Niewiele jest w Polsce firm, które budzą w internecie tyle emocji, co Empik. Nie może więc dziwić rozgłos, jaki zaczęła zdobywać w sieci „Cała prawda o Empiku”, czyli wpis blogowy pisarza Łukasza Kotkowskiego, który przepracował w sklepie sieci 18 miesięcy. Wpis nie zostawia na Empiku suchej nitki…
Kotkowski wyjaśnił na swoim blogu, że początkowo był sprzedawcą w dziale „Multimedia”, a następnie szefem sekcji. W swoim tekście autor thrillera „Fanaberia” poskarżył się niemalże na każdy aspekt funkcjonowania zatrudniającej go niegdyś sieci sprzedaży. Zaczął, co nie zaskakuje, od pieniędzy.
Z jego relacji wynika, że szeregowy sprzedawca przeważnie otrzymuje na rękę około 7 zł za godzinę pracy. Sytuacja szefów sekcji ma być niewiele lepsza. Kotkowski zaznaczył, że za taką stawkę pracownicy muszą nie tylko obsługiwać kasy, ale i pilnować ekspozycji oferowanych przedmiotów, rozkładać towar oraz obsługiwać klientów.
– Klienci wielokrotnie skarżą się, że w Empiku nie są obsługiwani. Prawda jest jednak taka, że sprzedawcy/szefowie sekcji zwyczajnie nie mają kiedy podejść do klienta i zapytać: „w czym mogę pomóc?” – wyjaśnił bloger.
Następnie Kotkowski zarzucił władzom Empiku mobbing, który miał być stosowany podczas wykonywania tzw. sprzedaży parasolowej (umbrella), która polega na proponowaniu klientowi przy kasie dodatkowych produktów. Pisarz podkreślił, że sprzedaż sugerowana musiała wpisywać się w ściśle określone oczekiwania centrali.
Aby wykonać zaplanowaną normę sprzedaży, pracownicy mieli być osobliwie motywowani.
– Ogromnie żałuję, że nie mogę pokazać wam maili, jakie przychodziły do kierowników dyżurnych w tamtych okresach. Od delikatnego „jeżeli target nie zostanie wyrobiony, czekają Pana poważne konsekwencje”, poprzez krótkie „Umbrella do 13. Inaczej wypowiedzenie”, aż po „Co jest k***a z tą Umbrellą? Albo się ruszycie, albo za tydzień macie audyt!”. I tak co godzinę – napisał Kotkowski.
Według blogera wygórowane były także inne oczekiwania. W efekcie, jak zaznaczył, pracownicy musieli godzić się na nadgodziny.
– Centrala nadgodzin nie przewiduje, więc albo franczyzobiorca zapłaci (lub odda nadgodziny), albo nie. Technicznie rzecz biorąc, nikt na nadgodziny przychodzić nie kazał – napisał Kotkowski.
Pisarz dodał więc, że nie będzie mu przykro, jeśli Empik, „kolos na cieniutkich, glinianych nóżkach”, zbankrutuje. Kotkowski nie wierzy jednak, by koniec Empiku nadszedł szybko. Sieć wciąż jest bowiem hegemonem na polskim rynku.
Nie zmienia to jednak faktu, że przez ostatni rok grupa Empik Media & Fashion straciła na giełdzie prawie osiemdziesiąt procent: jej akcje staniały z prawie siedemnastu złotych do niecałych czterech. "Gazeta Wyborcza" podała niedawno, że spółka wzięła od swojego właściciela 100 milionów złotych pożyczki. Ponadto ma planować sprzedanie szkoły języków obcych i segmentu modowego.
Komentarz Empiku opublikujemy, gdy tyko zostanie nadesłany.