Nie będzie kolejnej ksenofobicznej demonstracji ruchu PEGIDA w Dreźnie. Tradycja poniedziałkowych protestów przeciw "islamizacji Europy" została przerwana decyzją drezdeńskiej policji, która wydała zakaz organizacji jakichkolwiek zgromadzeń publicznych od gołym niebem. Wszystko przez utrzymujące się w Europie zagrożenie atakami terrorystycznymi.
W Dreźnie PEGIDA protestowała przeciwko wzrastającej liczbie muzułmanów w Niemczech nieprzerwanie od października. Co tydzień organizacja stworzona przez Lutza Bachmanna gromadziła w tym saksońskim mieście coraz liczniejsze grono zwolenników. Gdy w Berlinie, Monachium, Kolonii, czy Lipsku odebrać animusz "pegidowcom" wychodzi nawet dziesięciokrotnie więcej zwolenników niemieckiej różnorodności, w Dreźnie antyislamskie nastroje tylko zyskują popularność.
Woda na młyn...
W najbliższy poniedziałek demonstracji w mieście jednak nie będzie. Niemiecka policja uznała bowiem, że w świetle utrzymującego się na wysokim poziomie alertu terrorystycznego w Europie, drezdeński marsz wrogów Islamu mógłby okazać się dla muzułmańskich ekstremistów wymarzoną okazją do kolejnego zamachu. Zakazano więc wszelkich zgromadzeń publicznych pod gołym niebem.
Podobne zakazy nie obowiązują natomiast w innych niemieckich miastach, dzięki czemu PEGIDA swobodnie będzie mogła demonstrować między innymi w Monachium. Tam kolejny raz spodziewana jest liczna grupa przeciwników antymuzułmańskich poglądów PEGIDA, które wielu Niemców uważa za niebezpodstawne, ale zbyt mocno połączone z typową dla wschodnich landów ksenofobią.
Po ogłoszeniu decyzji policji dotyczącej Drezna pojawiło się sporo komentarzy, iż w rzeczywistości to realizacja rozkazu Angeli Merkel, która wykorzystała okazję, by uciszyć niewygodny ruch. Policyjny zakaz obowiązuje jednak także przeciwników PEGIDA, czyli zwolenników multikulturalizmu, oraz nieliczne w Dreźnie środowisko muzułmańskie.
"Nieodpowiedzialne byłoby narażanie naszych sympatyków oraz miasta na nieprzewidywalne zagrożenie" - szybko oświadczyli też sami organizatorzy, dla których odwołana ze względu na zagrożenie zamachem demonstracja oznacza tylko dodatkowy argument na to, że muzułmanie zagrażają Niemcom. Co więcej, mówi się, że główną podstawą daleko idącej ostrożności drezdeńskiej policji były groźby śmierci, jakie otrzymuje Lutz Bachmann.
Europa w strachu
Znacznie poważniejsze ostrzeżenia o wysokiej aktywności islamskich terrorystów na Starym Kontynencie napływają jednak z wielu innych miejsc. W Belgii aż 300 żołnierzy zostało delegowanych do wzmocnienia zabezpieczenia antyterrorystycznego najważniejszych placówek rządowych i międzynarodowych w Brukseli, oraz Antwerpii, którą zamieszkuje liczna społeczność żydowska. Skalę zagrożenia miało bowiem ujawnić schwytanie grupy islamistów przygotowujących się do zamachów w belgijskich miastach.
Wcześniej niepokojące wieści napływały również z Grecji, gdzie organy ścigania zatrzymały czterech podejrzanych, którzy mieli współpracować z niedoszłymi zamachowcami z Belgii. O wzmocnionej ochronie "obiektów strategicznych" poinformował też resort spraw wewnętrznych Włoch.
W sobotę CNN ujawnił natomiast informacje amerykańskich źródeł wywiadowczych, z których wynika, że Francja, Niemcy, Belgia i Holandia to miejsca, gdzie działa nawet "20 uśpionych komórek terrorystycznych po 120 do 180 osób", które są w pełnej gotowości do natychmiastowej organizacji zamachu, nie tylko w tych państwach.