Nieroby, darmozjady, maminsynki – to tylko bardziej cenzuralne określenia, z jakimi spotykają się dorosłe osoby mieszkające z rodzicami. Nie wpisali się w typowy scenariusz życia, przez co nie spełniają społecznych oczekiwań. Ich życiowy wybór nazywa się w mediach "problemem" i "niepokojącym zjawiskiem", a oni sami przedstawiani są często jako nieogarnięci życiowo lawiranci, żerujący na własnych rodzicach. Czy osoba w wieku 25 czy nawet 30 lat ma prawo siedzieć "na barkach rodziców"?
Ponad połowa młodych ludzi pod koniec studiów wciąż mieszka z rodzicami, a aż trzech na czterech w wieku 25-30 lat nigdy nie zmieniło miejsca zamieszkania – informuje "Gazeta Wyborcza". Z badań Eurostatu wynika, że odsetek tzw. bamboccioni (wielkich bobasów) wciąż rośnie. W 2005 roku z rodzicami mieszkało 36 proc. Polaków w wieku 25-34 lat. Najnowsze badania pokazały, że jest ich już ponad 43 proc.
Dwudziestopięciolatek w latach 70-tych czy 80-tych był całkiem innym człowiek niż teraz. Jak zauważa psycholog Tatiana Ostaszewska - Mosak, młodość to dla nas także trzydziestka, a nawet i czterdziestka. – Zaczynamy szukać partnera dobrze po 20, myślimy o dziecku po 30 i wtedy też planujemy się "wreszcie ustatkować i usamodzielnić". Dojrzewamy i dorastamy dłużej niż kiedyś. To także efekt długiej młodości rodziców, którzy w okolicach 50, 60 są jeszcze zupełnie sprawni i chętni do stałej pomocy dzieciom. Pragniemy wydłużyć okres mniejszej ilości obowiązków do czasu, aż nie będzie już innego wyjścia – mówi psycholog.
Przyczyny
Dlaczego dorośli ludzie decydują się na mieszkanie z rodzicami? Zdaniem ekspertów, problemem są niskie płace i wysokie ceny zakupu czy najmu mieszkań. Internauci, podobnie jak ogół społeczeństwa, są w tej sprawie podzieleni. Cześć z nich pisze wprost – przyczyną jest lenistwo. – To nie tylko kwestia biedy, tylko wygody, przyzwyczajeń i lęku przed wzięciem odpowiedzialności za własne życie – twierdzi mieszkaniec Krakowa. Inni idą dalej. – Fatalne wychowanie, nadopiekuńczy rodzice oraz fatalna sytuacja na rynku pracy wymuszająca na większości skrajną optymalizację finansową – dodaje kolejna osoba, starająca się znaleźć przyczyny mieszkania z rodzicami.
Tatian Ostaszewska - Mosak radzi, aby nie doszukiwać się głębokich, socjo-psychologicznych przyczyn tego zjawiska. – To proza życia – mówi psycholog. – Są takie zawody, niestety, w których nawet po wielu latach pracy taka sytuacja będzie miała miejsce. I to jest ogólnie zniechęcające dla młodych ludzi i wydłużające drogę do usamodzielnienia. W takim układzie jasne jest, że dla wszystkich taniej i wygodniej jest mieszkać pod jednym dachem. A jeśli jeszcze możemy się dogadać między pokoleniami to jeszcze lepiej. Tym bardziej, że pomoc rodziców jest bardzo długa tak czy inaczej, niezależnie czy mieszkamy razem czy nie – stwierdza nasza rozmówczyni.
Wiele osób ubolewa nad "problemem", jakim jest dla nich styl życia młodych Polaków. Mieszkanie z rodzicami wydaje im się być jedynie "konsekwencją", a nie środkiem do osiągnięcia konkretnego celu. Negatywne strony tego zjawiska podkreślają często osoby podające za przykład swój przypadek, który wygląda najczęściej tak: "Gdy miałem "x" lat, musiałem/łam wyjechać z rodzinnej miejscowości i zarobić na swoje utrzymanie". Ale czy krytykanci zachowaliby się tak samo, gdyby uczelnia i praca znalazły się w miejscu ich zamieszkania?
Ewa z Warszawy nie zgadza się, abym w artykule podał jej nazwisko. Twierdzi, że jej mieszkanie z rodzicami to temat drażliwy, który mógłby wywołać drwiny w pracy. Przyznaje, że robi to przede wszystkim dla wygody, ale nie czuje się przez to "pasożytem", który żerowałby na starzejących się rodzicach. – Oczywiście, że odpada mi dużo obowiązków domowych, jak sprzątanie czy prasowanie – słyszę od 28-latki.
