
Nieroby, darmozjady, maminsynki – to tylko bardziej cenzuralne określenia, z jakimi spotykają się dorosłe osoby mieszkające z rodzicami. Nie wpisali się w typowy scenariusz życia, przez co nie spełniają społecznych oczekiwań. Ich życiowy wybór nazywa się w mediach "problemem" i "niepokojącym zjawiskiem", a oni sami przedstawiani są często jako nieogarnięci życiowo lawiranci, żerujący na własnych rodzicach. Czy osoba w wieku 25 czy nawet 30 lat ma prawo siedzieć "na barkach rodziców"?
Dlaczego dorośli ludzie decydują się na mieszkanie z rodzicami? Zdaniem ekspertów, problemem są niskie płace i wysokie ceny zakupu czy najmu mieszkań. Internauci, podobnie jak ogół społeczeństwa, są w tej sprawie podzieleni. Cześć z nich pisze wprost – przyczyną jest lenistwo. – To nie tylko kwestia biedy, tylko wygody, przyzwyczajeń i lęku przed wzięciem odpowiedzialności za własne życie – twierdzi mieszkaniec Krakowa. Inni idą dalej. – Fatalne wychowanie, nadopiekuńczy rodzice oraz fatalna sytuacja na rynku pracy wymuszająca na większości skrajną optymalizację finansową – dodaje kolejna osoba, starająca się znaleźć przyczyny mieszkania z rodzicami.
Rodzice rozumieją, jaka jest sytuacja w kraju i sami mówią mi, że nie warto jest wikłać się w kredyt. Lepiej odkładać.
Znajomi Ewy podchodzą do jej stylu życia bardzo różnie. Część z nich nie widzi w tym kompletnie nic dziwnego, a nawet trochę jej zazdroszczą przedłużenia młodości i odłożenia w czasie kilku nieprzyjemnych obowiązków. Ważniejsze dla Ewy jest jednak to, że nie wpada w panikę za każdym razem, gdy tylko dojdzie do kolejnych zawirowań kursu franka. – Mieszkanie z rodzicami daje mi możliwość odkładania pieniędzy, dzięki czemu za jakiś czas kupię sobie własne mieszkanie. Nie ukrywajmy, miesięcznie jestem w stanie naprawdę dużo odłożyć – zdradza.
Każdy miesiąc to dla mnie oszczędności. Pieniądze, które miałabym przeznaczyć na samodzielne życie zmniejszą w przyszłości radę mojego kredytu. To nie jest 50 złotych miesięcznie.
Ewa nie ma zamiaru mieszkać z rodzicami do końca życia. Jest singielką i gdy tylko spotka mężczyznę swojego życia, zapewne opuści dom i założy swoją rodzinę. Do tej pory nie ma zamiaru wydawać wszystkich oszczędności na wynajem mieszkania, w którym nie będzie miała do kogo się odezwać.
Wydaje mi się, że kwestia nacisku społecznego na wyprowadzkę z domu jest generowana przez przyjezdnych. Oni siłą rzeczy musieli się wyprowadzić i przyjechać do miasta. Znam bardzo dużo warszawiaków, którzy mieszkają z rodzicami. Gdybym mieszkała daleko od stolicy, też pewnie dawno przeszłabym na swoje. Jeśli rodzice mieszkają w tym mieście, w którym żyję, nie widzę powodów do wyprowadzki. Presja społeczna mnie nie przekonuje.
