Na co dzień tworzy zapachy, opracowuje opakowania jak kartoniki i flakony, a także podróżuje po świecie poszukując najbardziej niezwykłych składników. Twórca perfum, który nie dba o to czy się jego wizje sprzedadzą, bo zdaje sobie sprawę, że jest to bardzo niszowa działka. Praca, jak marzenie. Wywiad z Sergio Momo, twórcą niszowej marki zapachowej Xerjoff
Maria Kowalczyk: Jaki jest pana ulubiony zapach i czego pan używa?
Sergio Momo: Kiedyś miewałem ulubione zapachy, a teraz mój gust ewoluuje i często się zmienia. Kiedy pracuję - nie używam perfum. Mają zbyt silny wpływ na to, co robię.
Ale jeśli miałby pan wskazać swoją ulubioną rodzinę zapachową to...?
Zawsze lubiłem zapachy „skórzane” (z nutą skóry w rolach głównych). Ale po takie perfumy lubię sięgać w sezonie zimowym. Kojarzą mi się z męskim światem żołnierzy czy pilotów, którzy noszą kurtki i inne elementy garderoby zrobione ze skóry. Jeden z moich pierwszych zapachów, które stworzyłem, Homme jest właśnie zapachem dokładnie z takiego wszechświata.
Oprócz skóry, lubię dodawać do kompozycji nuty: kwiatu pomarańczy, olejek neroli, gorzką pomarańczę i inne cytrusy.
Jakie są najważniejsze cechy charakterystyczne dla marki Xerjoff?
Przede wszystkim natura i rzemiosło. W naszej marce naturalne składniki stanowią aż 90 procent. Nie da się stworzyć stuprocentowo naturalnych perfum, bo byłyby kompletnie nietrwałe. Stawiamy więc na składniki naturalne tak bardzo, jak to tylko możliwe.
A jak to wygląda z syntetycznymi składnikami? Są gorsze?
Nie można tak powiedzieć. Ani nie można powiedzieć że są prostsze w obsłudze. Też trzeba mieć techniczne zaplecze, żeby wiedzieć jak ich właściwie używać, w jaki sposób je łączyć. Takie kompozycje pachną zupełnie inaczej (wystarczy że mają 10 proc składników naturalnych). Ale nie są ani lepsze ani gorsze. To kwestia stylu. Bo składniki syntetyczne mogą być droższe od tych naturalnych. Z tym, że te naturalne bywają zmienne. Zależą w dużej mierze od czynników atmosferycznych. A jeśli starasz się aby twój produkt był powtarzalny, musisz się naprawdę nagimnastykować, by dana kompozycja pachniała tak samo w 2014, jak i w 2012 roku z uwagi na inne stężenie olejków eterycznych. Dlatego koszt niszowych zapachów jest zwykle wyższy.
Wspomniał pan o rzemiośle. Co ma pan na myśli?
Mamy siedem kolekcji - linii zapachowych, w których skład wchodzi sześćdziesiąt perfum: Casamorati (kompozycje vintage, których receptury odkopaliśmy z przeszłości bo Casamorati to stary dom perfumeryjny z 1888 roku; to nasze dziedzictwo, włoskie rzemiosło, dlatego chciałem tchnąć w nie nowe życie), Shooting Stars inspirowane gwiazdami i kosmosem, Join The Club (JTC) - to kolekcja perfum, które dotyczą wirtualnych klubów, jak klub palenia cygar, jazdy konnej, teatralny, poetycki, żeglarski [testujemy kolejne zapachy Xerjoff, które naprawdę są genialne, każdy inny, wszystkie z charakterem] - to trzy kolekcje dostępne w Polsce, w perfumeriach Quality.
To zapachy uniseks czy przewidział pan podział na płeć tych perfum (dla niej i dla niego?)?
Nie wiem czy uniseks odzwierciedla ideę Xerjoff, ale jednocześnie nie znam żadnego lepszego wyrazu, którym mógłby je określić. Są zarówno dla niej, jak i dla niego. Perfumy są według mnie jak historia. Nie historia dla kobiety, albo dla mężczyzny, ale jak historia sama w sobie. Ja zawsze porównuję perfumy z obrazem. Bo reprezentują nieco inne myślenie, są stworzone w innym stylu. Oczywiście zdarza się, że zapach z jest bardziej kwiatowy, romantyczny, wtedy chętniej po niego prawdopodobnie sięgną kobiety, ale nie mamy sztywnych podziałów.
Kto odpowiada za design butelek i opakowań?
My, bo design jest dla nas równie ważny jak same perfumy. Dopiero te elementy spięte razem tworzą całość. I zawsze mamy z tyłu głowy, żeby zapach pasował do jego oprawy, do opakowania, stylu. Żeby to było kompletne doświadczenie. Zresztą nie ja pierwszy na to zwracam uwagę i nie ostatni. Przez setki lat opakowania perfum - kryształowe flakoniki miały znaczenie i były ważne dla osób, które po nie sięgały. Baccarat, Lalique, Murano to tylko kilka przykładów podejścia do perfum jak do dzieł sztuki. Ich flakony do dziś zachwycają formą i wyjątkowością. I nie wiem dlaczego mielibyśmy o tym zapomnieć i to stracić? Perfumy nadal mogą być dziełami sztuki.
