Antykoncepcja awaryjna będzie dostępna w całej Unii Europejskiej bez recepty – postanowiła Komisja Europejska. Europejska Agencja Leków po pięciu latach, od kiedy na rynku pojawił się środek EllaOne, uznała, że z jego zażywaniem nie wiąże się ryzyko zdrowotne. Do tej pory w Polsce środek można było kupić tylko na receptę, którą często trudno było uzyskać od lekarzy powołujących się na klauzulę sumienia. Jak będzie teraz?
Ostateczna decyzja, czy w poszczególnych krajach zostanie zniesiony obowiązek posiadania recepty na EllaOne, leży w gestii ich władz. – Taka jest jednoznaczna interpretacja prawna Komisji Europejskiej. Pozwalamy na zniesienie obowiązku posiadania recepty, ale każdy kraj UE decyduje samodzielnie, czy z tego zezwolenia skorzystać na własnym terytorium – wyjaśniał Enrico Brivio, rzecznik Komisji Europejskiej.
Decyzja wywołała spore zainteresowanie czytelników, ale sporo komentarzy było utrzymanych w bardzo sceptycznym tonie.
Jak będzie w Polsce?
O odpowiedź na pytanie, jaka decyzja zapadnie w Polsce, zwróciliśmy się do Ministerstwa Zdrowia oraz Naczelnej Rady Lekarskiej. Od NRL otrzymaliśmy taką odpowiedź:
Odpowiedź Naczelnej Rady Lekarskiej
Uprzejmie informuję, że Naczelna Rada Lekarska ani jej Prezydium nie wydawały stanowiska w przedstawionej sprawie. Organem właściwym w tym zakresie jest Prezes Urzędu Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych, który nie ma obowiązku konsultowania swoich decyzji z organami samorządu lekarskiego. Zgodnie z ustawą – Prawo farmaceutyczne kategoria dostępności leku (tj. np. czy lek dostępny wyłącznie na receptę, czy bez recepty) określona jest w pozwoleniu na dopuszczaniu leku do obrotu. Organem uprawnionym do wydania pozwolenia jest Prezes Urzędu Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych. Do obrotu dopuszczone są także produkty lecznicze, które uzyskały pozwolenie wydane przez Radę Unii Europejskiej lub Komisję Europejską.
Rzecznik prasowy Ministra Zdrowia Marcin Bąk w przesłanym do redakcji oświadczeniu napisał natomiast:
Stanowisko Ministerstwa Zdrowia
Komisja Europejska wydała 15 maja 2009 r., pozwolenie na dopuszczenie do obrotu leku ElleOne - z kategorią dostępności Rp (czyli lek wydawany na receptę). Pozwolenie jest ważne na terytorium całej Unii Europejskiej. Jest to tzw. dopuszczenie do obrotu w procedurze centralnej (co oznacza, że Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych nie wydaje osobnej decyzji na dopuszczenie leku do obrotu w Polsce).Decyzja Komisji Europejskiej dotycząca zmiany kategorii dostępności produktu leczniczego ElleOne nie została jeszcze opublikowana, nie jest więc decyzją powszechnie obowiązującą. Nie jest także znana jej ostateczna treść. Konsekwencje decyzji Komisji dla krajów członkowskich UE będą znane po jej opublikowaniu.
W oświadczeniu czytamy także, że "Polska (a także inne kraje, w tym Niemcy) wyrażała swój sprzeciw dotyczący ewentualnej zmiany kategorii dostępności ElleOne na posiedzeniu Komitetu ds. Produktów Leczniczych działającego w Europejskiej Agencji Leków". Sprzeciwy te jednak nie zostały uwzględnione przez Komitet, który podejmuje decyzje większością głosów.
Na razie nie otrzymaliśmy odpowiedzi na przesłane do Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych pytania.
W Polsce kwestia antykoncepcji po budzi ogromne kontrowersje, o czym niejednokrotnie pisaliśmy. Komentarze internautów pod artykułami o zniesieniu obowiązku posiadania recepty w UE pokazują, że większość osób nie wierzy, iż także w Polsce będzie można kupować te środki bez recepty. Ginekolog i endokrynolog prof. Romuald Dębski ma jednak nadzieję, że i Polska wprowadzi rekomendację KE.
Fałszywe podejście do tabletki po
– Mam nadzieję, że także w Polsce ten rodzaj antykoncepcji będzie dostępny bez recepty, ponieważ tam metoda jest tym skuteczniejsza, im szybciej jest zastosowana. Z reguły coś się odbywa wtedy, kiedy gabinety ginekologiczne są zamknięte, bo są to jednak pory nocne – mówi autor wielu publikacji z zakresu endokrynologii i ginekologii, obalając jednocześnie argumenty przeciwników tej metody antykoncepcji. Wielu uważa, że jest ona niebezpieczna i powoduje nieodwracalne zmiany w organizmie kobiety.
Prof. Dębski uważa także, że ta metoda w ogromnym stopniu zmniejszyłaby prawdopodobieństwo uciekania się do najgorszego sposobu regulacji płodności, czyli przerywania ciąży.
"Jeśli ktoś jest przeciwnikiem antykoncepcji..." W rozmowie z naTemat odniósł się także do najpoważniejszego zarzutu wobec antykoncepcji po, często mylonej ze środkami wczesnoporonnymi.
– Jeśli ktoś jest przeciwnikiem antykoncepcji z założenia to znaczy, że jest zwolennikiem przerywania ciąży. Najczęściej tego typu argumenty padają z ust osób, które nie mają nic wspólnego z endokrynologią – dodaje. Fałszywe podejście do antykoncepcji po panuje w Polsce od lat – traktuje się ją jako środki wczesnoporonne, podczas gdy jest to po prostu antykoncepcja.
– Problem istnieje od lat i wszystkie takie przypadki należy ujawniać – uważa Małgorzata Księżopolska z Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.
Część argumentów przeciwników wprowadzenia antykoncepcji po bez recepty dotyczy niebezpieczeństwa, jakoby te środki miały być przez kobiety nadużywane i stosowane nie jako antykoncepcja awaryjna, ale zamiast tej stosowanej na co dzień. Jest jednak sposób na regulowanie dostępności tych środków: relatywnie wysoka cena.
– Wszędzie na świecie dostępność tych środków jest w prosty sposób regulowana – to jest dość tani w produkcji preparat, ale jego cena sprzedażowa jest dość wysoka, co powoduje, że nie jest on traktowany jako metoda zamiast normalnej antykoncepcji. Cena jest relatywnie wysoka właśnie po to, żeby ograniczyć nadużywanie tego typu metod – wyjaśnia prof. Dębski.
No to zgadujmy, jaki kraj w Środkowo-Wschodniej Europie utrzyma recepty... Przynajmniej wzrośnie handel transgraniczny. Z Warszawy na szczęście jest szybki pociąg do Berlina.
Prof. Romuald Dębski, ginekolog, endokrynolog
To jest postępowanie bardzo bezpieczne, znacznie bezpieczniejsza jest antykoncepcja postkoitalna niż choćby aspiryna, którą można kupić na każdej stacji benzynowej. Nikomu się jeszcze nie udało zabić człowieka za pomocą tabletki potkoitalnej, natomiast aspiryną można. Rzeczywiście z reguły to jest duża jednorazowa dawka hormonów, jednak jej jedynym działaniem niepożądanym jest możliwość powodowania nudności i wymiotów. Nic więcej złego nie może się dziać – ani nie zaburza gospodarki hormonalnej kobiety w jakiś przewrotny sposób, ani nie ma wpływu na jej czynność hormonalną w przyszłości.