Trwa zamieć śnieżna, jest -60 stopni Celsjusza i masz tylko 2 godziny światła słonecznego dziennie. W najzimniejszym miejscu na świecie ludzie trzymają silniki samochodów włączone 24/7. Jeżeli chcą pochować kogoś w ziemi, palą najpierw przez kilka dni ognisko, by ją odmrozić. Srogie warunki do życia. Polacy tam jeżdżą, ale na głęboką Syberię nikt nie zabierze cię na wyprawę komercyjną.
W wiosce Ojmiakon w Jakucji zanotowano jedną z najniższych temperatur na świecie. -71.2 stopni Celsjusza, przebiła ją tylko o jeden stopień pobliska wioska Tomtor. Obie leżą tylko kilkaset kilometrów od Kręgu Polarnego.
– Samo Ojmiakon nie jest najzimniejszym miejscem na Ziemi – mówi pytany o to miejsce podróżnik Romuald Koperski – Dziennikarze często popełniają ten błąd, bo w tej wiosce jest po prostu termometr. Biegun zimna na Syberii jest wielkości Polski. Tam jest wszystko trudne, na Syberii nie ma rzeczy łatwych.
Romuald Koperski jeździł na bardzo długie syberyjskie wyprawy. Za samotny spływ pontonowy po najdłuższej wschodniosyberyjskiej rzecze Lenie dostał jedną z najważniejszych polskich nagród podróżniczych – Kolosa. W czwartek, 15 stycznia rusza jego kolejna wyprawa "Siberia Arctic Expedition". Koperski z towarzyszami jedzie ciężarówkami z Warszawy nad Cieśninę Beringa.
Wyprawa po bezdrożach Syberii była sporym wyzwaniem organizacyjnym. Niesie ze sobą też niebezpieczeństwo. Poza wioskami, gdzie przyjmują ich zawsze otwarci i pomocni autochtoni, podróżnicy są zdani tylko na siebie.
Jeżeli na trasie zgaśnie silnik, nie będzie możliwości zapalenia ogniska, bo tam już nie rosną drzewa. Człowiek może wtedy szybko umrzeć z wychłodzenia. – To są rejony świata, gdzie muszą jechać doświadczeni ludzie. Trzeba mieć też odporność psychiczną. Radzić sobie ze strachem przed byciem zdanym na siebie, przed śmiercią – tłumaczy Romuald Koperski.
Na syberyjskich trasach pracują też kierowcy ciężarówek towarowych, którzy na przykład wożą surowiec z kopalni. Podobno często mają przywiązaną do ręki butelkę z benzyną. Jeżeli przytrafi im się wypadek, przy -60 stopniach mają tylko chwilę, by wydostać się z auta i natychmiast rozpalić kilka ognisk. Muszą ogrzać ciało z każdej strony, skóra wystawiona na wiatr i na taką temperaturę inaczej pęka.
Lato na Syberii jest przyjemniejsze. W samym Ojmiakon roczna amplituda temperatur może wynieść nawet 100 stopni. Najwyższa zanotowana tam temperatura to 33 stopnie Celsjusza.
Zima dla polarnika jest w Polsce
Wyjątkowo niskich temperatur (od -30 do +10 stopni) można doświadczyć też bliżej Polski już z przewodnikiem – to Spitsbergen, największa norweska wyspa położona na Morzu Arktycznym. Pod Warszawą działa nawet Biuro Podróży Narval, specjalizujące się w organizowaniu właśnie wypraw polarnych.
Na najbliższe pół roku mają zaplanowane wyjazdy na wspomniany Spitsbergen i na Islandię. Treking po wyspie też wymaga pewnego przygotowania, Narval organizuje też w zimie szkolenia dla ludzie chcących uprawiać turystykę w zimnych zakątkach Ziemi.
Polskie parki krajobrazowe, a także góry Izerskie czy Karkonosze, które są mało uczęszczane w zimie, też dobrze nadają się do nauki funkcjonowania w trudnych warunkach. Na pierwszych warsztatach Narval chce uczyć jak zapewnić sobie wypoczynek na biwaku w niskich temperaturach i że podróżowanie z przytroczonym do siebie nawet 20-kilogramowym bagażem nie jest trudne.
Podróżowanie na północ czy na dalekie południe wymaga też sporej wiedzy o ochronie środowiska. Na Spitsbergenie znajduje się Globalny Bank Nasion. W tunelu wydrążonym we wiecznej zmarzlinie przechowywane są nasiona z całego świata. Są chronione, by można było ich użyć w przypadku globalnego kryzysu. Banku nie można zwiedzić, nie mają do niego też przeważnie dostępu naukowcy.
Dwa razy się zastanów
To sytuacja jest zupełnie odwrotna od wyludnionej Syberii. Naukowcy alarmują, że turyści wypływający z Patagonii statkami, by zobaczyć Antarktykę, mają negatywny wpływ na jej środowisko. Miejsce odwiedza rocznie ponad 40 tysięcy ludzi.
Latem chodzą po arktycznym mchu i zostawiają na nim ślady, które mogą przetrwać dziesiątki lat, a nawet wieki. Większość flory i fauny Antarktyki, jednego z ostatnich miejsc na Ziemi o nieskażonej przyrodzie, skupiona jest właśnie wokół odwiedzanych przez turystów wybrzeży.
Do tego dochodzą pozostawione tam wraki statków turystycznych i pojawiające się po wypadkach na krystalicznie czystych wodach plamy oleju.
Amerykański komik John Oliver w swoim programie "Last Week Tonight" sugeruje, by zamiast na Arktykę pojechać na podobną Alaskę. Albo w naszym przypadku można zacząć od Karkonoszy zimą?
Arktyka może być najbezpieczniejszym miejscem na świecie, trzeba mieć jednak do niej instrukcję obsługi. Aby zgłębiać arkana sztuki polarnej nie trzeba jednak wcale wyjeżdżać na Spitsbergen lub Grenlandię. Wystarczy zmiana podejścia do idei "podróżowania", zmiana przyzwyczajeń i stopniowa praca nad swoimi ograniczeniami.Czytaj więcej