– Nie zamierzam robić z siebie małpy i udowadniać, że jestem nadaktywny. Jestem aktywny na tyle ile trzeba – mówił w poniedziałkowym programie "Kropka nad i" Bronisław Komorowski. W ten sposób urzędujący prezydent odniósł się do najnowszych badań preferencji wyborczych Polaków, które wskazują, iż jednak będzie musiał on walczyć o reelekcję w drugiej turze wyborów prezydenckich. –Będzie druga tura, to będzie... Nie widzę w tym żadnego problemu – przekonywał w rozmowie z Moniką Olejnik.
Choć Bronisław Komorowski podkreślił, iż w tej kampanii wyborczej ma postanowienie, by nie mówić źle o żadnym ze swoich kontrkandydatów, prezydent wystawił im bardzo krytyczną ocenę. Jego zdaniem, do walki o najważniejszy urząd w państwie konkurencyjne wobec reprezentowanej przez niego Platformy Obywatelskiej środowiska wystawiły osoby bez wiedzy gwarantującej właściwe sprawowanie funkcji głowy państwa. – To nie świadczy o szacunku do państwa polskiego – ubolewał urzędujący prezydent. W jego ocenie prezydentura nie powinna być okazją, by dopiero uczyć się wielkiej polityki.
Bronisław Komorowski odniósł się również do zarzutów Magdaleny Ogórek i Andrzeja Dudy, iż prezydent pozwolił na to, by Polskę odsunięto od stołu negocjacyjnego, przy którym ważą się losy sąsiadującej z naszym krajem Ukrainy. Gość poniedziałkowej "Kropki nad i" przypomniał, że celem polskiej polityki w sprawie ukraińskiej od początku było zaangażowanie w nią zachodnich przywódców. Teraz nie możemy więc narzekać, że już nie jesteśmy jedynym sojusznikiem Ukrainy na Zachodzie. – Powinniśmy być dumni, że zdołaliśmy przekonać inne kraje europejskie – ocenił.
Prezydent wyjaśniał też, dlaczego w procesie pokojowym na Ukrainie nie powinien pomóc telefon do Władimira Putina, którego wykonanie zapowiedziała po wyborze na głowę państwa Magdalena Ogórek. – Jeżeli ktoś myśli, że od telefonu zależy pokój w Europie, to troszkę bije się z rzeczywistością – stwierdził Bronisław Komorowski. I przypomniał, że z przywódcą Rosji rozmawiał wielokrotnie, ale tylko wówczas, gdy mogło to przynieść konkretne rezultaty.
W rozmowie z Moniką Olejnik prezydent skomentował również apel bp. Ignacego Deca, który żąda od niego odmowy podpisania tzw. konwencji antyprzemocowej. – Konwencja wywołuje wiele emocji, ale ja nie mogę kierować się emocjami. Mam pewien plan, jak się w tej kwestii zachować – mówił Bronisław Komorowski. I zapowiedział, że dokładnie zbada konstytucyjność konwencji i wpływ ratyfikacji dokumentu na polskie prawo.
Prezydent zwrócił jednak uwagę, że nie będzie się przy tym kierował osobistymi przekonaniami, bo jeśli pełni się funkcję taką, jak ta powierzona jemu, to "trzeba bardzo uważać, by nie być bardziej katolickim od papieża". Zwrócił on również uwagę, iż w Stolicy Apostolskiej napięcie w sprawie tak kontrowersyjnej w Polsce konwencji było o wiele mniejsze.