Obowiązek szkolny obejmujący sześcioletnie dzieci okazuje się całkiem niezłym pomysłem. Większość dzieci, które w tym wieku poszły do pierwszej klasy podstawówki, świetnie radzi sobie z nauką – dowodzą eksperci.
Mowa o 193 tys. sześciolatków-pierwszaków. Zgodnie z ustawą, jeśli okazałoby się, że część dzieci z tej grupy źle radzi sobie z nauką, rodzice mogli cofnąć je z powrotem do przedszkola. Mieli na to czas do końca grudnia. Z ustaleń „Gazety Wyborczej” wynika jednak, że z takiej możliwości skorzystało bardzo niewielu rodziców.
Zdaniem pedagogów jest kilka przyczyn takiego stanu rzeczy. Po pierwsze rodzice którym nie podobały się założenia edukacyjnej reformy, postarali się o odroczenie obowiązku szkolnego jeszcze przed rozpoczęciem września. Po drugie, nawet jeśli dziecko w pierwszej klasie nie radziło sobie zbyt dobrze, rodzice bronili się przed cofaniem go do zerówki ze względu na kwestie psychologiczne. Zdaniem ekspertów, dziecko cofnięte z pierwszej klasy do przedszkola, już na starcie ma poczucie edukacyjnej porażki.
Ministerstwo Edukacji Narodowej zapewnia, że dokłada wszelkich starań, by sytuacji w której dziecko z powodu problemów z nauką musiało wrócić do zerówki było jak najmniej.
– Nauczyciele mają obowiązek indywidualizacji pracy i udzielania im wsparcia. Tak aby mieli szansę sprostać wymaganiom programowym – mówi Joanna Dębek, rzecznik MEN.
Samorządy mogą też zatrudniać w szkołach asystentów nauczycieli, którzy mają pomagać w klasach I-III lub świetlicach. Mogą, choć – jak na razie – ze względów finansowych tego nie robią.