Małżeństwo z okolic Trójmiasta zostało wprowadzone w błąd przez urzędniczkę. Dziś za ten błąd słono płacą, ale Urząd Skarbowy nie przyjmuje żadnych wyjaśnień – zajął im hipotekę domu, samochodu i część pieniędzy z emerytur.
Oboje państwo Andrzej i Helena Jasiewiczowie mają orzeczenie o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności. Ona ma problemy z tarczycą i depresją a on z cukrzycą i kręgosłupem. Oboje cierpią też z powodu kiepskiego ciśnienia.
W październiku 2009 r. sprzedali mieszkanie w Chyloni, które dwa lata wcześniej wykupili od spółdzielni. Zaraz po transakcji i załatwieniu formalności u notariusza pojechali do urzędu skarbowego, by dowiedzieć się o ewentualne dodatkowe obowiązki związane ze sprzedażą nieruchomości. Na miejscu powiedziano im, że nie muszą już składać żadnych dokumentów. Urzędniczka poinformowała ich, że to dzięki temu, że załapali się na tzw. ulgę meldunkową – zwolnienie z podatku mimo sprzedaży mieszkania przed upływem pięciu lat od jego kupna.
Kupili działkę na wsi, pod Puckiem i wzięli niewielki kredyt na budowę domu. Po upływie 2,5 roku dostali z puckiego urzędu skarbowego pismo, w którym informowano ich, że mają zapłacić w sumie 58 tys. kary na którą składał się zaległy podatek i odsetki.
Problem pojawił się, bo choć ulga meldunkowa faktycznie małżeństwu przysługiwała, nie złożyli oni odpowiedniego oświadczenia w tej sprawie. Przepisy nie określają jak takie oświadczenie powinno wyglądać, ale – jak podaje "Gazeta Wyborcza" – prawdopodobnie wystarczyłoby pismo skierowane do naczelnika urzędu, w którym podatnik informuje, że ma wszelkie uprawnienia do tego by z danej ulgi skorzystać.
Państwo Jasiewiczowie zamierzali złożyć korektę zeznań podatkowych, jednak odmówiono im tej możliwości. Dlaczego? - Tajemnica skarbowa – cytuje wyborcza.pl rzecznik izby skarbowej w Gdańsku, Barbarę Szalińską.
Urząd nie zgodził się też na spłatę długu w ratach. Pracownicy, która wprowadziła małżeństwo w błąd, nie znaleziono. A nawet gdyby się to udało, to i tak nic nie można było by jej udowodnić. Bo w świetle prawa to, co mówi urzędnik nie stanowi porady prawnej.