Jest choinka, są prezenty, często też opłatek i tradycyjna kolacja wigilijna. Polscy ateiści zgodnie deklarują, że Boże Narodzenie jest dla nich czasem tak samo ważnym jak dla katolików. Tyle tylko, że zamiast poświęcać ten czas Bogu, dedykują go rodzinie.
Są w najróżniejszych życiowych sytuacjach. Niektórzy w rodzinach ateistycznych się urodzili i wychowali, inni odrzucili wiarę w młodości, choć ich bliscy pozostali wierzący. Jeszcze inni na ateizm zdecydowali się zupełnie niedawno. Niezależnie jednak od ateistycznego stażu, wszyscy zgodnie twierdzą, że Boże Narodzenie obchodzą co roku, choć część nazywa je przekornie Człowieczym Narodzeniem. – Dla nas, ateistów, największą „świętością” jest przecież właśnie człowiek, człowieczeństwo – pisał jakiś czas temu na swoim blogu mój redakcyjny kolegaJanusz Omyliński.
Wybiórcza tradycja
– Choinka jest. Opłatka nie ma. Wigilia jest. Kolęd nie ma. Prezenty są. Wyjścia do kościoła nie ma – wylicza Paulina. Ateistka, jak sama mówi, z urodzenia i z wyboru. Wychowała się w niewierzącej rodzinie i sama – gdy dorosła – dokonała takiego samego wyboru jak wcześniej jej rodzice i dziadkowie.
– Każdą Wigilię, odkąd pamiętam, spędzałam z rodzicami i dziadkami – wyjaśnia dziewczyna. – Dla wszystkich nas, bez wyjątku, była to po prostu okazja do tego, by się spotkać. A prezenty były pewnie po to, żeby nie było mi przykro, że inne dzieci je dostają, a ja nie.
Ciekawe o tyle, że tego samego argumentu używa wielu ateistów mających dzieci. Ale nie tylko. Znajomi opowiadali mi kiedyś o parze mieszkających w Polsce buddystów, która co roku ubiera choinkę i urządza święta tylko ze względu na to, żeby ich dzieciom nie było smutno, że żyją inaczej niż ich katoliccy rówieśnicy.
W sumie jednak święta odbywają się u Pauliny bardzo podobnie jak w katolickich domach. Są życzenia i uroczysta kolacja. – Czasem mamy ambicję na 12 potraw – wtrąca dziewczyna. – Ale nie zawsze stawiamy tylko na postne dania. Na naszym wigilijnym stole, obok tradycyjnego karpia i pierogów z kapustą i grzybami, znajdziecie też mięso. Całość nie jest dla mnie jednak żadnym duchowym przeżyciem.
Po ludzku też widzi całą świąteczną otoczkę. Ateiści przed świętami, jak i praktykujący chrześcijanie, śpieszą się, denerwują, robią wielkie zakupy. – Czasem myślę sobie, że wolałabym z tego wszystkiego zrezygnować, bo z rodziną spotkać się przecież mogę kiedy indziej – dodaje Paulina. – Ale tak naprawdę przywiązałam się do tych świąt, choć wcale nie są moje.
Polskie święta
Ateistów uważających Boże Narodzenie za element polskiej tradycji czy kultury jest całkiem sporo. Choć każdy z nich w tym wyjątkowym czasie kieruje się innymi priorytetami. Są tacy, którzy – jak Paulina – dedykują ten czas rodzinie. Ale są i tacy, którzy – jak pisał Jacek Tabisz w serwisie racjonalista.pl – obchodzą ten czas jako Dzień Obrony Wolności Słowa, Dzień Przyszłości, Dzień Darwina, Dzień Praw Człowieka.
– Ja osobiście świąt nie obchodzę, ale doceniam ich magię i cieszę się, że ludzie mają okazję spotkać się z rodziną – przyznaje w rozmowie z naTemat Łukasz. Sam o sobie mówi, że wierzy w Boga i ma w zwyczaju modlić się, gdy czuje taką potrzebę. Wychowano go w wierze Świadków Jehowy, ale dziś nie jest praktykującym członkiem tej wspólnoty. – Znam tradycję Bożego Narodzenia i niezmiennie od lat uważam że to święto niezwykłe i bardzo ważne. Tyle, że moim zdaniem równie dobrze mogłoby funkcjonować w społeczeństwie bez – moim zdaniem niepotrzebnej – otoczki religijnej.
Janusz Omyliński, dziennikarz naTemat, jako ateista deklaruje się mniej więcej od czasów nauki w gimnazjum. Święta Bożego Narodzenia obchodzi jednak co roku. Jest choinka, są prezenty, opłatek i wigilijna kolacja, na której nie brakuje tradycyjnych potraw. Tylko Kościoła nie ma. Są natomiast kolędy, bo jak sam mówi, bardzo lubi ich słuchać. – Mają dla mnie wartość same w sobie, jako sztuka – mówi. – W ogóle uważam je za najfajniejszą rzecz, jaką wydało na świat chrześcijaństwo.
Wielka feta rodziny
Olaf, choć ateista, święta spędza z wierzącą rodziną. I także dla niego Boże Narodzenie to świetna okazja do tego, by po całorocznym biegu móc na spokojnie spotkać się z bliskimi. – Nie chodzę do kościoła, ale też nie przeszkadza mi to, że dzielimy się ze sobą opłatkiem, składamy sobie życzenia – wyjaśnia. – Gdybym był innowiercą być może coś takiego raniłoby moje uczucia religijne, ale skoro jestem ateistą to po prostu jest mi to obojętne. Moja rodzina to szanuje, więc ja też szanuję ich podejście do tego święta.
Co ciekawe, z badań przeprowadzonych w 2011 roku przez CBOS wynika, że Boże Narodzenie jako czas dla rodziny postrzega zdecydowana większość – bo aż 67 proc. – wszystkich Polaków. 25 proc. deklaruje, że czas ten poświęca na wspomnienie Jezusa Chrystusa, a zaledwie 12 proc. wspomina o Bożym Narodzeniu jako czasie duchowej odnowy.
Rodzinny aspekt świąt wygrywa zatem z tym religijnym także wśród wierzących i praktykujących rodaków.