Paweł Kowal w rozmowie z naTemat mówi, że po zwycięstwie François Hollande'a zostaną zweryfikowane wszystkie pomysły reformowania UE. Nie tylko pakt fiskalny, ale także nowy traktat, o którym się mówi. Były polityk PiS uważa, że teraz EPP, frakcja w PE do której należy PO-PSL, może nie mieć aż tak wielkiego wpływu na obsadę stanowisk w Komisji Europejskiej.
Co dla Polski oznacza zwycięstwo Françoisa Hollande'a?
Paweł Kowal: Nie sądzę, żeby dla Polski oznaczało to coś szczególnie dobrego, albo szczególnie złego. To nauczka dla wszystkich, którzy prowadzą obserwację integracji europejskiej. Polityk, który myśli o Europie, musi mieć dużo pokory. Sarkozy chciał przyśpieszać, projektować rzeczywistość na modę francuską. Okazało się, że jak zwykle zapomniał o zwykłych ludziach mieszkających we Francji.
Jaką polityką będzie prowadził Hollande?
To wielka niewiadoma. Tradycją we Francji jest, że racja stanu jest kluczowa. Nie spodziewam się rewolucji.
Zaskoczyło Pana to zwycięstwo?
W długofalowym planie strategicznym to zwycięstwo było niespodzianką. Od kilku tygodni wszyscy zdawali sobie sprawę z tego, że wygra Hollande.
Dlaczego Nicolas Sarkozy przegrał wybory?
Bo lud odebrał mu władzę. Wynik Hollande'a oznacza, że plany reformowania UE będą coraz częściej krytykowane. Zostaną zweryfikowane wszystkie pomysły, nie tylko pakt fiskalny, ale także nowy traktat, o którym się mówi. Nastąpi powrót do wsłuchiwania się w głos obywateli. Integracja europejska będzie powiązana z oczekiwaniami obywateli w większym stopniu niż dotychczas. To duża lekcja dla polskich przywódców, dla Donalda Tuska, a także dla Angeli Merkel.
W stosunkach francusko-niemieckich coś się zmieni?
Będzie przejściowe zachwianie. Wielkim błędem EPP była próba bojkotowania Hollande'a. Źle, że został on w Polsce tak potraktowany, kiedy przyjechał. Okazuje się, że w Europie decydują obywatele, a nie porozumienia partii politycznych.
Francois Hollande obiecał m.in. obniżenie wieku emerytalnego i renegocjację paktu fiskalnego.
Nie przerażają ani nie ekscytują mnie te zapowiedzi. Jak zwykle te kwestie będą weryfikowane po wyborach. Retoryka wyborcza, szczególnie we Francji, zawsze nagle ustępuje miejsca rachunkom, i zaczyna się spokojna analiza możliwości ich realizacji.
Nowy prezydent Francji w kwestiach gospodarczych będzie miał "pod górkę".
On ma inny pomysł niż Sarkozy. On chce pobudzać popyt wewnętrzny, tworzyć miejsca pracy, a nie tylko wprowadzać cięcia budżetowe. Te pomysły były krytykowane przez ekonomistów. One będą się weryfikowały w ekonomicznym rachunku. Zobaczymy, co z nich zostanie.
Nicolas Sarkozy odejdzie z polityki? Jak podała agencja AFP, Sarkozy już nigdy nie będzie kandydował na najwyższą funkcję w państwie.
Taki jest los prezydentów. Trudno sobie wyobrazić jego aktywną rolę w polityce. Ale to człowiek młody i aktywny. Na pewno będzie kontynuował działania wzmacniające pozycję Francji w Europie, bo taka jest tradycja byłych francuskich prezydentów. Nie będzie to jednak rola pierwszoplanowego lidera. Jego partia wejdzie zapewne w fazę kryzysu. Lewicowy wyłom w konserwatywno-chadecko-europejskim murze na pewno pociągnie za sobą kolejne lewicowe zwycięstwa.
Z Pana punktu widzenia, kto byłby lepszym prezydentem Francji? Hollande czy Sarkozy?
Na szczęście musieli wybierać Francuzi. Bardzo się cieszę, że nie musiałem decydować.
Sarkozy nie miał najlepszych stosunków z polskimi politykami.
Dobre były jedynie początki. Wszyscy pamiętamy jego rozmowę w Pałacu Elizejskim z Lechem Kaczyńskim. Sarkozy nie sprzyjał jednak relacjom polsko-francuskim w takim stopniu, jakiego byśmy oczekiwali.
Pamiętam awanturę o Traktat Lizboński.
W tej sprawie Sarkozy wywierał na Lecha Kaczyńskiego naciski przekraczające dyplomatyczne normy. Jest tajemnicą poliszynela, że Sarkozy miał za złe Donaldowi Tuskowi zbyt bliski sojusz z Angelą Merkel. Od pewnego momentu poza lojalnością w ramach EPP, z Polską nic go nie łączyło. Dlatego polska prawica nie trzymała za niego kciuków.
Gdyby Donald Tusk chciał ubiegać się o ważne stanowisko w UE, Hollande raczej by mu pomógł, czy zaszkodził?
Mówiło się, że wybór Hollande'a zaszkodzi paktowi fiskalnemu. Są jednak opinie, że przeciwnie, Hollande zmobilizuje lewicę niemiecką, i razem z Merkel uzyska większość w parlamencie niemieckim. Jeśli wygrana Hollande'a spowoduje kolejne zwycięstwa lewicy w innych krajach europejskich, to może oznaczać poważne zmiany w nowej Komisji Europejskiej.
Frakcja EPP nie będzie już tak znacząca?
Partia chadecka czuła się pewnie pod przywództwem Angeli Merkel i Nicolasa Sarkozy’ego. Ale teraz może nie mieć aż tak wielkiego wpływu na obsadę stanowisk w KE.
Rozumiem, że osłabi to szanse Donalda Tuska na objęcie funkcji szefa Komisji Europejskiej.
Indywidualne losy poszczególnych polityków mogą się zmieniać pod wpływem takiego, a nie innego wyboru Francuzów. Wtajemniczeni mówią, że przy Sarkozym premier Tusk też nie miałby szans na wielkie stanowiska. Właśnie dlatego, że zanadto sprzyjał Niemcom.