A czy wy zwracacie się po pomoc do designerów, którzy projektowaniem flakonów się zajmują?
Nie, bo zarówno ja jak i mój biznesowy partner wywodzimy się ze świata projektowania i designu. Wszystko jest zaprojektowane przez nas osobiście.
Skąd czerpie pan inspirację do tworzenia?
Bardzo często słyszę to pytanie i naprawdę bardzo ciężko na nie odpowiedzieć, ponieważ inspiracja do stworzenia zapachu może się pojawić zawsze i wszędzie. Uderzyć cię w każdej minucie. Kiedy czytasz, oglądasz, podróżujesz. Czasami "wena" dopada mnie na lotnisku, czasami w nocy, nad ranem, pod prysznicem. Różnie bywa! Tylko trzeba wtedy się skoncentrować, bo uderza, jak piorun. Trwa to kilka sekund, a później należy usiąść i opracować poszczególne elementy kompozycji.
To w takim razie zadam inne pytanie. O idealne miejsce do pracy: ciche i spokojne czy tętniące życiem i głośne?
To jest bardzo ciekawe pytanie i wydaje mi się, że... nie mam takiego miejsca. Bardzo dużo podróżuję, praktycznie cały czas zarówno jako osoba, która reprezentuję markę Xerjoff, jak i w celach poznawczych podczas tworzenia zapachu - do południowo-wschodniej Azji, północnej Afryki czy na południe Europy. Tworzenie odbywa się w trakcie tych podróży, ale także następuje czasem w laboratorium. Zdarza się, że muszę przysiąść w hotelu, czy w biurze. Lubię zarówno miejsca głośne jak Londyn i Dubaj, jak i spokojne.
A kiedy ten strzał kreatywności pana nachodzi, co wtedy pan robi - siada i spisuje?
Siadam i szkicuję. Jestem projektantem, więc rysuję w moim szkicowniku różne pomysły. Dla mnie projektowanie jest łatwiejsze niż pisanie.
Mówił pan, że perfumy są jak wspomnienie. Ale porównałby je pan do emocji czy do podróży?
Bardziej przypominają mi podróż. Każdy z nas jest inny, więc nie da się jednym zapachem przekazać tych samych emocji, bo każdy go odczytuje w inny sposób. Ale jednocześnie nie ma silniejszych doznań niż te dyktowane przez ośrodek wspomnień. Kiedy czujesz coś, niekoniecznie ładnego, czy miłego, co przypomina ci wydarzenie z przeszłości, potrafi to być niezwykle silne doznanie. Na przykład pamiętam podróże z dziadkiem i babcią samochodem. Zapach wilgoci w garażu, zmieszany z aromatem oleju, benzyny i skórzanej tapicerki. I tego nie da się odtworzyć zwykłymi wspomnieniami, tylko tymi właśnie węchowymi, olfaktorycznymi. To niesamowite ile mózg notuje informacji.
Czy pamięta pan zatem zapachy z dzieciństwa?
Owszem. Zarówno perfumy jak i aromaty, które perfumami nie są. Moja babcia i dziadek szaleli za perfumami, więc doskonale dzięki nim pamiętam stare zapachy Guerlain, Lanvin czy Hermes Equipage After Shave - dziadka. Dzięki nim, od małego byłem otoczony zapachami naprawdę dobrej jakości.
Mój ojciec natomiast był kolekcjonerem antyków, zwłaszcza drewnianych mebli. A te pachniały woskami, olejami drzewnymi i miodem, które szczególnie zimą, kiedy w domu działało ogrzewanie unosiły się w powietrzu. I to był zapach naszego domu. Kombinacja tych aromatów drzewnych, woskowych, miodowych.
Doskonale kojarzę też zapachy związane z gotowaniem. Szczególnie z pieczeniem mięsa z dodatkiem wina i korzennych przypraw, takich jak goździki i cynamon. I jak dla mnie to wspomnienie to aromat świąt w rodzinnym domu.
Kolejnym zapachem jest zapach mojego miasta - Turynu. Jest niezwykle zielony, pełen parków i zieleni. I jesienią spadające liście i tramwaje, które po nich przejeżdżają i je zgniatają, wydzielają razem niezwykły zapach: mieszankę żelaza, spalonych liści i tej jesiennej wilgoci, kasztanów. I gdybym się obudził w jakimkolwiek miejscu na ziemi i poczuł ten zapach, od razu zobaczyłbym mój rodzinny Turyn. Bardzo chciałbym go kiedyś odtworzyć.
Myślę, że każde miasto ma taki własny zapach charakterystyczny tylko dla niego. Jak metro w Moskwie czy Londynie. Zresztą z zapachami jest tak, że nawet te przykre, z czasem można polubić. Kiedyś aromat hinduskiego curry wydawał się w Europie obrzydliwy, dziś kojarzymy go bardzo dobrze. Oswoiliśmy się z nim i wiemy, że oznacza on dobre jedzenie.
