
W odstępie kilku dni mogliśmy przeczytać o tym, jak źle radzą sobie w Brukseli Elżbieta Bieńkowska i Donald Tusk. Ale nie przemawiają za tym niemal żadne fakty, a jedynie opinie. A oczywiste jest, że te będą krytyczne, bo brukselska biurokracja naturalnie reaguje tak na wszystko co nowe, inne i niosące niepewność. A tacy właśnie są Tusk i Bieńkowska, bo przyszli z zupełnie innej politycznej krainy.
Zaczęło się od doniesień o oburzeniu zachodnich dziennikarzy na Donalda Tuska, który nie zorganizował konferencji prasowej po inauguracji swojego przewodnictwa w Radzie Europejskiej. - “Zagranicznych dziennikarzy zirytował nie tylko brak kontaktów z mediami, nie spodobał się także wywiad z Donaldem Tuskiem, zamieszczony na stronach internetowych Rady UE” - relacjonuje w RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon. To jak najbardziej słuszne zarzuty, ale nie są przecież wystarczającym powodem, by ocenić misję Tuska jako totalną klęskę.
Tusk został więc zrecenzowany jeszcze zanim zaczął pracę. - Jean-Claude Juncker mówił w Parlamencie Europejskim, że spotka się z debiutantem Donaldem Tuskiem i obaj będą otwierać nowy rozdział Komisji i Rady - relacjonuje Lidia Geringer de Oedenberg, posłanka niezależna wybrana z list SLD.
W przypadku Tuska jest podobnie jak z Elżbietą Bieńkowską. Na początku skrytykowano ją za wysłuchanie przed komisją Parlamentu Europejskiego, gdzie nie spodobała się niektórym posłom. Trudno się dziwić, wszak zatwierdzanie komisarzy to jedna z niewielu realnych kompetencji Parlamentu Europejskiego i chcieli zaznaczyć swoją władzę. Później pojawiły się doniesienia o konflikcie między Bieńkowską a podległymi jej urzędnikami.
Okazuje się jednak, że ręczne sterowanie i rewolucyjne zmiany - zupełnie się tutaj nie sprawdzają. Bieńkowska, pracuje w Komisji raptem sześć tygodni, a już zraziła do siebie część współpracowników. Jest jedynym komisarzem w ekipie Jean Claude’a Junckera, który ma przeciwko sobie związki zawodowe działające w Komisji. Czytaj więcej
- Nie wiemy jak sprawa wygląda wewnątrz - zastrzega posłanka z 11-letnim stażem. - Może się komuś nie spodobała jako szefowa i wysłał komentarz, który my z radością wałkujemy. Jak można się tym podniecać? Nie ma ważniejszych tematów? - oburza się europosłanka. Przypomina, że dopiero we wtorek Jean-Claude Juncker przedstawił plan pracy swojej Komisji, więc nie ma jeszcze żadnych decyzji nowych komisarzy, które można by ocenić.
Zupełnie inne jest też podejście do administracji, która w przeciwieństwie do polityków się nie zmienia. - To nie znaczy, że administracja jest skostniała i nie działa. U nas przyjęło się, że jak przychodzi nowa miotła, to przychodzą jej ludzie. Urzędnicy tutaj są apolityczni, to eksperci i nowy szef nie zmienia struktury, która dobrze działa - wyjaśnia Lidia Geringer de Oedenberg.
