czy pojutrze, ale w ciągu kilkudziesięciu lat. Przechodzimy przemianę. Żyjemy w niezwykłych czasach, niesamowitym historycznym momencie. Najpierw przez długie wieki panował feudalizm, następnie od wynalezienia maszyny parowej mamy erę przemysłową, a od 50 lat - kapitalizm. I to się nazywało: rosnąca ekonomia. Cały czas chodziło o to, żeby było coraz więcej i więcej wszystkiego, żeby ludzie więcej zarabiali, jak i wydawali.
I właśnie ten proces w bardzo prosty sposób opisuje belgijski ekonom Geert Noels w swojej książce “Econoshock 2.0”. Mówi, że doszliśmy do tak zwanego szklanego sufitu ekonomii. I w zachodnim społeczeństwie, w którym żyjemy polega to na tym, że nie jesteśmy w stanie więcej już w pewnym momencie kupić. Bo rynek się kompletnie nasycił.
No tak, ile można mieć dżinsów rocznie, ile szaf, żeby je schować, a ile metrów, żeby je wszystkie pomieścić…
I dokładnie do tego doszli konsumenci, którzy jak sama nazwa wskazuje: konsumują i są (na pewno generacja X) generacją śmieci. Nie jesteśmy tego wszystkiego w stanie przejeść a nawet się tym wszystkim nacieszyć.
A choroby, takie jak zbieractwo - są konsekwencją tak zwanego dobrobytu, tego, że ludzie nie są w stanie nawet skontrolować jakie ilości przedmiotów ich otaczają.
Zgadza się i to wszystko zaczyna się odwracać. Moim klientem była firma Maxi Cosy (producent dziecięcych fotelików samochodowych, przyp. red.). I zauważyłam, że ta wielka marka, która inwestuje bardzo dużo pieniędzy w innowacje dotyczące bezpieczeństwa dzieci ma tylko jednego największego konkurenta na rynku. Wiesz, kto to taki?
Nie?
Maxi Cosy z drugiej ręki, czyli używane produkty tej samej firmy! Bo ludzie sobie sprzedają wśród znajomych używane foteliki, z tym że w niższych cenach. I takiego przedmiotu można używać przez wiele lat i parę pokoleń dzieci. I zaczyna się. Powstają teraz koncepty sklepowe, typu Trade, buy, sell, tj: Beacon’s Closet czy Buffalo Exchange (właśnie wróciłam z tymi nowinkami z Nowego Jorku). I polegają one na tym, że masz powiedzmy cztery pary nowych dżinsów, z czego nie nosiłaś żadnych. Trzy z nich przynosisz do sklepu i pani mówi, że możesz w zamian za te trzy pary wybrać sobie na wymianę trzy inne rzeczy.
Czyli handel wymienny?
Tak. I powiedzmy, że masz trzy sukienki, w każdej byłaś tylko na jednej imprezie. I znowu idziesz do takiego sklepu i wymieniasz. To są eleganckie butiki, to nie są typowe "ciucholandy". I idąc tym tropem, kto jest największym konkurentem Chanel? Chanel second hand. Kto mógłby być największym konkurentem Reserved? Może Reserve second hand?
A gdzie w tym wszystkim są pieniądze?
No i następuje w związku z tym zejście z tego sufitu konsumpcyjnego w dół. I będzie ono polegało przede wszystkim na tym, że dochodzimy do przedsiębiorców. Rola przedsiębiorcy w społeczeństwie jest inna jak kapitalisty. Ponieważ jest ona bardzo ważną społecznie. Nie dość, że on ma fabryki w małym miasteczku, to jeszcze zatrudnia cale rodziny. Żeby dojechać do nich, buduje drogę a nie czeka aż mu wybuduje miasto czy region. Ponieważ jego pracownicy mają dzieci, stawia dla nich szkołę i przedszkole, zatrudnia nauczycieli i zaczyna się robić bardzo lokalna nowa ekonomia.
On także zaczyna przyglądać się innym lokalnym firmom, z którymi może współpracować. Miejscowi projektanci, producenci zaczynają robić lokalne produkty. A kiedy masz lokalne produkty, to możesz wejść na globalny rynek. Ale mówimy o firmach rodzinnych. W Polsce właśnie obchodzą one swoje 20-lecia i 30 lecia. Do takich lokalnych firm rodzinnych należą Dr Irena Eris, AA Oceanic czy Vox Meble.
Pani Irena Eris i pan Henryk Orfinger to wspaniali ludzie!
Widzisz, i jak o nich mówimy, od razu się uśmiechasz i o to chodzi! Żeby kojarzyć człowieka, który stoi za firmą, a nie samo logo.
