Czasami o pustym mieszkaniu dowiadują się od znajomych lub rodziny. Bywa, że mają je już od dawna na oku. Wiedzą, że mieszka tam starsza osoba, a gdy umiera, cicho zajmują lokal. Bywa, że lokatorzy, którzy przejmują pustostany nielegalnie zgłaszają się do administracji i chcą płacić czynsz, często są jednak eksmitowani.
Niedostatek mieszkań komunalnych jest zmorą większości polskich miast. Ludzie czekają latami na swoje cztery kąty. Gmina informuje, że mieszkań nie ma, jednak zdeterminowani wiedzą, że na mieście spokojnie można znaleźć pustostany, z których przy odrobinie wysiłku da się zrobić sensowne lokale.
Ostatnio media obiegła wiadomość o eksmitowaniu matki z dziećmi w Lublinie, która bezprawnie zajęła lokal. Na mieszkanie socjalne czekała 6 lat, kiedy została wyrzucona na bruk przez właściciela poprzedniego mieszkania, zdecydowała się zająć lokal na dziko. Konsekwencją tego czynu będzie nie tylko eksmisja, lecz także sześć miesięcy pozbawienia wolności, a jej dziećmi ma się zająć sąd rodzinny.
Puste mieszkania na mieście
Pustostan pustostanowi nierówny. Czasami "dzicy" lokatorzy wprowadzają się do budynków, które grożą zawaleniem. Wówczas nawet najbardziej solidny remont jednego lokalu nie wpłynie na kondycję całego domu. Jednak czasem jest i tak, że pustostany znajdują się w blokach lub kamienicach zamieszkanych przez innych ludzi. Trudno wówczas wytłumaczyć dlaczego dany lokal stoi pusty, skoro mógłby służyć potrzebującym. Co więcej, zdarzają się przypadki, gdy urzędnicy uważają, że lokal nie nadaje się do zamieszkania, ale jeśli dziki lokator zgłosi się do administracji, to pobierają od niego opłaty. Czasami jednak nawet regularne opłacanie czynszu nie chroni przed eksmisją.
Tak było w przypadku pana Artura Piotrowskiego. O jego sprawie w 2012 roku pisał Głos Wielkopolski. Mężczyzna razem z żoną i dziećmi zajął bezprawnie kawalerkę w Poznaniu. Nie ukrywał jednak tego faktu i zgłosił się do administracji. Mężczyzna dostał książeczkę czynszową i regularnie opłacał mieszkanie. Zrobił nawet remont, jednak po roku przyszło zawiadomienie o postanowionej eksmisji. Mężczyzna razem z rodziną dostał półroczny przydział do hotelu robotniczego.
Czasami urzędnicy przymykają oko na "dzikich" lokatorów. Jeśli sąsiedzi się nie skarżą, a mieszkaniec nie zalega z opłatami, zostawiają rodzinę w spokoju. Dlatego ci, którzy przejmują lokale bezprawnie starają się często nawiązać jak najlepsze relacje z sąsiadami, by nikt na nich nie doniósł. O dobre pustostany nie raz trzeba walczyć. Na mieście panuje zasada - kto pierwszy ten lepszy, dlatego osoby, którym uda się zająć mieszkanie czasami barykadują się w nim, do momentu, kiedy nie zorientują się, że nikt nie czyha na ich nową własność. Bywa, że lokatorzy mieszkają w zajętym lokalu latami, ale ich sytuacja jest niepewna i zawsze może pojawić się listonosz z informacją o wszczęciu eksmisji.
Jak sytuacja wygląda z punktu widzenia urzędników?
Sytuacja często jest niejasna, a ludzie zdesperowani. Kiedy decydują się na zajęcie mieszkania, nie wiedzą czy zgłaszać się do administracji, czy chować głowę w piasek. Mogą trafić na urzędnika, który przymknie oko na sytuację. Ale może być też tak, że pracownik urzędu będzie nieugięty i eksmisja okaże się nieunikniona.