Czy jest pan zdania, że do perfum można wpakować każdy składnik, nawet ten, który wydaje się niezbyt ładny? Mam na myśli bardziej spożywcze albo techniczne zapachy - Comme de Garcons to marka, która wyjątkowo eksperymentuje z takimi nutami...
Eksperymenty są zawsze dobre. Nie doszlibyśmy do wielu rzeczy i kompozycji zapachowych gdybyśmy nie eksperymentowali. Zresztą to zależy czy mówimy o zapachach do domu czy o perfumach. Inne rzeczy są dpopuszczalne na skórze, inne w pomieszczeniach. Ja się staram, aby zawsze nasze kompozycje dało się nosić na skórze. Żeby nie były nieudanym eksperymentem. Bo wówczas się stają dziełem sztuki nie do noszenia. A jeżeli mówimy o Comme des Garcons to to jest marka modowa, której działanie opiera się o trendy. A to wiąże się z modą na różne rzeczy. Czasami takie, których normalnie byśmy nie nosili, więc oni rządzą się innymi prawami.
A czy Xerjoff ulega trendom?
Nie my tego nie robimy, bo mamy nasz własny rys charakterystyczny, trochę ponad tym co się dzieje w świecie mody. Staramy się być bardziej ponadczasowi. Ale doceniam to co robią marki, związane z modą, bo dzięki temu jest ciekawiej. Jesteśmy bardzo niszową marką, więc działamy na innych zasadach. Tworzymy co chcemy i nie zastanawiamy się, ilu osobom się to spodoba. Nie oszczędzamy na składnikach, wybieramy te, które chcemy i które pasują do naszej wizji.
A ile osób pracuje w Xerjoff nad jednym flakonem perfum?
Cała firma, czyli 24 osoby. Jesteśmy jak duża rodzina i każdy z nas ma swój udział w końcowym produkcie, który można później nabyć w perfumerii. Kreacja, produkcja, marketing. Każdy z naszej firmy widzi końcowy produkt i wie, jak wygląda, jak pachnie i o czym mówimy.
Podobają mi się nazwy.
More Than Words (Klub Poetów) z linii Join The Club zawiera zapach atramentu, starałem się oddać atmosferę klubu, który zrzesza poetów. Shum Koin (klub Medytacyjny) - pachnie drzewem migdałowym. 40 Knots (Klub Żeglarski) zawiera natomiast nuty morskie, drewno tekowe, z którego zrobione są łodzie. Ale ja już się nauczyłem, że nie warto mówić o składnikach, tylko o atmosferze. Poczuć ją w powietrzu i na skórze…
…Wiele kobiet rezygnuje z perfum, kiedy słyszy, że zawierają różę lub jaśmin, deklarując, że nie znosi tych kwiatów.
Dokładnie tak! Nawet jeśli podoba im się zapach, a usłyszą, że zawiera różę lub jaśmin, przestają je lubić. Nie wiem dlaczego ludzie tak reagują, ale tak jest, więc czasami nie warto rozmawiać o poszczególnych nutach, tylko bardziej ogólnie o odczuciach, atmosferze, jaka związana jest z zapachem. Zresztą, bywa, że w zapachu jest naprawdę ledwie kropla róży, a może kogoś jej obecność zrazić.
Jak często projektuje pan zapachy?
Mogę powiedzieć że codziennie. Bo mamy jedną firmę parasol - Xerjoff, pod którą aż siedem kolekcji, więc cały czas jest przy nich bardzo dużo pracy.
To musi być pan niezwykle kreatywny?
Taka praca. Najtrudniejsze jest to, żeby nie kopiować czegoś, co już jest na rynku. To trochę jak z muzyką. Jakby się zastanowić ile utworów muzycznych powstało w przeciągu ostatnich 200 lat, to okazałoby się, że jakieś miliony. Z siedmiu nut. Podobnie jak z paletą malarską i obrazami. Czasami pewne rzeczy są do siebie podobne i od tego nie da się uciec. Reprezentują podobny styl, są w podobnym klimacie.
Wróćmy do początku naszej rozmowy. Wspominał pan o starych włoskich domach perfumeryjnych, które podupadły w wyniku wojny. Z tego co widzę, coraz więcej włoskich marek niszowych pojawia się na rynku. Czy uważa pan, że jest jakaś znacząca różnica między domami perfumiarskimi z Włoch a tymi z Francji. Jeśli tak to jaka?
Francuzi są lepiej wyszkoleni. Można ich rozpoznać po tym, że pewne połączenia nut są jakby wyuczone, przewidywalne. A Włosi mają mniej technicznej wiedzy, a więcej kreatywności. Nie mówię, że któraś ze szkół jest lepsza czy gorsza, ale włoskie kompozycje na pewno są bardziej zaskakujące. U nas nie wystarczy tylko stawianie jakość, ale i kreatywność. To jest ciekawe, takie zderzenie różnych szkół, różnych stylów projektowania perfum, pomiędzy Włochami, Hiszpanami czy Francuzami. Niektórzy mają na przykład korzenie arabskie czy afrykańskie i to naprawdę daje zupełnie inny efekt.