To są ludzie, którzy zapraszają do spa, jak do swojego domu i goszczą i bawią się, jakbyśmy byli jedną wielką rodziną. Wspaniali!
I w ten sposób nie zbudowali dobrego PR-u, ale coś więcej: miłość. To nie jest pan prezes, który przyjeżdża limuzyną i nie mówi po polsku. I buduje barierę. Przykładem takiej firmy jest też SITAG (producent foteli biurowych, przyp. red.), z którą współpracuję. Jest autentyczna, lokalna, rodzinna, więc ma wszystko, co powinien przedsiębiorca. Od lat projektują dobrej jakości krzesła i meble biurowe. Są dumni ze swojej firmy, w której panują rodzinne zasady. Nikogo nie kopiują. Sami tworzą. I tak, jak mówiłam, stworzyli całą infrastrukturę, łącznie z drogą dojazdową do swojej odlewni aluminium. Nie czekali na ruch ze strony państwa.
W Wielkopolsce działa bardzo prężnie Stowarzyszenie Firm Rodzinnych, które się w tej chwili łączy do tego stopnia, że mają własnych coachów. Dostają unijne programy szkoleniowe, jeżdżą na wycieczki po całej Europie i uczą się definicji rodzinnej firmy. Należy w jakiś sposób stworzyć warunki, kulturę we własnej firmie, żeby pracownik nie czuł się jak pionek w wielkiej korporacji, tylko jak prawilny członek rodziny, który czuje do niej przywiązanie i przynależność i może mówić i myśleć: kocham moją firmę. Ja nią oddycham.
Design lokalny, bliski, autentyczny, który wiesz jak został zaprojektowany to przyszłość. Zdominował Eindhoven. Tam prezentuje się trendy, które są niemal abstrakcyjne. Młodzi projektanci na pokazie swoich końcowych prac dyplomowych na Design Academy Eindhoven przyznali, że mają dość nazw produktów i materiałów, spoza własnego miejsce zamieszkania. Coś jest z Maroka, Indii, Indonezji i innych dalekich krajow, a zapomnieliśmy o tym, co rośnie tutaj, na naszym podwórku.
Jedna ze studentek Design Academy Eindhoven zrobiła swój dyplom na podstawie barwników z roślin, które rosną koło domu jej rodziców w Holandii. Tam rośnie dużo różnych traw, z których wytłoczyła olej - podstawę do zabarwienia włókna, z którego utkała obrus. Jej celem było, aby zawsze ten obrus przypominał jej rodzinny dom. Aby był, jak nawigacja. Miejsce do którego ona przynależy.
I to dopiero jest wartość!
Na nowo musimy nauczyć się odnajdywać wartość w przedmiocie. Ludzie są przyzwyczajeni, że mają dostęp do wszystkiego. Tak jak kiedyś z rozrzewnieniem się używało talerzy po babci, a dziś jak się stłucze naczynie, to można kupić nowe w szwedzkim sklepie. A tak naprawdę: jeśli jesteś biedny, to cię nie stać na tanie rzeczy. Bo przedmioty kiepskiej jakości nie wystarczą na długo.
Przez ten cały byliśmy tak bogaci, że stać nas było na tandetę. Ale na tym bardzo dużo straciliśmy. Polska musi przystosować inaczej prawo, aby chronić lokalnych przedsiębiorców. Pomóc, aby ludzie otwierali własne zakłady. Polska ma to, czego nie mają inne kraje i to jest to rzemiosło i to know how. Bo byliśmy przez tyle lat "Chinami Europy" i mieliśmy najlepszej jakości przemysł i wszystkie sprzęty, jakie sobie można tylko wymarzyć. I do tego, mamy jeszcze ludzi, którzy potrafią to zrobić, a teraz musimy postawić na lokalne marki.
W Niemczech luksusem jest to, co "nasze", lokalne. Konfitury zrobione dla ciebie, z małego sklepiku. Nasi zachodni sąsiedzi są świadomymi konsumentami, wiedzą, co dobre, nie chcą tego samego co wszyscy. Znają wartość rzeczy. Dokonują innych wyborów, zarówno jeśli chodzi o jedzenie, jak i meble. My musimy zmienić naszą świadomość, zrozumieć, co jest luksusem. Luksusem nie jest mieć w domu pięciu telewizorów, ale jeden, wyjątkowy, najlepszej jakości, który wystarczy na lata. Najbardziej ergonomiczny, ekologiczny, wygodny, dla mnie. Wiem, gdzie go wyprodukowano i że nie sprowadzany. Znam twarz, która za nim stoi. Dlatego kibicuję projektowi Ikony SITAG, w którym z okazji 20-lecia firma zwraca uwagę na te właśnie wartości. To one powodują, że rozpoznawalne modele foteli marki SITAG trwają na rynku od kilkunastu lat.
