Fakt, że kobiety muszą czekać w długich kolejkach do publicznych toalet, to przejaw dyskryminacji – pisze na łamach magazynu „Time” amerykańska feministka Soraya Chemaly przekonując, że owe kolejki to efekt długiej historii, w której to męskie ciała i ich fizyczność były ważniejsze. Jej tekst, co było do przewidzenia, wywołał żywą dyskusję, w której jednym z naczelnych argumentów jest ten, że jeśli kobiety tak bardzo chcą nocnikowej równości, to niech sikają na stojąco. Po co, skoro wystarczy więcej toalet?
Temat może wydawać się błahy. Głupi. Niegodny zastanowienia i zbywany machnięciem ręki jako kolejny z tych, którymi uwielbiają się zajmować te "szalone feministki", wymyślając sobie kolejne problemy. Tyle tylko, że wcale błahy nie jest – może Chemaly na wyrost pisze o dyskryminacji, trudno jednak polemizować z faktem, że rzeczywiście wiele obiektów publicznych budowanych jest bez cienia refleksji.
Wizyta w łazience – trzy razy dłuższa Kobiety mają inne potrzeby niż mężczyźni – fakt. W łazienkach spędzają więcej czasu – fakt (pisząc wprost – mężczyźnie załatwienie potrzeby fizjologicznej zajmuje 30 sekund, kobiecie – trzy razy więcej czasu). I to nie dlatego, że uwielbiają plotkować, poprawiać makijaż czy podziwiać pietyzm, z jakim zostały ułożone kafelki. Nie. To biologia. Chemaly precyzyjnie wylicza powody, dla których kobiety spędzają w łazienkach więcej czasu: „sikamy na siedząco, często pomagamy w toaletach naszym dzieciom, karmimy piersią” (tak, często właśnie w toaletach, bo wciąż wiele osób krzywi się na widok matek karmiących dzieci w przestrzeni publicznej).
Skoro tak jest, to dlaczego mało kto, projektując albo adaptując rozmaite rodzaje przestrzeni publicznych, o tym pamięta? Efektem są kolejki, o których Chemaly pisze, że stanie w nich jest „frustrujące, niewygodne i, w niektórych okolicznościach, upokarzające”. W kinie, teatrze, muzeum, na stacji benzynowej – zawsze to samo. Tłum kobiet czekających na wolną toaletę, podczas gdy te dla mężczyzn są puste. Jasne – można skorzystać z męskiej toalety, ale bywa, że to i mało przyjemne estetycznie doznanie, a i przyciąga zdziwione spojrzenia. Wystarczyłoby przeznaczyć więcej miejsca na damskie toalety – i już.
To nie wymysł "feminazistek", o czym świadczy choćby fakt, że Hongkong i Tajwan wprowadziły tzw. prawo „równości nocników” stanowiące, że powinno się poświęcać więcej miejsca na toalety dla kobiet.
Okupowane toalety Dwa lata temu Chinki organizowały protesty w Pekinie, do czego zainspirowała je pewna studentka, która zainicjowała ruch okupowania toalet.
– Chcemy, by władze zajęły się tym problemem – mówiła "Wall Street Journal" Li Tingting, stojąca na czele protestów. – To ważna sprawa dla wielu kobiet – dodawała. Ważna dla kobiety w Europie, Stanach Zjednoczonych, Chinach czy Indiach. Ważna na tyle, że prof. prawa z George Washington University John F. Banzhaf III, który nazywa się „ojcem nocnikowej równości”, uważa, iż ignorowanie tego problemu jest formą seksualnej dyskryminacji kobiet.
Nie ma łazienki, jesteś zwolniona W Honolulu czy Nowym Jorku powstały ustawy rad miasta, z których wynika, że na toalety dla kobiet w takich miejscach jak bary czy stadiony powinno przeznaczać się dwa razy więcej miejsca niż na te dla mężczyzn. Powstały także projekty ustaw adresujące problem „równości nocnikowej” w budynkach rządowych – w wielu starych budynkach, wybudowanych w czasach, kiedy kobiet w administracji nie było, zabrakło przeznaczonych dla nich łazienek. Co ciekawe bywało, że ten argument służył pracodawcom do...zwalniania kobiet.
Brak toalet dla kobiet lub ich dostępność w Bombaju za opłatą (mężczyźni także płacą, ale już za korzystanie z pisuarów jest darmowe) oraz fakt, że większość z ponad trzech tysięcy toalet dla kobiet jest obsługiwana przez mężczyzn (którzy korzystać mogą z prawie sześciu tysięcy toalet), to poważny problem społeczny.
"Stoimy w kolejkach, bo nasze ciała(...) były historycznie ignorowane, zawstydzane i postrzegane jako niegodne uwagi i otoczenia opieką" – pisze Chemaly. I ma rację.
Problem dotyczący kolejek do damskich toalet jest powszechny. Kina, muzea, centra handlowe, knajpy czy kluby mając co prawda często nawet kilka toalet (zazwyczaj osobną dla kobiet i osobną dla mężczyzn), lecz to właśnie do damskich toalet jest większa kolejka. Kwestia kolejek kobiet do toalet może się wydać banałem, lecz w rzeczywistości jest to problem. Skoro jest tak duże zapotrzebowanie na stworzenie więcej łazienek dla kobiet, to dlaczego tak często ta kwestia jest ignorowana?