
Reklama.
– Mam wrażenie, że prezydent Putin dopełnia proces tworzenia się narodu ukraińskiego. Ten naród dziś buduje legendę obrony państwa, swój mit założycielski. Rosja obróciła przeciw sobie ukraiński nacjonalizm – tłumaczy były szef MSZ.
Jednocześnie wylicza atuty Rosji, wspierającej zbrojnie separatystów w konflikcie ukraińskim: jedność dowodzenia, spójna (aczkolwiek anachroniczna) ideologia, siła armii oraz broń nuklearna. To wszystko zdaniem Sikorskiego wpływa na fakt, że Putin patrzy na sąsiednie kraje "z góry", a w przypadku wojny na Ukrainie - rozdaje karty.
Jednakże, co wyraźnie widać, Ukraina ciągle dąży do integracji z Europą Zachodnią, o czym świadczy m.in. wybór Petra Poroszenki na prezydenta - wyjaśnia Sikorski.
– Powinniśmy trzymać kciuki za sukces negocjacji i wdrożenie ewentualnych porozumień. Będzie to sprawdzian intencji obu stron. Jeżeli Rosji chodzi o ochronę tożsamości kulturowej rosyjskojęzycznych Ukraińców, to Kijów będzie w stanie na takie warunki przystać. Natomiast jeżeli ceną za pokój będzie ograniczenie suwerenności Ukrainy czy też jej paraliż jako państwa, to każdemu demokratycznemu rządowi trudno się będzie na to zgodzić – mówi "GW" marszałek Sejmu. W jego opinii, rozbiór Ukrainy może okazać się dla Putina zbyt kosztowny.
Rozmowy w białoruskiej stolicy trwają, jednak na razie nie widać porozumienia, które przywróciłoby zawieszenie broni na Ukrainie. Konferencja bezpieczeństwa w Monachium nie dała przełomu, ale na pewno pokazała zmianę sposobu myślenia o Rosji i całym konflikcie. Coraz wyraźniej Kreml pokazywany jest jako strona konfliktu, jego źródło i główny napęd. W przemówieniach najważniejszych polityków coraz częściej pojawia się też słowo “wojna”, którego dotychczas wytrwale unikano.
Część ekspertów ocenia, że jeśli nie uda się powstrzymać Rosji teraz, sytuacja może całkowicie wymknąć się spod kontroli. Największa odpowiedzialność spoczywa na Angeli Merkel, która jest pod silną presją środowisk pozytywnie nastawionych do Rosji lub po prostu robiących z nią interesy.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"