Ale żeby zaistnieć na rynku, trzeba robić coś innego, nowego, co cię wyróżnia…
Tak. Strasznie mi się spodobało myślenie firmy Apple. Wprowadzali nowy, większy model i-Phone’a i usłyszeli od ludzi, że jest tak duży, że nie mieści się w kieszeni. Rekacją firmy było zatrudnienie krawca z darmowymi usługami powiększania kieszeni, który robi to na miejscu - w sklepach firmowych. I na tym przykładzie widać do jakich absurdów już dziś dochodzi. Dla konsumenta cena nie jest wyznacznikiem podjęcia decyzji o kupnie czegoś. Za to jest nią jakość. Nią budujesz dobrą przyszłość. Na jakości nie tracisz.
Tylko szkoda, że to dobre polskie rzemiosło praktycznie znika. U mnie na Pradze są tradycyjne zakłady, maleńkie dziuple, jak naprawa okularów, poprawki krawieckie czy szewc, który jest jednocześnie obuwnikiem…
Ostatnio w Business Harvard Review czytałam bardzo dobry artykuł o tym, że wyszliśmy z działalności hands (dłonie) poprzez heads (głowy) a teraz jest czas na hearts (serca). Nie wybierasz pracy racjonalnie, która będzie ci dawała dużo pieniędzy, tylko taką, którą kochasz. I jeśli pracujesz w firmie rodzinnej, to czujesz, że masz na coś wpływ. Wiąże się ona z innym zaangażowaniem.
I ważne jest to, co doradziłam polskiej marce SITAG, żeby wzbudzić w jej pracownikach dumę. Pokazać ich dzieciom, że rodzice wytwarzają coś wyjątkowego. Że nie siedzą cały dzień z telefonem czy przed komputerem, tylko robią coś wartościowego. I to właśnie robią w Mikołajki. Zapraszają dzieciaki do firmy, żeby im pokazać autentyczność marki: jak pan przytwierdza zszywkami obicie do krzesła. I dzieci od małego nasiąkają tą miłością i wyjątkowością. Czują, że ich rodzice robią coś ważnego, że to kochają. I w przyszłości też będą chciały pracować w takim miejscu, z którym się będą identyfikować. W ten sposób wychowujemy pokolenie ludzi, dla których wartością nie jest już ilość pieniędzy na koncie, tylko coś więcej.
Zuzanna Skalska
Analityk trendów ds. dizajnu, innowacji i biznesu | 360Inspiration
Urodzona w Warszawie, od ponad 23 lat mieszka w Holandii. Studiowała w Design Academy Eindhoven i w Królewskiej Akademii Sztuki i Projektowania w Den Bosch. Po otrzymaniu dyplomu w 1998 roku, swoją karierę rozpoczęła jako Sensorial Trend Analyst w departamencie strategii firmy Philips Design, gdzie m.in. była członkiem teamu w rewolucyjnym projekcie Ambient Intelligent. Od 2001 roku, przez ponad 13 lat pracowała dla największego holenderskiego studia projektowego VanBerlo w Eindhoven, gdzie odpowiadała za stałe monitorowaniem trendów w różnych dziedzinach przemysłu. Od 2007 roku Zuzanna operuje w ramach własnej marki 360 Inspiration. Jej klientami są zarówno wielkie światowe korporacje, jak i średnie oraz mniejsze firmy. Jest autorką serii książek o trendach - 360˚Trend Reports, nagrodzonych Red Dot Design Awards 2009. Prowadzi blog 360inspiration.nl. Zuzanna jest wykładowcą na Uniwersytecie TU/e w Eindhoven na Wydziale Wzornictwa Przemysłowego. Przez 7 lat była członkiem zarządu corocznej imprezy miejskiej Dutch Design Week (DDW), gdzie teraz zajmuje stanowisko członka rady doradczej dla Capital D. Jest doradcą ds.innowacji i designu dla polskich i holenderskich instytucji rządowych. Jednocześnie, od lat jest prelegentem na wielu międzynarodowych konferencjach, jak również prowadzi wykłady i warsztaty na temat trendów dla szkół i biznesu. Jest pomysłodawcą i współzałożycielem wyższej szkoły designu - School of Form w Poznaniu. Skalska jest autorem wielu artykułów o trendach we współczesnym dizajnie oraz jest zapraszana jako jury w znaczących kapitułach. Jest jedną z najbardziej wpływowych kobiet w Polskim designie.