W rozmowie z naTemat Jacek Saryusz-Wolski przyznaje, że choć kibicował Nicolasowi Sarkozy'emu, to przewidział zwycięstwo kandydata socjalistów. Europoseł Platformy Obywatelskiej nie ma wątpliwości, że teraz François Hollande będzie musiał zejść z tonu i zacząć układać relacje z innymi przywódcami. Głównie z kanclerz Niemiec Angelą Merkel.
Z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że nowym prezydentem Francji zostanie François Hollande. Bez zaskoczenia.
Jacek Saryusz-Wolski: Przewidywałem to zwycięstwo. Będą pewne zmiany polityczne, ale mniej radykalne, niż można by się spodziewać na podstawie retoryki wyborczej. Sądzę, że Hollande nie dotrzyma słowa w sprawie odmowy ratyfikacji paktu fiskalnego. Będzie tylko próba stworzenie aneksu lub dodatkowego dokumentu dotyczącego wzrostu gospodarczego. Na pewno będą inne akcenty, jeżeli chodzi o politykę socjalną. Być może w polityce zagranicznej nastąpi większe otwarcie na prawa człowieka i politykę wschodnią. Oby tak się stało.
Hollandowi nie będzie łatwo. Czeka go szereg trudnych reform. Francja nie jest w najlepszej kondycji gospodarczej.
Obietnice polepszenia losu Francuzów bardzo szybko spotkają się z twardą rzeczywistością. Hollande będzie zmuszony realizować program wyrzeczeń, podobnie zresztą jak poprzedni prezydent. U niego będzie to jednak inaczej opakowane. Warunki, w jakich przyjdzie mu sprawować urząd, sprawią, że ta prezydentura będzie się różniła od poprzedniej, ale nie tak znacznie.
Jak będą wyglądać stosunki polsko-francuskie? Hollande jakiś czas temu był w Polsce, ale spotkał się z tym tylko Leszek Miller. Donald Tusk nie znalazł na to czasu.
Nasze relacje będą poprawne, bo Hollande’a przyjął prezydent Komorowski. Zatem ze strony Polski wszystko odbyło się zgodnie z zasadami dyplomacji. Hollande mówił w swojej kampanii o współpracy w ramach Trójkąta Weimarskiego. Zobaczymy, co z tego wyniknie.
Jest Pan zawiedziony takim rozstrzygnięciem? Partia Nicolasa Sarkozego w Parlamencie Europejskim należy do EPP. Do tej frakcji należy też koalicja PO-PSL.
Jestem wiceprzewodniczącym EPP, więc mogę mówić tylko z tego punktu widzenia. Kibicowaliśmy Nicolasowi Sarkozemu i UMP. On prezentuje bardziej zdecydowany kurs reformatorsko-koncyliacyjny, a także politykę makroekonomiczną.
Rezultat jest jednak inny.
Trzeba się z tym pogodzić. Sądzę, że jeszcze dziś wieczorem prezydent Hollande zadzwoni do Angeli Merkel i zostanie nawiązane nowe porozumienie i nowa równowaga w relacjach Berlin-Paryż. Będą one inne, ale ta równowaga musi być odnaleziona dla dobra rozstrzygnięć europejskich.
Stosunki Francji z Niemcami po zwycięstwie Hollande'a zmienią się na lepsze, czy gorsze?
Oni są skazani na współpracę z sobą. Oczywiście te stosunki w świetle kamer, na poziomie serdeczności mogą być nieco inne. Oni są jednak skazani na współpracę, niezależnie od tego, kto by nie stał na czele jednego i drugiego państwa czy rządu. Obaj przywódcy będą musieli ułożyć sobie tę współpracę.
Nicolas Sarkozy zapowiedział, że jeżeli przegra wybory prezydenckie, to wycofa się z polityki.
Byłbym skłonny wierzyć temu, co zadeklarował. Mamy taki przypadek. To Aznar, hiszpański polityk, który się wycofał. Ale w polityce nigdy nie mówi się nigdy. To będzie zależało od tego, co powie jego partia i jak się będą układały relacje na francuskiej scenie politycznej. Prawica się podzieliła, co zresztą jest przyczyną przegranej Sarkozy’ego. Zatem mogą nastąpić pęknięcia, zwłaszcza po prawej stronie. Osobiście nie życzę tego naszym kolegom z UMP. Ale od tego będzie zależeć dalszy los polityczny Sarkozy'ego.