Kandydatura Magdaleny Ogórek może oznaczać dla SLD stratę części wyborców - przyznaje w "Bez autoryzacji" prof. Joanna Senyszyn. - Stwierdziłam, że jeżeli wygra koncepcja wystawienia osoby od lat związanej z SLD, to z przyjemnością wystartuję - mówi o poszukiwaniach kandydatki na prezydenta.
Joanna Senyszyn: Jestem autorką koncepcji, aby SLD był reprezentowany w tych wyborach przez kobietę.
No właśnie, powszechnie sądzono, że to subtelne zgłaszanie swojej kandydatury.
To była koncepcja zmiany funkcjonowania Sojuszu Lewicy Demokratycznej, który tak jak wszystkie partie stawiał na mężczyzn. Bardzo się cieszę, że Sojusz tę koncepcję przyjął. Zastanawialiśmy się, czy kandydatka powinna być kojarzona wyłącznie z SLD, czy to ma być znana twarz partii, czy raczej kandydatka ponadpartyjna.
Pani nazwisko też padło? Dostała pani propozycję?
Oczywiście.
Odmówiła pani, czy nie było zgody partii?
Nie odmówiłam, stwierdziłam, że jeżeli wygra koncepcja wystawienia osoby od lat związanej z SLD, to z przyjemnością wystartuję. Ale wygrała druga koncepcja i w jej ramach mamy kandydatkę, która jest bezpartyjna, zdecydowanie młoda…
I niedoświadczona. Nie chcę już komentować czasu prezentacji, bo to po prostu można było przełożyć o tydzień…
Najpierw powiedzmy o kandydatce.
Dobrze. Zupełnie nie ma doświadczenia politycznego, urzędniczego.
Pracowała w Kancelarii Prezydenta.
Tak, była tam na stażu. A w Kancelarii Premiera była sekretarką jednego z dyrektorów. To nie jest doświadczenie urzędnicze.
W wieku 35 lat trudno mieć doświadczenie polityczne, jeśli ktoś się nią nie zajmował Ale taka była koncepcja partii, że to ma być ktoś nowy. Ta kandydatura jest interesująca, Magdalena Ogórek ma potencjał, ale dużo będzie zależało od niej samej, czy wykaże dostateczną determinację, aktywność.
I czy będzie miała szansę to zrobić. Uderzyło mnie, że kiedy dziennikarze zaczęli pytać panią doktor o konkrety, o Ukrainę, Leszek Miller to przeciął. To wyraz braku zaufania do wiedzy, do przygotowania pani doktor.
To nie wyraz braku zaufania, wszyscy podkreślają ten termin, kiedy została ogłoszona jej kandydatura. Wytworzyła się trudna sytuacja, Zarząd Krajowy był zwołany wcześniej i trudno przewidywać, że akurat w tym dniu zdarzy się dla SLD nieszczęście, śmierć Józefa Oleksego.
Krytyka, że ogłoszono to w tym dniu…. No cóż, tak jest. Jeśli zjadą się członkowie zarządu z całej Polski, to trudno, żeby ten zarząd się nie odbył.
Ale to nie była konwencja na tysiąc osób, których ściągnięto autobusami z całej Polski. Można było to zebranie zostawić bez konkluzji i ponowić za tydzień.
Posiedzeniu Zarządu rozpoczęło się od minuty ciszy. A Józef Oleksy był człowiekiem niezwykle aktywnym i też by chciał, żeby Sojusz mimo jego śmierci szedł dalej, realizował swój plan. A w nim był wybór kandydata na prezydenta, więc przewodniczący nie mógł wyjść i powiedzieć, że to ustalenia przekażemy za dwa tygodnie. Ten zarzut jest nietrafiony.
Jak pani ocenia wypowiedzi pani Ogórek na temat Kościoła i feminizmu?
To poglądy….
Nieprzystające do SLD.
Tak bym nie powiedziała. Ja akurat takich tekstów jak Magdalena Ogórek bym nie wygłaszała albo nie pisała na blogu w naTemat, natomiast to przyprawianie jej gęby. Kto przeczyta jej tekst w sprawie Chazana wie, że go nie broniła. To podnosi głównie Palikot, to walka polityczna. Ale tekst to nawoływanie do przestrzegania prawa: kobiet do aborcji, a lekarzy do klauzuli sumienia.
Nie boi się pani, że przez to bardziej konserwatywne niż linia SLD stanowisko doktor Ogórek, stracicie część środowisk feministycznych?
Jej poglądy to centrum Sojuszu, więc nie można wykluczyć, że część wyborców wyborców stracimy. Ale część zyskamy.