Zaoszczędzone w ten sposób czas i energię przeznacza na wyjścia ze znajomymi, siłownię i realizowanie swoich pasji. Prawdopodobnie musiałaby z części z nich zrezygnować, gdyby mieszkała bez rodziców. Z rodzicami w Warszawie mieszka także 29-letni Paweł. – Nie mam z tym problemu. Wychodzę z domu o 7.00 rano, wracam koło 20.00. Sytuacja na rynku pracy jest niepewna, więc wolę okładać pieniądze, niż wydawać na wynajem – słyszę od swojego rozmówcy.
Nie śledzą kursu franka
Znajomi Ewy podchodzą do jej stylu życia bardzo różnie. Część z nich nie widzi w tym kompletnie nic dziwnego, a nawet trochę jej zazdroszczą przedłużenia młodości i odłożenia w czasie kilku nieprzyjemnych obowiązków. Ważniejsze dla Ewy jest jednak to, że nie wpada w panikę za każdym razem, gdy tylko dojdzie do kolejnych zawirowań kursu franka. – Mieszkanie z rodzicami daje mi możliwość odkładania pieniędzy, dzięki czemu za jakiś czas kupię sobie własne mieszkanie. Nie ukrywajmy, miesięcznie jestem w stanie naprawdę dużo odłożyć – zdradza.
Ile konkretnie? Nawet kilkaset złotych, które co miesiąc trafiają na konto bankowe, ale jej własne, a nie osoby od której mogłaby wynajmować mieszkanie. – Część osób nie jest w stanie tego zrozumieć i moją decyzję traktuje jako wygodnictwo, które nie uczy życia. Ja się z tym kompletnie nie zgadzam – mówi Ewa.
Paweł przyznaje, że sporo wydaje na imprezy, bo po prostu go na to stać. – Udaje mi się też odkładać, i to całkiem sporo. Gdybym tylko bimbał, rodzice mogliby mieć do mnie pretensje. Ale ciężko pracuję i powoli zaczynam obserwować rynek mieszkań – mówi Paweł, który nie rozumie nagonki medialnej na osoby mieszkające z rodzicami.
Kto traci na tym rodzinnym układzie? Niektórym wydaje się, że rodzice, którzy mają "na głowie" swoje dorosłe dzieci. Tymczasem zapominamy, że nie zawsze tak musi być, a córka czy syn w domu, w którym panują dobre relacje między członkami rodziny, wcale nie musi być przejawem pasożytnictwa. – Moi rodzice chcą, abym mieszkała z nimi jak najdłużej. Dla nich to frajda, że jest ktoś w domu i nie muszą siedzieć sami. Nie mają ciśnienia na moją wyprowadzkę - przeciwnie. Tata bez przerwy powtarza mi, że mam mieszkać z nimi tak długo, jak będę chciała – mówi Ewa.
Rodzice Ewy są już na emeryturze, a ona jest w kluczowym momencie swojej zawodowej kariery. Do pewnego stopnia wyręczają ją w codziennych czynnościach, ale nie widzą w tym złego. Cieszą się, że mogą pomóc. Zarówno ona jak i Paweł dokładają się rodzicom do utrzymania domu. Czują się wtedy lepiej, bo nie chcieliby być piątym kołem o wozu.
Jak długo się da!?
Ewa nie ma zamiaru mieszkać z rodzicami do końca życia. Jest singielką i gdy tylko spotka mężczyznę swojego życia, zapewne opuści dom i założy swoją rodzinę. Do tej pory nie ma zamiaru wydawać wszystkich oszczędności na wynajem mieszkania, w którym nie będzie miała do kogo się odezwać.
Teraz ma możliwość korzystania z życia. – Nie muszę rezygnować z wyjazdów czy wyjść ze znajomymi, aby spłacić kredyt. Jest dla mnie oczywiste, że muszę wykorzystać tą możliwość – słyszę od 28-latki. Paweł spotyka się z dziewczyną, dla której jego sytuacja mieszkaniowa nie jest problemem. – Mówi mi, że dopóki mam taką możliwość, to powinienem korzystać. Jeszcze zdążę posmakować życia, bo wszystko wciąż przede mną – mówi 29-latek.
Rodzice rozumieją, jaka jest sytuacja w kraju i sami mówią mi, że nie warto jest wikłać się w kredyt. Lepiej odkładać.
Ewa
Każdy miesiąc to dla mnie oszczędności. Pieniądze, które miałabym przeznaczyć na samodzielne życie zmniejszą w przyszłości radę mojego kredytu. To nie jest 50 złotych miesięcznie.
Ewa
Wydaje mi się, że kwestia nacisku społecznego na wyprowadzkę z domu jest generowana przez przyjezdnych. Oni siłą rzeczy musieli się wyprowadzić i przyjechać do miasta. Znam bardzo dużo warszawiaków, którzy mieszkają z rodzicami. Gdybym mieszkała daleko od stolicy, też pewnie dawno przeszłabym na swoje. Jeśli rodzice mieszkają w tym mieście, w którym żyję, nie widzę powodów do wyprowadzki. Presja społeczna mnie nie przekonuje.