Są mieszkania nie do zamieszkania
Trudno nie odnieść wrażenia, że mamy do czynienia z paradoksem. Są puste mieszkania, są ludzie, którzy ich potrzebują, jednak nie mogą w nich zamieszkać. Gdzie leży problem?
– Chodzi o złą politykę miasta – mówi mi Jakub Żaczek z Komitetu Obrony Praw Lokatorów. – Miasto dąży do zminimalizowania zasobów komunalnych. Bywa, że lokal nie jest przeznaczony do zamieszkania, ponieważ jego stan na to nie pozwala, ale miasto nie przeznacza środków na remont i mieszkanie niszczeje – dodaje.
Zaznacza ponadto, że np. w Warszawie, o której może się wypowiedzieć najbardziej kompetentnie, sporo jest kamienic z roszczeniami. Ich nieuregulowana sytuacja prawna nie pozwala na przeznaczenie danego lokalu osobom potrzebującym. Taka sytuacja może ciągnąć się latami. Na stronie lokatorzy.info powstała nawet akcja "Zgłoś pustostan", w komentarzach ludzi wpisują budynki, które od lat niszczeją na ulicach Warszawy.
Przykładem takiej sytuacji może być Hiszpania, gdzie banki masowo odbierają mieszkania właścicielom, którzy nie są w stanie spłacić kredytu. Niekorzystne zmiany w kursie franka są też niemałym zagrożeniem dla polskich kredytobiorców. Warto się więc zastanowić, czy lekceważenie potrzeb komunalnych rzeczywiście ma sens. Bo niebawem możemy zostać z zaniedbanymi pustostanami należącymi do miasta i zadbanymi pustostanami należącymi do banków. A gdzie w tym wszystkim ludzie?
Reklama.
Jerzy Gierszewski, rzecznik prasowy Urzędu Dzielnicy Praga-Południ
W zasobie m.st. Warszawy administrowanym przez ZGN Praga-Południe jest obecnie 14 pustostanów zajętych samowolnie i dwie izby w dwóch lokalach tzw. „wspólnych”. Osoby, które zajęły samowolnie lokal, powinny zgłosić się do administracji nieruchomości, złożyć pisemne oświadczenie o zajęciu lokalu wymieniając też osoby zamieszkujące ten lokal. Na podstawie dokumentów, danych personalnych tych osób administracje nieruchomości naliczają miesięczne odszkodowanie za zajmowanie lokalu bez tytułu prawnego. Niestety, nie wszystkie osoby zgłaszają się do administracji. Z reguły to administratorzy wykrywają przypadki samowolnych zajęć lokali, podczas kontroli pustostanów. Często o tym fakcie informują ZGN dozorcy posesji oraz mieszkańcy tych nieruchomości. Według stanu na dzień 31 grudnia 2014 roku w ZGN Praga-Południe było 1 026 pustych lokali mieszkalnych oraz 413 lokali w budynkach wyłączonych z użytkowania, decyzją PINB. ZGN Praga-Południe zgodnie z Uchwałą Nr 495/2011 Zarządu Dzielnicy z dn. 16 marca 2011 roku, wykonuje naprawy w lokalach mieszkalnych w zakresie umożliwiającym zasiedlenie danego lokalu. Najemcy lokali, podpisujący umowę najmu, deklarujący chęć wykonania w lokalu dodatkowych prac remontowych, otrzymują zgodę ZGN i podpisują porozumienie remontowe.
Jakub Żaczek, Komitet Obrony Lokatorów
Dlaczego miasto ogranicza zasoby komunalne? Tu u chodzi o pewną ideologię, by wszystko sprywatyzować. Należy pamiętać jednak o tym, że nie każdego będzie stać na zakup własnego lokalu, czy wzięcia kredytu. A nawet możliwości kredytowe nie zawsze gwarantują, że będzie nas całe życie stać na własne cztery kąty.